Przez długi czas (około 3 lat) nie zaglądałam na forum, bo po prostu już nie musiałam. Sytuacja niestety się zmieniła

Wcześniej borykałam się z zaburzeniami lękowymi z mnóstwem objawów, lękiem wolno płynącym, bezsennością i wiele mogłabym tu jeszcze wymienić.
Wówczas Po rozpoczęciu stażu i dostaniu po nim pracy lęki w 90% ustąpiły. Staż trwał 6 miesięcy i oczywiście w ciągu jego odbywania walczyłam z zaburzeniem i objawami. To był okropny czas w moim życiu. Chodziłam na terapię poznawczo behawioralną, brałam leki nasenne, natomiast wiele wtedy przepracowałam jeśli chodzi o swoje lęki i wydaje mi się, że ogólnie zmiana środowiska myślowego w postaci stażu/pracy wiele mi pomogło. Przed jego rozpoczęciem panicznie bałam się, że nie dam rady, że sobie nie poradzę, że lęki i objawy, które mi towarzyszyły stłamszą mnie i to będzie koniec.
Początki były trudne, ale z czasem było coraz lepiej. Po stażu dostałam pracę i tak minęło te kilka lat. Oczywiście zdarzały się gorsze momenty, natomiast trwały one z reguły kilka dni i objawy odpuszczały. Tabletki nasenne nie były mi już potrzebne. Mogę stwierdzić, że po względem psychicznym było całkiem w porządku.
Niestety zostałam zwolniona. I tu jak się pewnie domyślacie zaczął się cyrk.
Wszystkie objawy wróciły, co więcej, wydaje mi się, że właściwie jest jeszcze gorzej. Nie mogę dać sobie z tym rady. Jestem sparaliżowana strachem, nie mogę spać, objaw goni objaw. Najgorsze jest to, że przecież wiem skąd to się wzięło, z czego lęk i objawy wynikają. Zachowuję się tak, jakby pierwszy raz mnie to spotkało i nie umiała z tym walczyć, jakbym zapomniała o wszystkich technikach przeciwdziałających temu stanowi.
Jutro zaczynam nową pracę, która będzie wymagała ode mnie dużego skupienia, kreatywności i wizjonerstwa. Będzie tam sporo obowiązków, których się boję, bo nie mam umiejętności, aby je dobrze wykonywać. JESTEM PRZERAŻONA! Boję się, że nie dam rady, moje skupienie jest obecnie równe zeru, nawet ciężko pisze mi się ten post. Objawy przeszkadzają mi w najprostszych czynnościach, a co dopiero iść do pracy i ogarniać.
Od zawsze miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, co powodowało, że bałam się własnego cienia. Obecnie siedzę i trzęsę się ze strachu, mam mnóstwo objawów. W nocy zapewne nie będę spać ze stresu i jutro będę wrakiem człowieka. Bardzo dużo płaczę, chciałabym pojechać do domu rodzinnego i uściskać mamę,pospędzać z nią trochę czasu, ale nie mam możliwości. Kiedy widzę się ze znajomymi chce mi się płakać, bo od razu nasuwa mi się myśl, że oni są szczęśliwi a ja nie. I doskonale wiem, że wraca teraz problem braku akceptacji tego stanu, w którym się obecnie znajduję, ale to jest silniejsze ode mnie

Proszę, poradźcie coś, wesprzyjcie dobrym słowem, bo już nie daję rady.