Nerwica jest ze mną już ok 6 lat, ale przez pierwsze trzy lata zamiast działać tylko się bałam ;p później nastąpił przełom i włączyłam działanie tj. Olewanie myśli, dużo działania dialogami, obserwowanie myśli, ignorowanie. Po ok. Trzech latach zauważyłam szybka poprawę jak to zastosowałam i nawet przez pół roku uważałam się za odburzona, zostało mi tylko małe dd i nie bałam się objawów


- ze to trwa za długo, ze ja z tego dlatego nie wyjdę, ze znowu myśli (a już myślałam, ze sobie z nimi poradzę),
- ze może coś ze mną nie tak skoro daje się znowu wkręcić
- trzesiawki nocne, ostatnie kilka nocek nie śpię praktycznie w ogóle i co za tym idzie martwię się co z dzidzia w brzuchu (dodam, ze poprzednia ciąża tez była z nerwica), ciagle myśle.
- ciągła analiza mojego zaburzenia, przypominają mi się chwile same zle z zaburzenia, nawet z ostatnich miesiąc kiedy było już dobrze ona wiecznie coś wywleka
- natrety egzystencjalne
- jak dobrze mi idą moje stare sprawdzone sposoby typu ignorowanie, okewanie, działanie dialogami i w ciąży dnia mam poprawę to przychodzi myśli „za szynko się poprawiło to niemozliwe”, No i zaś analiza.
- myśli, ze ja sobie nie poradzę bez leków (nie chce leków bo kiedyś brałam i wole życie bez), i tylko terapia na oddziale najlepiej ;p (nie chce terapii, bo wiem, ze bez niej dobrze sobie poradziłam już raz, wiec dlaczego nie teraz tez?) - ale strasznie mnie to straszy!! Strasznie!!
Proszę Was o poradę bo ja już nie wiem co robić.
Najgorzej (i najlepiej), ze ja już poznałam smak mini zaburzenia i tera zjesz mi naprawdę ciężko, poznałam smak życia bez myśli - sama do tego doprowadziłam, a teraz jakoś nie mogę. Chyba poziom leku jest za duży.
Czy to kryzys czy to nawrot czy co? Proszę Was o porady.