Moje zaburzenie zaczęło się trzy lata temu.Wpłynęło ma to wiele stresujacych sytuacji w moim życiu, które uderzyły seryjnie jedno po drugim.Kiedy wszystko źłe już przeminęło w moim życiu to dostałam zaburzenia nerwicowego. Ataki lęku wolno płynącego, skoki ciśnienia, dreszcze,szybkie bicie serca, koszmary dawały mi w kość aż doszło do tego że nie mogłam z łóżka wstać. Oczywiście był SOR wszystkie badania jakie są możliwe i okazało się że jest wszystko dobrze to tylko nadciśnienie i nerwica. Była wizyta u psychiatry dostałam leki po których ogarnęła mnie ogromne lęki. Terapi mi nie proponowano! Leki wrzuciłam i poszłam do neurologa. Dostałam leki na uspokojenie i doszłam do siebie. Zero leków sielanka przez 8miesiecy odstawilam leki i wszystko bylo dobrze przez 1,5roku zero lęków. Zaczęłam odburzać się świadomie bez leków. Od pół roku zdarzają się lekkie lęki które przepuszczam świadomie i to działa cuda.Byłam nawet u psychologa który stwierdził że się odburzam i nie potrzebna mi terapia ponieważ idzie mi świetnie.
Przez ostatnie dwa miesiące miałam ogromny stres (pobyt brata w szpitalu)teraz wszystko jest już dobrze. Nawet odwiedziałam brata często w szpitalu nie uciekałam przed problemem tylko rozwiazywałam go jak mogłam.
Dziś czuję lęk wolno płynący i myśli że nie dam sobie rady dalej. Nie wiem czemu mam dziś takie myśli.Boję się że bez leków nie dam rady funkcjonować. Nie wiem czy zamartwianie się nie mam juz w krwi. Chyba mam doła