Czyli generalnie zaczynamy od tego co to jest ta cała nerwica,- czyli dla niektórych tak jak dla mnie takie małe piekło na ziemii.
1. Nerwica to po prostu zaburzenie emocjonalne, nasz organizm po przeżyciach w życiu w końcu wybucha (U mnie było to niefajna sytuacja życiowa,- odrzucenie przez rówieśników w młodym wieku, kłótnie w domu, mieszkanie z alkoholikiem, później niepowodzenia miłosne,- jeśli tak to można nazwać, po prostu mi zależało innym nie, nieistotne)
2. Jak już się bardziej rozwinie, nasilają nam się objawy (zaczynamy srać pod siebie,- oczywiście w przenośni). Wpadamy w błędne koło nerwicowe.
Martwimy się o swoje zdrowie, skupiamy się na nim, latamy po lekarzach, często prywatnie bo objawy są silne i różne, często tracimy przez to tylko kasę, ale dla własnego spokoju warto się zbadać,- RAZ. Tak! Raz wystarczy.
Z tego co zrozumiałem to nie należy się ze sobą cackać, i przestać się skupiać na tym co nam jest, trzeba zaakceptować że ma się już takie stany i że przez jakiś czas będą nam towarzyszyć, nie uczymy się z nimi żyć,- ja to teraz traktuje jako utrwalanie swojego silnego charakteru, wiem że jak to przejdę to mogę zrobić w życiu wszystko.
3. Robimy rzeczy, które przez objawy nigdy nie chcieliśmy robić,- ja np latam do ubikacji co chwile bo jelita mnie męczą, często też kręci mi się w głowie i jestem cholernie zmęczony jak tylko gdzieś wyjdę, nawet na spacer z psem

Pomimo tych objawów i obaw że będziemy się źle czuli, robimy coś co mamy lub chcemy robić. Ciągle mam tę obawę, że pójdę do pracy i będę latał do ubikacji, albo że już na rozmowie kwalifikacyjnej polecę do ubikacji. Trudno pójdę to się przekonam... Jestem człowiekiem odważnym,- całe życie w lękach, ale jak coś chcę osiągnąć to przełamuję to i pomimo tego że się boję robię to, teraz będę musiał zrobić coś większego,- podjąć nową pracę po 2,5 miesiąca siedzenia w domu oraz kilku razowych wyjść gdzieś na basen czy do sklepów, lub spacery,- nieraz przed nimi bywałem 5x w ubikacji, nie mówiąc o wyjściu gdzieś na imprezę gdzie dużo ludzi, bo to byłem może z 2x w roku, w 2017 będę częściej na pewno. (2,5 miesiąca to okres w którym się prawie zamknąłem w domu,- nie że od tego czasu cierpie na nerwice, bo moje problemy mam prawie od zawsze, ale to z lataniem do ubikacji zaczęło się około 3 klasy szkoły średniej więc jakies 2,5 roku temu).
4. Gdy mamy jakieś ataki lękowe (Ja w zasadzie nie wiem czy mam ataki, ale chyba to że się trzęsę przed wyjściem i latam do ubikacji przed wyjściem oraz czasem po wyjściu to chyba atak,- dodatkowo czasem siedzę w domu i ciężko mi się oddycha a czasem normalnie więc to też to sygnalizuje, czasem wyrzuci mi gorąco na twarz i mam ciśnienie 160/90 itd). Mam ledwo 20lat a mam nerwicę, więc ludzie, nie mówcie że tylko wy tak macie. Jak wiadomo nerwica nas męczy i są dni w których mamy wszystkiego dosyć i jesteśmy smutni, powinniśmy wtedy się zająć czymś przyjemnym, pograć, iść na siłownię, na spacer, cokolwiek co nam sprawi przyjemność.
5. Lęki trzeba przyjąć i po prostu olewać, przepuszczać, dać się zajechać, chociaż to się wydaje głupie, ale jeśli po prostu się pogodzimy z myślami i uzmysłowimy sobie ze to myśli natrętne, a nie to co na prawdę myślimy, to stajemy się bardziej obojętni na to i nas to nie będzie ruszać później (chyba dobrze zrozumiałem).
Musimy też wychodzić żeby przekonać podświadomość, że nic nam nie grozi i że nic nie będzie nam jak pójdziemy np do pracy.
PYTANIA:
1. Czy jakieś leki uspokajające polecacie? Chodzi mi o coś ziołowego, lub nieszkodliwego dla zdrowia. Dość silne mam te stany zwłaszcza jeśli chodzi o parcie na stolec po wyjściu z domu, więc coś by mi się przydało lekkiego. ODRADZAM WSZYSTKIM LEKI SSRI itd brałem pół roku wyciszają organizm to fakt, ale po tym wszystko wraca, jak przestaniemy brać a skutków ubocznych mają full.
2. Gdzieś w tych filmikach przewijał mi się temat relaksacji, ale albo coś pominąłem, albo po prostu nie było przykładów (Jeśli były to przepraszam, oczywiście tak jak napisałem mogłem coś pominąć a kończę sezon 2gi).
Chodziłem na takie ćwiczenia na stawy i generalnie każdy terapeuta zauważał że jestem strasznie spięty, tzn chodziło o ciało bo pomimo tego jak się czułem raczej byłem wesołą gadułą, fajne terapeutki były tylko kilka lat starsze ode mnie

3. Jeśli o czymś nie wspomniałem to proszę napiszcie mi to bo chcę to sobie jakoś pogrupować by w momentach zwątpienia móc do tego tematu wrócić przeczytać co sam napisałem i co wy mi dopiszecie, i mieć siłę walczyć o swoje życie dalej,- bo nie ukrywajmy z tym się żyć normalnie nie da, poddając się i mówiać ee to na nic

Trzeba brać życie w swoje ręce. Myślę tylko ile zajmie mi przejście objawów, przynajmniej w większości wtedy będę mieć pewność, że robię to dobrze !
