Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
ciągłe poczucie winy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 22 lipca 2014, o 09:54
Bardzo mi to forum pomaga, w kilka dni uspokoiło się wiele leków i obaw jakie miałam co do swojej nerwicy.
Postanowiłam napisać ten post w nadziei że może ktoś mi coś poradzi albo przezywał podobny
problem. Jak w temacie, dręczy mnie ciągłe poczucie winy. Właściwie o wszystko.
Do tego jestem zbytnio empatyczna. Od dziecka zbierałam wszystkie bezdomne zwierzaki, wyrzucone kwiaty nawet pluszaki zabierałam ze sobą
na wakacje żeby im nie nie było przykro. Mimo że jestem już dorosła ten problem pozostał.
Jestem za wrażliwa i ciągle analizuję co robię co myślę, czy właściwie się zachowałam, czy na pewno jestem fair wobec drugiej osoby.
Bardzo krytycznie oceniam swoje postępowanie na każdym kroku. Myslę że to jest źródłem mojej nerwicy.
Psycholog do której chodzę ustaliła że to ma związek z moim dzieciństwem, niepełna rodziną i nadmiarem obowiązków.
Musiałam się zajmować wszystkimi i wszystkim. Co o tym myślicie?
Postanowiłam napisać ten post w nadziei że może ktoś mi coś poradzi albo przezywał podobny
problem. Jak w temacie, dręczy mnie ciągłe poczucie winy. Właściwie o wszystko.
Do tego jestem zbytnio empatyczna. Od dziecka zbierałam wszystkie bezdomne zwierzaki, wyrzucone kwiaty nawet pluszaki zabierałam ze sobą
na wakacje żeby im nie nie było przykro. Mimo że jestem już dorosła ten problem pozostał.
Jestem za wrażliwa i ciągle analizuję co robię co myślę, czy właściwie się zachowałam, czy na pewno jestem fair wobec drugiej osoby.
Bardzo krytycznie oceniam swoje postępowanie na każdym kroku. Myslę że to jest źródłem mojej nerwicy.
Psycholog do której chodzę ustaliła że to ma związek z moim dzieciństwem, niepełna rodziną i nadmiarem obowiązków.
Musiałam się zajmować wszystkimi i wszystkim. Co o tym myślicie?
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
Może całe życie byłaś przyzwyczajona do tego, że musisz być wyczulona na potrzeby innych, patrzeć na to co im przeszkadza, dostosowywać się i brać odpowiedzialność za ich emocje i potrzeby, podczas gdy one były i są ich odpowiedzialnością. Może zamiast ciągle zadawać sobie pytanie czy inni Cię lubią, czy zachowałaś się ok i czy robisz dla nich wystarczająco dużo, powinnaś sobie zadać pytanie czy Ty ich lubisz, czy uważasz, że zachowują się w stosunku do Ciebie tak jakbyś chciała i czy są fair? Przedkładanie potrzeb innych nad swoje, branie odpowiedzialności za ich samopoczucie non stop to za wiele. Nie ma nic wspólnego z egoizmem dbanie o swoje potrzeby. Jesli każdy najpierw by zadbał o swoje dobro psychiczne a potem o dobro innych, to myslę, że wszystkim łatwiej by się żyło. Nie wiem jakie okoliczności i/ lub kto nauczył Cię takiego sposobu funkcjonowania, ale nie dziwię się, że Cię wykańcza- musisz zauważyć, że nie żyjesz po to by uszczęśliwiać innych tylko i wyłącznie, bo oni chyba Cię aż tak nie uszczęśliwiają z wzajemnosći, skoro się to u Ciebie skończyło takim dyskomfortem.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 30
- Rejestracja: 7 lipca 2014, o 13:20
Ciasteczko dobrze mówi. Po za tym nigdy nie jesteś w stanie uszczęśliwić wszystkich dookoła. Zawsze znajdzie się ktoś komu Twoje zachowanie może sie nie spodobać, "bo tak". Więc nie ma sensu sie tym zamartwiać.
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Od zawsze miałem taki sam problem, wynikał u mnie z tego, że zawsze byłem stawiany w położeniu od małego, że każdemu musze pomagać, mamie bo "chora", siostrze bo "chora". Na dodatek nikt mi nie pokazał nawet jak to robić dokładnie, pokazywano błędnie bo lękowo i unikajaco.
To w połączeniu z temperamentem spowodowało, ze zawsze czułem się w obowiązku pomagać mimo wszystko, nawet mimo tego, ze ktoś nie tyle co chce pomocy ale BRANIA, bo nie może bądź nie chce w końcu sam troche w swoim życiu podecydować i pozmieniać.
Bo tu jest włąsnie róznica pomiędzy pomocą a życiem za kogoś.
Żyć za kogoś się nie da absolutnie i nawet nie powinno dla dobra tej osoby!
Jeżeli czujesz wyrzuty sumienia kiedy byś miała odstąpić choć czasem od udzielania pomocy za bardzo, to dobrze, odczujesz wyrzuty sumienia ale one miną, tege odczucia nie da się obejść, jednak wyrzuty te to też emocja, odejdzie.
Natomiast warto dopingować się takim prostym ale bardzo prawdziwym założeniem.
Wbrew pozorom kiedy tak bardzo chcemy wszystkim pomagać, życ być moze za najbliższych, może nawet dajemy się wykorzystywać, to prędzej czy później psychika buntuje się wobec tego. Zaczynamy sobie sami szkodzić przez takie postepowanie, ograniczamy siebie i wówczas tym samym zaczynamy mniej pomagać innym niż moglibyśmy, bo sami zaczynamy sobie z tym nie radzić
Innymi słowy jak raz, drug, trzeci odpoczniemy, myślac o sobie robimy to nie tylko dla siebie al einnych, bo potem jak sami będziemy sprawniejsi, weselsi, będziemy mogli lepiej komuś pomóc. Bez presji już.
Co by nie mówić, co by nie kombinować, granice stawiamy tylko sami.
To w połączeniu z temperamentem spowodowało, ze zawsze czułem się w obowiązku pomagać mimo wszystko, nawet mimo tego, ze ktoś nie tyle co chce pomocy ale BRANIA, bo nie może bądź nie chce w końcu sam troche w swoim życiu podecydować i pozmieniać.
Bo tu jest włąsnie róznica pomiędzy pomocą a życiem za kogoś.
Żyć za kogoś się nie da absolutnie i nawet nie powinno dla dobra tej osoby!
Jeżeli czujesz wyrzuty sumienia kiedy byś miała odstąpić choć czasem od udzielania pomocy za bardzo, to dobrze, odczujesz wyrzuty sumienia ale one miną, tege odczucia nie da się obejść, jednak wyrzuty te to też emocja, odejdzie.
Natomiast warto dopingować się takim prostym ale bardzo prawdziwym założeniem.
Wbrew pozorom kiedy tak bardzo chcemy wszystkim pomagać, życ być moze za najbliższych, może nawet dajemy się wykorzystywać, to prędzej czy później psychika buntuje się wobec tego. Zaczynamy sobie sami szkodzić przez takie postepowanie, ograniczamy siebie i wówczas tym samym zaczynamy mniej pomagać innym niż moglibyśmy, bo sami zaczynamy sobie z tym nie radzić

Innymi słowy jak raz, drug, trzeci odpoczniemy, myślac o sobie robimy to nie tylko dla siebie al einnych, bo potem jak sami będziemy sprawniejsi, weselsi, będziemy mogli lepiej komuś pomóc. Bez presji już.
Co by nie mówić, co by nie kombinować, granice stawiamy tylko sami.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- Mr.DD
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 385
- Rejestracja: 4 października 2013, o 14:17
Hej wiem dobrze o czym mówisz niestety, sam tak mama. Zdecydowanie zapoczatkowali to u mnie rodzice. Tylko ja mam tak ze mam poczucie winy ze np nic nie robie w domu, ze powinienem pomagac, bo ciagle darcie jest o to w domu a tak naprawdę to pomagam zawsze sie pytam czy cos pomoc to ze nie a potem jest darcie itd Ogólnie jak gram na gitarze w domu ( ojciec zawsze sie czepia ze niby poswiecam temu za duzo czasu )
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
Niektórzy po zapadnięciu zmroku już nie potrafią uwierzyć w słońce. Brakuje im tej odrobiny cierpliwości, aby doczekać nadchodzącego poranka. Kiedy przebywasz w ciemnościach, spójrz w górę. Tam czeka na ciebie słońce.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 22 lipca 2014, o 09:54
Dopiero teraz zajrzałam na forum z nadzieją że choć jedna osoba napisała. Bardzo wam dziękuję. Jesteście wspaniali.
Bardzo mi to pomogło co napisaliście, chyba sobie to przepiszę w mój notes i będę do tego wracała.
Czy wiecie że bylibyście świetnymi psychologami bo wiecie o czym piszecie
Bardzo mi to pomogło co napisaliście, chyba sobie to przepiszę w mój notes i będę do tego wracała.
Czy wiecie że bylibyście świetnymi psychologami bo wiecie o czym piszecie

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 16 sierpnia 2014, o 13:31
Cieszę się, że trafiłam na to forum, bo już nie czuję się jak odosobniony dziwoląg ale widzę, że jest więcej osób, które mają podobnie jak ja i na dodatek są to fajni sympatyczni ludzie Ja też ciągle czuję się winna, a ponadto myślę, że jestem złym człowiekiem i przez to mniej zasługuję na to czy na tamto. W dzieciństwie prosiłam mamę żeby mi kupowała najbrzydsze w sklepie zabawki, bo wiedziałam, że te ładne ktoś kupi i będzie kochał, a te najbrzydsze nie znajdą nikogo takiego. Do tej pory żal mi rzeczy używanych, poniszczonych, niemodnych ubrań, starych zabawek, nie potrafię ich wyrzucić i jest to jedna z moich obsesji -gromadzę rupiecie.
-- 18 sierpnia 2014, o 04:23 --
-- 18 sierpnia 2014, o 04:23 --
ja np.zauważyłam, że czasami się poświęcam, usiłuję komuś pomóc, angażuję się w to, a potem łapię się na tym, że ta osoba WCALE MNIE O TO NIE PROSIŁA, nie powiedziała, że tego właśnie potrzebuje, to ja uzurpowałam sobie prawo do tego, aby znac jej potrzeby i myśli i myślec i działac za nią, kosztem mojej energii i czasu Ona zas poradzila by sobie beze mnie a jesli by miala sobie nie poradzic to by mnie POPROSIŁAVictor pisze:Bo tu jest włąsnie róznica pomiędzy pomocą a życiem za kogoś.
Żyć za kogoś się nie da absolutnie i nawet nie powinno dla dobra tej osoby!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 22 lipca 2014, o 09:54
Marysia, mam dokładnie to samo.
Chyba rozumiem o co chodzi u Ciebie z tym zbieraniem rzeczy.
Nie chodzi o samo gromadzenie bo nie jestes materialistką.
Mnie szkoda wyrzucić zeschły kwiatek, tym sposobem juz niejeden uratowałam.
Znajomi mi przynoszą kwiaty kompletnie uschniete i ja nie wiem jak to sie dzieje ale u mnie odzywają.
Wypuszczają jeden zielony pędzik, potem kolejny i kwiatek jak nowy
To samo mam ze starymi zabawkami i nie tylko.
I mam to od dziecka.
Z pomoca innym - tak jak u Ciebie.
Dokładnie tak. DLatego to co napisał Victor dało mi dużo do myślenia.
Będę nad tym pracowała.
-- 19 sierpnia 2014, o 10:38 --
Uczę się że nie muszę ratować całego świata.
I że nie jestem odpowiedzialna za innych.
Chyba rozumiem o co chodzi u Ciebie z tym zbieraniem rzeczy.
Nie chodzi o samo gromadzenie bo nie jestes materialistką.
Mnie szkoda wyrzucić zeschły kwiatek, tym sposobem juz niejeden uratowałam.
Znajomi mi przynoszą kwiaty kompletnie uschniete i ja nie wiem jak to sie dzieje ale u mnie odzywają.
Wypuszczają jeden zielony pędzik, potem kolejny i kwiatek jak nowy

To samo mam ze starymi zabawkami i nie tylko.
I mam to od dziecka.
Z pomoca innym - tak jak u Ciebie.
Dokładnie tak. DLatego to co napisał Victor dało mi dużo do myślenia.
Będę nad tym pracowała.
-- 19 sierpnia 2014, o 10:38 --
Uczę się że nie muszę ratować całego świata.
I że nie jestem odpowiedzialna za innych.
- Ciasteczko
- Administrator
- Posty: 2682
- Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01
O i to jest złota myśl, Mimi!mimi pisze: Uczę się że nie muszę ratować całego świata.
I że nie jestem odpowiedzialna za innych.


Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy.

- Lipton
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 437
- Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24
Mimi
Powiem Ci że tą miałem bardzo podobnie do Ciebie
Też mnie gnębiło jakieś poczucie winy, jakbym czuł potrzebę pomagania innym non stop. I to trwało bardzo długo, przez co sam pomagając innym zapominałem o własnych problemach, które narastały w mojej głowie i poskutkowały nerwicą, a także stanami depresyjnymi.
Ja również miałem niepełną rodzinę. I u samego siebie stwierdziłem, że jest to wielka potrzeba AKCEPTACJI. Chcesz pomagać, bo chcesz żeby ludzie Cię może nie tyle cenili, co nie chcesz być dla kogoś niepotrzebna, czy zbędna. Człowieka pomocnego zawsze można wykorzystać.
Conieco sam się z tym uporałem, nawet bez terapii, bo zrozumiałem, że takie dziwne poczucie winy będzie mnie dręczyło tak długo dopóki sam siebie nie zaakceptuję


Ja również miałem niepełną rodzinę. I u samego siebie stwierdziłem, że jest to wielka potrzeba AKCEPTACJI. Chcesz pomagać, bo chcesz żeby ludzie Cię może nie tyle cenili, co nie chcesz być dla kogoś niepotrzebna, czy zbędna. Człowieka pomocnego zawsze można wykorzystać.
Conieco sam się z tym uporałem, nawet bez terapii, bo zrozumiałem, że takie dziwne poczucie winy będzie mnie dręczyło tak długo dopóki sam siebie nie zaakceptuję

Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 157
- Rejestracja: 14 marca 2014, o 16:46
aż mnie zabolało, po pierwszym poście. wtrącę 3 grosze i tu..
bardzo mi przypomniałaś słowami:
tak bardzo aż mnie to zabolało. ja wiem jak to jest. ranny pies na ulicy, starsza osoba, bezradna w sklepie, dziecko przy pijanym ojcu. kot wychudzony na wiór.
te mocne widoki ewoluowały na przestrzeni lat, a zaczęło się od misiów itd... czasem wierzyłam, że mają uczucia.
ja byłam odrzucona, przez ojca. zero czułości, zero bliskości, krytyka, krzyki. jak nie własny ojciec. najbardziej mi szkoda osób 'innych', jakiś outsaiderów, jak ja.
mam zbyt dużo pokładów empatii dla pewnego wzorca osób (podobnego do mnie).
żałuję, że nie mogę każdemu z tych pomóc, najlepiej ukarać oprawców.
nie jesteś w tym sama.
ja walczę na terapii, bo jest to walka z ogromną depresją w tej chwili.
bardzo mi przypomniałaś słowami:
żeby im nie było przykromimi pisze:dręczy mnie ciągłe poczucie winy. Właściwie o wszystko.
Do tego jestem zbytnio empatyczna. Od dziecka zbierałam wszystkie bezdomne zwierzaki, wyrzucone kwiaty nawet pluszaki zabierałam ze sobą
na wakacje żeby im nie nie było przykro.
tak bardzo aż mnie to zabolało. ja wiem jak to jest. ranny pies na ulicy, starsza osoba, bezradna w sklepie, dziecko przy pijanym ojcu. kot wychudzony na wiór.
te mocne widoki ewoluowały na przestrzeni lat, a zaczęło się od misiów itd... czasem wierzyłam, że mają uczucia.
ja byłam odrzucona, przez ojca. zero czułości, zero bliskości, krytyka, krzyki. jak nie własny ojciec. najbardziej mi szkoda osób 'innych', jakiś outsaiderów, jak ja.
mam zbyt dużo pokładów empatii dla pewnego wzorca osób (podobnego do mnie).
żałuję, że nie mogę każdemu z tych pomóc, najlepiej ukarać oprawców.
nie jesteś w tym sama.
ja walczę na terapii, bo jest to walka z ogromną depresją w tej chwili.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 22 lipca 2014, o 09:54
pixels dziękuję za Twój post, w ogóle wszystkim dziękuję.
A możesz coś więcej napisać o terapii, jak nad tym pracujesz?
Co mówi terapeuta?
Ja również wychowałam się bez ojca, i wierzyłam że nawet kamień ma swoje uczucia.
Czasem mi się wydaje że jestem za wrażliwa na ten świat i nie wytrzymam tu.
A możesz coś więcej napisać o terapii, jak nad tym pracujesz?
Co mówi terapeuta?
Ja również wychowałam się bez ojca, i wierzyłam że nawet kamień ma swoje uczucia.
Czasem mi się wydaje że jestem za wrażliwa na ten świat i nie wytrzymam tu.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 157
- Rejestracja: 14 marca 2014, o 16:46
mimi
ja wychowałam się przy neurotycznej matce i choleryku. Całe dzieciństwo odtrącona, w krzyku, ciągłe napięcie. Być może moja psychika tak bardzo się przyzwyczaiła, takie twarde schematy utworzyła, że sama sobie tworzę atmosferę jaką miałam w dzieciństwie, za pomocą bujnej wyobraźni.
Ponadto - wyuczona bezradność, klasyk w psychologii.
Co robię? Staram się dużo pisać, co przeżywam, kiedy, dlaczego, potem na chłodno oceniam, obiecuję iż następnym razem zareaguję inaczej.
Terapia ma mnie uczynić osobą bardziej ufną i pozytywnie nastawioną do życia; chcę być bardziej towarzyska i... nie przeżywać.
Czy coś się zmienia? Chyba na razie świadomość swoich wad, zachowań, ciągów przyczynowo skutkowych.
ja wychowałam się przy neurotycznej matce i choleryku. Całe dzieciństwo odtrącona, w krzyku, ciągłe napięcie. Być może moja psychika tak bardzo się przyzwyczaiła, takie twarde schematy utworzyła, że sama sobie tworzę atmosferę jaką miałam w dzieciństwie, za pomocą bujnej wyobraźni.
Ponadto - wyuczona bezradność, klasyk w psychologii.
Co robię? Staram się dużo pisać, co przeżywam, kiedy, dlaczego, potem na chłodno oceniam, obiecuję iż następnym razem zareaguję inaczej.
Terapia ma mnie uczynić osobą bardziej ufną i pozytywnie nastawioną do życia; chcę być bardziej towarzyska i... nie przeżywać.
Czy coś się zmienia? Chyba na razie świadomość swoich wad, zachowań, ciągów przyczynowo skutkowych.
- korek
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 154
- Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25
mimi,
Rozumiem CIę, z tym że... ja mam trochę jak mr. DD.
Mój ojciec jest neurotykiem, zawsze chciał wszystko robić sam, bez pomocy. Matka się czepiała, a ja miałem wyrzuty, że nic nie robię, ale on po prostu mnie zbywał i reagował tak, że czasami bałem się odezwać
Rozumiem CIę, z tym że... ja mam trochę jak mr. DD.
Mój ojciec jest neurotykiem, zawsze chciał wszystko robić sam, bez pomocy. Matka się czepiała, a ja miałem wyrzuty, że nic nie robię, ale on po prostu mnie zbywał i reagował tak, że czasami bałem się odezwać

Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: 22 lipca 2014, o 09:54
Wiecie ja się jeszcze łapię na tym wczuwaniu się w nastroje innych.
I dopiero na terapii mi uświadomiono że to przyzwyczajenie z dzieciństwa, wyniesione z domu
kiedy byłam cała wsłuchana w reakcje mamy, czy nie jest zła, smutna itd...
Ciagłe zastanawianie się czy na pewno nic nie zrobiłam źle.
I dopiero teraz nad tym pracuję, kiedy jestem już dorosła.
Uczę się inaczej reagować tak jak pixels pisze... no ale to chyba od razu tak się nie da...
To jednak duże przyzwyczajenie, taki nawyk.
I dopiero na terapii mi uświadomiono że to przyzwyczajenie z dzieciństwa, wyniesione z domu
kiedy byłam cała wsłuchana w reakcje mamy, czy nie jest zła, smutna itd...
Ciagłe zastanawianie się czy na pewno nic nie zrobiłam źle.
I dopiero teraz nad tym pracuję, kiedy jestem już dorosła.
Uczę się inaczej reagować tak jak pixels pisze... no ale to chyba od razu tak się nie da...
To jednak duże przyzwyczajenie, taki nawyk.