Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witajcie! :) Moja historia

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
natalia_a1994
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 23 lipca 2018, o 12:32

12 sierpnia 2018, o 12:59

Witam :) Jestem tu nowa i myślę, że wreszcie trafiłam w odpowiednie miejsce jeśli chodzi o moje problemy, bo są tu ludzie, którzy przechodzą przez coś podobnego. Od lat bezskutecznie próbowałam się komuś zwierzyć, bo większość moich znajomych to tzw. "normalni, radośni ludzie", którzy słysząc moje opowieści odpowiadali "przestań narzekać, ludzie mają większe problemy", "wychodź więcej do ludzi, a nie tak siedzisz w domu", "w życiu nie zawsze dostajemy to co chcemy, każdy dzisiaj ma nerwicę" itp.... A właśnie, że NIE KAŻDY. To sprawiało, że tylko gorzej się czułam.
Mam 23 lata i z nerwicą borykam się od 2 klasy liceum. Przyczyną na pewno było toksyczne dzieciństwo- mama od wczesnej młodości choruje na schizofrenię paranoidalną i większość czasu siedziała w psychiatryku. Zostałam wychowana przez dziadków, którzy od samego początku nienawidzili mojego ojca za to, że jest artystą (nazywają go pajacem, śmierdzielem i nierobem). I tak zrobili, że sąd ograniczył mu prawa rodzicielskie jedynie do cotygodniowych spotkań. (mimo, że to porządny człowiek). Przez dziadków zostałam nie wychowana, a TRESOWANA pasem i wyzwiskami. Za najmniejszy błąd dostawałam z plaskacza i byłam wyzywana od tępaków i osłów. Kiedy byłam niegrzeczna (jak to dzieci), straszyli mnie psychiatrykiem i wyzywali od psycholi. Nieraz miałam takei siniaki, że wstydziłam się ćwiczyć na WFie w szkole. Kiedy mama wychodziła ze szpitala na przepustki, zawsze były jakieś awantury- i to zazwyczaj przy wigilijnym lub wielkanocnym stole. Darła się, wyzywała moich dziadków od k... i ch..., a oni jeszcze bardziej ją nakręcali zamiast z nią porozmawiać i ją uspokoić.
Jako dziecko byłam bardzo odporna na to wszystko- z zewnątrz potrafiłam udawać przed nauczycielami i koleżankami, że w domu mam normalnie, wobec dziadków byłam zbuntowana i nie chciałam ich słuchać. Jednak cały ten syf został w mojej podświadomości.
* Pierwsze objwy "tego czegoś" (nie wiedziałam wtedy, że to nerwica) wystapiły w 2 klasie liceum.
(Całe szczęście w liceum poszłam do internatu 200 km od domu). Wypiłam za dużo kawy, wyszłam na spacer i myślałam, że dostanę zawału. Nogi się pode mną uginały, bałam się wychodzić.
*Kolejny epizod miał miejsce po maturze, w wakacje i minął jak ręką odjął kiedy pojechałam na studia na 2 koniec Polski. Jednak podczas tego epizodu doszła fobia społeczna, strach przed czerwienieniem się + wkręcanie sobie raka.
*Kolejny raz miał miejsce pod koniec 1 roku i trwał całe wakacje- zawał, raki, +uczucie, że zaraz coś mi się stanie, przeszywający smutek. (dodam, że nasilony lęk mam zawsze latem- gorąco+ spędzanie wakacji w domu z dziadkami jako główna przyczyna stresu)
* PRAWDZIWY KOSZMAR nadszedł na ostatnim, 4 roku studiów. Tuż przed wyjazdem pokłóciłam się z dziadkami (traktują mnie jak gówniarza, upokarzają, grzebią mi w rzeczach, patrzą mi na ręce, raz przeczytali mój pamiętnik i zaczęli KOMENTOWAĆ JEGO ZAWARTOŚĆ!!, robią problem z niczego, zatrzymali się na poziomie jak miałam 15 lat i opuściłam dom i od tej pory traktują mnie ciągle tak samo). Aż nie mam słów, jakie ich zachowanie jest podłe wobec mnie. Babcia zaczęła straszyć mnie psychiatrykiem, kiedy poszło o jakąś głupotę (klasyk). Ja mam dość cięty język, więc jej się zripostowałam (w inteligentny i asertywny sposób, nie było to żadne wyzwisko) a ona na to, że takie zachowanie klasyfikuje się do czubów i że chyba trzeba będzie wezwać karetkę. Oni chyba tylko czekają na to, aż skończę jak moja mama. Nawet podsłuchałam ich rozmowę, jak między sobą gadali, że "TO już się zaczyna!". A dziadek na to "Wiem ale nie mów jej nic na razie o psychiatryku". Jezu! Oni chyba naprawdę myslą, że jestem nienormalna. Boję się, że kiedyś naprawdę zadzwonią i mnie tam wpakują, a jak człowiek tam trafi, to może naprawdę ześwirować. Kiedy kończą im się argumenty podczas kłótni, to wyzywają mnie od chorych psychicznie. Każde "nieposłuszne" wobec nich zachowanie traktują jak przejaw choroby psychicznej. To ich spojrzenie i ten tekst: "No nie jest to zdrowy objaw". A ja mam straszną traumę, bo od najmłodszych lat każde moje urodziny, święta itp to był wyjazd w odwiedziny do mamy do psychiatryka (o ile nie była na przepustce i nie zrobiła awantury). Obskurne wnętrze, smród papierochowy pomieszany z potem, ludzie w piżamach, niektórzy jacyś tacy powyginani i z dziwnym grymasem na twarzy. Kiedy byłam niegrzeczna, dziadkowie mnie straszyli, że skończę tak samo.
Ale do rzeczy: pojechałam na stancję i zaczęłam przygotowywać projekt na pracę licencjacką.
Zaczęłąm się nakręcać oglądając filmiki o schizofrenii, czytałam o tym jak szalona. Potem miała miejsce sytuacja śmieszno-straszna: gadałam z dziadkami przez telefon, odłożyłam go na kanapę, włączyłam muzykę i zaczęłam projektować. Po godzinie chciałam wyjść na fajkę. Zdjęłam słuchawki i usłyszałam przytłumione "głosy" moich dziadków, jakby się o coś sprzeczali. Przez godzinę latałam po domu, w ataku paniki i myślę sobie: "o nie!!! No i stało się, mam schizofrenię skoro słyszę głosy moich dziadków! Jak ja teraz zrobię karierę, skoro trafię do czubów!!!??". Nawet bałam się zatkać sobie uszy, żeby sprawdzić, czy to nie w mojej głowie te głosy. Potem, ku mojej uldze okazało się, że to były głosy z telefonu, bo nikt z nas nie rozłączył połączenia, a dziadkowie kupili sobie smartphona i nie umieli rozłączyć połączenia i o to się sprzeczali. Ale trauma była na tyle silna, że mój mózg zapętlił ten lęk i odtwarzał go codziennie wieczorem o tej samej godzinie i w tych samych okolicznościach. Wkręciłam się w spiralę lęku. Byłam od tej pory jak na szpilkach, cały czas roztrzęsiona. Podskakiwałam na najmniejszy odgłos w obawie, że to początek halucynacji. Kątem oka cały czas coś dostrzegałam i zalewała mnie fala dreszczy. Bałam się odwracać w obawie, że "coś" zobaczę. Po nocach śniły mi się koszmary, że mam halucynacje, uciekam z psychiatryka, ale wszystkie drzwi zamknięte itp. Często budziłam się próbując krzyczeć, ale miałam zablokowane gardło. Potem na papierosie miałam jazdę, że chcę wyskoczyć przez okno. Oczywiście nie wiedziałam jeszcze o czymś takim jak natręctwa powszechne w nerwicy, więc odebrałam to jako objaw schizofrenii. Chowałam wszystkie niebezpieczne przedmioty w obawie, że zrobię krzywdę współlokatorce albo sobie sama podetnę żyły. Bałam się, że zamorduję kogoś albo sama popełnię samobójstwo. (Oczywiście NIGDY nie chciałam tego zrobić, tylko balam się, że oszaleję, stracę nad sobą kontrolę i zrobię to w afekcie). Kiedy paliłam na balkonie, trzymałam się z całej siły parapetu. Bałam się, że w autobusie zacznę się drzeć, ściągać majtki albo że zwyzywam i opluję Profesora z uczelni, którego bardzo szanuję. Takie miałam wizje. Bałam się, że zaraz pomyślę, że ktoś mnie śledzi, albo że obserwuje mnie kamera (oczywiście wcale tak nie uważałam, ale bałam się, że zaraz zacznę). Przyjazd na Gwiazdkę do domu to był jakiś koszmar i konfrontacja życia- po tamtej dawce zaserwowanej przez dziadków ciągle się bałam, że obserwują mnie cały czas i jeden fałszywy ruch, jedno krzywe spojrzenie i odbiorą to jako przejaw choroby psychicznej. Nawet nie mogłam się rozpłakać, bo było ryzyko, że któreś z nich wejdzie wtedy do pokoju i będę załatwiona. + zaczęły wypełzać ze mnie wszystkie lęki z dzieciństwa zepchnięte gdzieś na dno podświadomości. miałam wrażenie, jakbym się cofnęła emocjonalnie do wieku podstawówkowego. Czasami miękłam i było mi strasznie szkoda dziadków, bo tak naprawdę traktują mnie tak, bo sami są nieszczęśliwi. Siedzenie przed telewizorem i narzekanie na wszystko- co to za życie? Wiem, że w głębi duszy mnie kochają na jakiś swój sposób. Najgorsze jest to, że nie mogę ich w pełni nienawidzić, bo jednak nie są do końca źli. Czasami widać, że zalezy im na mnie, ale okazują to w zły i prymitywny sposób. Tacy są właśnie ludzie toksyczni. Łatwiej jest nienawidzić w 100 % niż kochać i nienawidzić jednoczesnie.
To wszystko minęło mi na wiosnę. Od tej pory nie miałam ani jednego ataku paniki. Wyszłam z koła negartywności. Jednak nadal mam resztki obaw i sporadyczne "podskakiwanie" na różne dźwięki. Codziennie rano (i tylko rano) czuję straszne napięcie i eksplozję obaw, które mija po jakichś 2 godzinach. Mam strasznie twarde i zmęczone mięśnie od napięcia, przez co mam mniej energii do działania i płaczę codziennie po wstaniu. Ale nie płaczę nad sobą, tylko mam wtedy natrętne wizje nieszczęścia, wyobrażam sobie jakieś pieski w schronisku, bezdomne koty, biednych i starych ludzi i strasznie jest mi ich żal. Został mi jeszcze lęk przed czerwienieniem się, boję się ludzi i niechętnie wychodzę z domu sama. Ciągle mam wrażenie, że robię głupie miny, że stoję nie tak jak trzeba, że wyglądam na jakąś pierdołę życiową itp. Ze zgromadzonego stypendium uczelnianego opłaciłam sobie 5 miesięcy wizyt u psychologa, ale to dla mnie za mało. Od pażdziernika idę na zaoczną podyplomówkę i zamierzam iść do pracy. Boję się, że nigdzie mnie nie przyjmą, bo tak się zestresuję, że źle wypadnę na rozmowie kwalifikacyjnej (to moja pierwsza praca). Póki co, siedzę na stancji, z dala od domu, ale i tak muszę tam pojechać "się pokazać" ale to dla mnie przykry obowiązek. Szacun dla tych, którzy wytrwali do końca. Ostatnio już nie wyrabiam z napięcia, więc musiałam się tym podzielić. Pozdrawiam wszystkich, którzy przechodzą coś podobnego i życzę zdrowia. Walczmy, nie dajmy się temu badziewiu! DAMY RADĘ! :D
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

12 sierpnia 2018, o 13:25

WItaj, dobrze że z nami jesteś ! :
Miałaś bardzo trudne dzieciństwo, nic więc dziwnego że borykasz się teraz z trudnosciami emocjonalnymi.

Wszytsko co opisujesz jets na bardzo dobrze znane, bo każdy na tym forum przerabia albo lęki przed chorobami fizycznymi, albo lęk przed schizofrenią i mase objawów.
Ja akurat należe do tej drugiej grupy- nime jscze trafiłam na forum, dwa lata byłam pewna ze roziwja mis ie schizofrenia- też się rozglądałam cyz nie mam omamów, nasłuchiwąłam dźwieków, wyłapywąłam wsyztskoc o podejrzane, anlizowałam sowje zachowanie i kontrolowałam czy aby na pewno nei straciłam kontaktu z rzeczywistoscia ;)
To mj główny konik neriwcowy więc jescze czasem do mnei wraca, ale juz nie z taka siłą, bo juz wiemc o to jest i starams ie nie nakręcać :)

łap za materiały na forum i do dzieła ! Powodzenia w odburzaniu :))
ODPOWIEDZ