Moje problemy z nerwicą zaczęły się na poważnie 2 lata temu. Zaczęło się w Boże Narodzenie, myślenie o bezsensie istnienia, niecelowości życia i strachu przed śmiercią. Chodziłem taki przez miesiąc, potem niby się uspokoiło ale zaczął się strach przed zachorowaniem na nowotwór. Długo by opisywać całą historię, ale jest bardzo podobna do wielu Waszych. W każdym bądź razie lęk przed zachorowaniem na raka stał się od dwóch lat moim obciążeniem. Poszedłem do psychiatry, zapisał leki, potem zacząłem sesję z psychologiem. Jakoś lepiej ale radar wyczulony nadal. Cieszę się, że jest to forum, daje mi siłę by wyjść w końcu z tego.
Pozdrawiam!



