Na początku złapało mnie D/D tak, wiem nie ten dział, udało mi się wrócić do żywych na cały dzień.. i ba.. nie miałem żadnych odczuć nerwicy etc.
Wszystko było prefekcyjnie... Niestety później jak zaczynałem stopniowo kojarzyć to nawet w stanie D/D występują objawy somatyczne nerwicy, im większe D/D tym mniej czuć, oczywiście jak D/D trochę schodzi i chroniczne zmęczenie tzn. pod wieczór, to.. też czuć mniej.
Dostałem go od ciągłej próby wyłączania uczuć, i tka udało się lol, nie pytajcie po co to robiłem, bo sam nie wiem, wtedy był jakiś cel, ale głupi.
Do rzeczy, czy jak pozbęde się tego stanu awaryjnego, to wszystko wraca do normy ? przede wszystkim nerwicy.
Czy dalej muszę stąpać jak po cienkiej linie między wieżowcami, w moim wypadku.. już nawet myśl w stylu 'oo ta szklanka spadanie' powoduje ścisk żołądka, albo jakieś odbekanie, to troche przesada

Czy to wraca do normy, czy nadal żyjecie z jakąś 100 razy większą ostrożnością, czy tak mieliście ? W stosunku do tego co napisałem wcześniej sam nie wiem, co sądzić. Z taka 'ostrożnościa' nie da się w pełni funckjonować.
Byłem u terapeutki po 2 miesiącach od kiedy dostałem D/D zajmuję się ona EMDR, pracą z ciałem, cbt, generalnie specjalistka od traumy etc. Stwierdziła między wierszami, że D/D nie mam, fakt u niej bardziej żywiołowo jakoś sie zachowywałem i tez przyszedłem do niej po 2 miesiącach. A na początku sprawdzając encyklopedie objawów niestety 90% pokrywało się, ba nawet brak mimiki twarzy, totalne zombii, kazdy człowiek wyglądał tak samo etc.
Nie dociekam co mam, nazewnictwo jest czasami nie ważne to się łączy(niesety nie zapytałęm jej co mam


Zastanawiałem się, czy to nie jakieś PTSD, ale ona nic nie stwierdziła na ten temat, no i niestety zaleciła dla mnie terapie psychodynamiczną, żeby połączyć te emocje etc. nie wiem czy to dobry pomysł, sama tez robi CBT, no ale nie wiem, trochę mi się pomieszało.