Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witajcie:)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Motyl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 6 lutego 2013, o 18:51

6 lutego 2013, o 23:04

Hejka wszystkim:) hmm od czego by tu zacząć, na pewno od tego że jestem kolejną osobą z nerwica lekową i natręctwami myślowymi, a może już i deprechą.. zaczęło sie jakieś ponad dwa miesiące temu, 1 grudnia tak mi sie kolorowo zaczął miesiąc,i trwa po dzis dzień. Zawsze byłam wrażliwa, niesmiała, bardzo wszystko przezywałam, jako dziecko już miałam nerwicę, tyle ze bardziej na tle hipochondrycznym, moja mama na nią choruje i wtedy to ona mi pomogła z nej wyjść,ale tez wpłynęła na dalsze zycie. Miałam wtedy chyba z 10 lat, dostałam silnego lęku o własne zdrowie, że serce mi przestanie bić itd.. no i po 3 miesiącach silnych lęków wszystko mineło, juz w sumie sama nie pamietam jak to mineło, ale mineło i zyłam sobie radosnie spokojnie, i szczęśliwie aż do tej pory.. Nigdy nie sądziłam ze to wróci i ze z taką siła.. właśnie tego 1 grudnia siedziałam sobie spokojnie, czytałam książkę całkowity luz, az tu nagle ucisk w klatce piersiowej, przyśpieszone bicie serca a wręcz walenie jakby miało mi z piersi wyskoczyc, noo i oczywiscie potworne uczucie lęku, pierwsze co pomyslałam to to że pewnie jakies niedotlenienie, wiec głowa w dół i czekam az minie, a tu guzik nic, zero poprawy.. zerwałam sie i poleciałam do rodziców, połozyłam się na chwile, i zrozumiałam że to nie serce, ze nim wszystko ok, że to nerwy, tylko to głupkowate uczucie w głowie, patrzyłam na rzeczy które zawsze mi dawały radość a tu teraz nic, kompletna pustka, zero uczuć, jakby normalnie matrix, jakiś film.. no i rodzice zawieźli mnie na pogotowie,tam jak się okazało nic mi nie było, jedynie potas miałam w granicach normy i tyle, dali hyroxyzynę i papa. I tak trwam w tym stanie do tej pory, oczywiście na początku myslałam że to choroba psyhiczna, że schizifrenia, że zwariuję, wszystkiego zapomnę, przestane funkcjonować, że zamkna mnie w psychiatryku i koniec... masakra normalnie, lęk okropniasty.. :buu: no i tak to trwało i trwało, tyle że jeszcze w grudniu miałam powroty do rzeczewistości wieczorami i to było cudowne uczucie, aż tu po Wigilii na drugi dzień budzę się i totalna derealka, lęk, niepokój, i tak już ciągle, w sylwestra było też już do bani, wszystkie moje uczucia odleciały, nawet płakać nie potrafiłam.. ;brr no i zaczęły się pojawiać natrętne myśli, najpierw się nakręciłam że co to będzie jak coś we mnie wstąpi, zaczęłam, bać się noży, ostrych przedmiotów, że coś zrobię swoim najbliższym, ale to jest straszne i nie chce nikomu nic zrobić.. kocham ich bardzo, a najgorsze jest to że, zawsze chciałam wyjśc za mąż, mieć dzieci, już normalnie wyobrazałam sobie ten szczęśliwy dzień, jestem z moim chłopakiem 5 lat i kurcze w momencie kiedy planujemy ślub, to musiała mnie dopaść ta bladź... przez nią wizja przyszłości stała się straszna, męczy mnie to, że ten stan zostanie ze mna na zawsze i ze nie bedę szczęśliwa, że mój chłopak nie będzie ze mną szczęśliwy, że jak urodze dzieci to boję się że nie bedę umiała dac im szczęścia, ze te natrętne myśli nie dadza mi normalnie funkcjonować.. i ciągle o tym mysle, a jak mój chłopak mówi o wspólnym życiu o slubie to mnie przerazenie bierze, co kiedys powodowało u mnie radość... normalnie nie wiem co sie ze mna porobiło:( byłam u jednego psychiatry to wypisała mi Velafax, ale nic mi nie wyjasniła, praktycznie ja tej lekarce wszystko powiedziałam a ona tylko 10 min mnie w gabinecie trzymała, wypisała recepte i do widzenia.. nie wykupiłam tej recepty bo nie wiem czy mi pomoże ten lek, zapisałam się na psychoterapię, pani psycholog super osoba, ciepła i miła, tylko no ja bardziej na tej psychoterapii chciałam nauczyć się radzić sobie z tym lekiem i natretami, a pani psycholog wyciaga z dzieciństwa mojego takie fakty że to mnie doprowadziło do wiekszych leków i teraz po dwóch spotkaniach, jestem w gorszym stanie z wiekszymi lekami, niż do tej pory.. przez nie zaczęłam sie zastanawiac po co jest zycie, po co pracować, chodzic, jeść i taki tam inne głupie przemyslenia.. pojawiła się kolejna chyba natrętna myśl, a mianowicie boję się żeby sobie nic nie zrobić.... nie chce tego i wiem ze nie jestem do tego zdolna, nie jest to zgodne ze mną, ale kurcze ciągle ta myśl powraca i powoduje kolejne gorsze lęki.. jutro zamierzam zadzwonic do innego lekarza i się zapisac na wizytę. Proszę poradźcie mi co mam robic, jak sobie radzić, co zrobic z moja psychoterapia skoro ona wywołała u mnie gorszy lęk. Chcę wrócic do normalnego zycia, takiego jakie miałam wczesniej, a było naprawdę super:) pełne planów i marzeń, zawsze byłam szalona, radosna i to ja innym dawałam to poczucie radości, a tu nagle bum i mnie dopadło:( wybaczcie za tą długą opowieść, ale nie umiałam tego napisac w wiekszym skrócie. Będę wdzięczna za każda wypowiedź, chcę już normalnie funkcjonować i nie myslec o tych wszystkich głupich myslach, lekach i dziwnych rozważaniach o życiu.. a z wypowidzi innych widze że da się to pokonać i chcę to zrobić!! Pozdrowionka:)
mariusz87sk
Gość

6 lutego 2013, o 23:29

Czesc :)
Ja rowniez mam nerwice lekowa z bonusem w postaci DD :D
Pierwsza podstawowa sprawa to nienalezy sie nakrecac bo powoduje to tylko wzrost leku i pogorszenie samopoczucia...jak juz zauwazylas jestes nie pierwsza i nie ostatnio osoba z takimi problemami takze wszystko bedzie dobrze potrzeba czasu,cierpliwosci i wyrozumialosci dla siebie.
Ja chodze na terapie i kiedys sam terapeuta powiedzial mi ze kiedy zaczyna sie drazyc temat to mozemy sie czuc gorzej ale chodzi o to zeby znalezc przyczyne naszego problemu a moze ona sie znajdowac bardzo gleboko w nas takze wydaje mi sie ze powinnas zaufac swojej terapeutce i poczekac.
Ja chodze na terapie biore leki cwicze ( a to jest bardzo wazne ) i najwazniejsze staram sie nienakrecac i myslec pozytywnie ze to wszystko minie.
Kazdy z nas chcialby jak najszybciej pozbyc sie nerwicy depresji itd ale niestety na to potrzba czasu czasu czasu i jeszcze raz czasu takze cierpliwosci a wszystko bedzie ok sam sie z tym borykam takze wiem co czujesz.Poczatek jest najgorszy ale pozniej z czasem powoli przychodzi ukojenie :)

Pozdrawiam i Powodzenia
Motyl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 6 lutego 2013, o 18:51

6 lutego 2013, o 23:46

tylko że ja się normalnie boje iśc na następna terapię, w sumie to wiem skąd mam tą nerwice i lęki, bo całe dzieciństwo miałam praktycznie w lękach, zawsze sie bałam że cos rodzicom sie stanie, czesto sama siedziałam w domu bo rodzice pracowali, siostra też zawsze poza domem, mama też z racji ze ma nerwicę, powodowała u mnie lęki, zawsze sie tez o wszystkich bała, i u mnie nakręcała lęki bo co bedzie jak na przykład tato nie wróci, albo zawsze mnie przed wszystkim przestrzegała, nie idź tam bo cos Ci się stanie i wiele innych, i tak ciągle i ja sie tak bałam, aż w końcu wszystko wybuchło.. niby to żaden problem w porównaniu do innych co maja gorsze przezycia z dzieciństwa, ale jakis tam jest.. A powiedźcie mi jeszcze czy branie leków pomaga w zwalczaniu tej całej nerwicy, tych natręctw myslowych?? boje sie troche ich brać bo te skutki uboczne są dla mnie przerazajace, no i oczywiście mama mówi żebym nie brała bo mi sie pogorszy... zreszta ona w ogóle jest przeciwna abym szła do jakiegokolwiek lekarza psychiatry..
dagny29
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 10 lutego 2013, o 10:26

10 lutego 2013, o 10:35

Hej! Z depresją, nerwicą i depersonalizacją borykam się od czasów studenckich. Najpierw wszystko przeszło po 3 miesiącach- brałam wtedy Cital. Potem depersonalizacja pojawiła się po urodzeniu dziecka. Zanim doszłam do normalnego stanu minęło pół roku. Tera od dwóch tygodni zmagam się znowu z tym wszystkim. Ciągle myślę o niektórych wydarzeniach z przeszłości, a jak próbuję się w nie wczuć to odczuwam lęk i obcość moich wspomnień. Czasami patrzę na swoje dziecko i myślę- skąd ja wiem, że to moja córka albo zadaje sobie pytania w stylu ,,co ja tu robię?". Biorę od tygodnia setaloft. Chcę udać się na terapię. Nie wiem tylko na jaką. Czy behawioralną, czy psychodynamiczną. Może coś podpowiecie w tym zagadnieniu. Jest mi teraz ciężko, nikt nie rozumie za bardzo moich problemów. Oczywiście mam wrażenie, że to nie minie i doprowadza mnie to do rozpaczy. Popadłam w depresję.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

10 lutego 2013, o 11:06

Dagny, ja na przyklad chodze na psychodynamiczna ale terapeutka stosuje tez elementy terapi poznawczej jak potrzeba. Ja mysle ze te terapie mozna spokojnie laczyc po poznawczo behawioralna jest krotka terapia i ma pomoc uporac sie z lekiem i atakami, zmnienic do nich podejscie i nerwicowe zachowania. A psyuchodynamiczna bardziej ksztaltuje nasz charakter i osobowosc aby zmienic pewne swoje zachowania i podejscia do ludzi i swiata ktore powoduje leki i nerwice.

A do kolezanki motyl idzi dziewczyno tez na terapie bo wlasnie ona ci jest bardzo potrzebna bo wyuczylas sie zachowan nerwicowych on matki i teraz je sama na sobie podswiadomie powtarzasz. Sama tak mialam i na terapi zmieniam swoje wlasnie zachowania nerwicowe. Jest to naprawde dosc skuteczne a nie chodze dlugo dopiero 3 miesiac i to wizyty mam czesto co 2 tygodnie.
Motyl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 6 lutego 2013, o 18:51

10 lutego 2013, o 23:42

chodzę na terapię, jutro mam kolejną tylko własnie tak jak juz pisałam nie wiem czy jest ta dla mnie odpowiednia, bo wydobywanie jakichś sytuacji z dzieciństwa gorzej mnie dobija i gorzej sie po tym czuję, dlatego nie wiem czy nie zaproponowac mojej terapeutce żeby obrała jakies inne metody.. ale no w sumie ostatnio jest lepiej także zaczęłam myslec pozytywnie, bo zrozumiałam ze nic innego nie pomoże, a ciągłe myślenie o tym i zamartwianie się co bedzie kiedyś na nic dobrego mi nie wyjdzie, więc staram się obrócić wszystko na pozytywne myslenie:) derealizacja mi przeszkadza, lek się zmniejszył i jeszcze mam napady tych durnowatych myśli, ale pozwalam im płynąc także jakos to sie narazie toczy:) bedzie dobrze, przecież nie możemy i nie bedziemy trwac w tym stanie całe życie prawda:) i własnie moja mama tez jakoś funcjonuje z tą porąbaną nerwicą jakies ładne paredziesiąt lat i nic jej się do tej pory nie stało, jak sama mi powiedziała pierwsze 10 lat się umęczyła ale potem już było tylko lepiej, czasem popija sobie jakies ziółka i jest dobrze:)
Awatar użytkownika
księżniczka Sci-Fi
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 25 marca 2013, o 15:06

26 marca 2013, o 02:49

Ja bym Ci radzila chodzic na ta terapie. To ze nakreca ona bardziej Twoj stan, to jest tylko chwilowe :). Potem bedzie juz tylko lepiej :). Porownalabym to np. do sprzatania pokoju: zeby dostac sie do polek, powycierac je z kurzu itp. trzeba je najpierw oproznic. Wiadomo, rzeczy laduja wtedy byle jak na podlodze i przez to robi sie syf nie z tej ziemi :D. Ale jak juz sie wytrze kurze, pouklada wszystko od nowa itp., to ma sie cudowny porzadek :). W sumie to w moim przypadku bylby to nietrafny przyklad, bo porzadki w pokoju moglyby mi zajac nawet caly dzien, a syf jest juz po chwili XD.
Kolejne porownanie, bardziej drastyczne: dentysta. Boli czlowieka zab okropnie, wiec idzie do dentysty. Tam, gdy lekarz wiruje w tym nieszczesnym zebie, boli on jeszcze bardziej niz zawsze- ale tylko w momencie wirowania. Za to potem wreszcie ma sie spokoj od meki plus zdrowy, ladny zabek :). A jesli zamiast tego ktos lyknie srodek przeciwbolowy, to wprawdzie bol przechodzi , ale szkliwo gnije sobie dalej... Wniosek: leczyc sie powinno CHOROBE, a nie tylko jej OBJAWY. Mimo, ze likwidowanie przyczyny moze byc bolesniejsze, niz tuszowanie skutkow.
No nie, znowu sie rozpisalam, chociaz staralam sie strescic :P.
Pozdrawiam Motylku i zycze powodzenia w terapii :).
Motyl
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 6 lutego 2013, o 18:51

26 marca 2013, o 21:01

Chodzę na terapię, od lutego, teraz bedę miała spotkanie za dwa tygodnie ze względu na święta:) dużo mi ona uzmysłowiła i już sie jej tak nie boje jak na poczatku, bo własnie na samym początku myślałam żeby z niej zrezygnować, za dużo wspomnień i przeżyć na raz.. ale nie zrezygnowałam i cieszę się bardzo bo teraz jak wychodzę z terapii, to czuje się lepiej, a nie tak jak na poczatku:)

Dziś mam gorszy dzień, zdaje sobie sprawę ze sa gorsze i lepsze dni i to pewnie jeden z tych gorszych, zresztą z tego co tu dzis czytam to każdy sie czuje nie za ciekawie. Ale dziś to przeszłam samą siebie, bo jakies mi sie przypomniały wspomnienia z dzieciństwa, że książke czytałam i tam była dziewczynka co dostała gorączki i miała halucynacje i się strasznie tego bałam i jak mi się to dziś przypomniało ten cały obraz, to mam to teraz w głowie i juz nawet zaczęłam myslec czy to nie jakies omamy .... zaczęłam sie doszukiwac czy nie widzę czegoś,czy pamięci nie straciłam, czy rozpoznaje bliskich i cały dzień chodziłam z ręka na pulsie..normalnie przerażenia takiego dostałam, że ciśnienie to chyba miałam 300/200. Ale mam nadzieję że to tylko moje myśli
psychokropka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 24 marca 2013, o 22:59

26 marca 2013, o 22:42

to są tylko myśli. Umysł często działa na zasadzie asocjacji - poczujesz zapach, smak, zobaczysz coś znajomego - od razu i mimowolnie, czyli odruchowo nasuwają się skojarzenia. Najgorsze, że one są umiejscowione naprawdę głęboko i ciężko je z umysłu wyplewić. Jutro będzie lepiej. Bo musi!
i będę miała zielone oczy...
ODPOWIEDZ