U mnie mąż kiepsko sobie z tym radzi.
Wywala mnie z łózka i każe się ogarnąć.
Nie pomagają tłumaczenia, że potrzebuję się wyryczeć bo mam gorszy dzień... Twierdzi, że się niepotrzebnie nakręcam.
Wiem, że osobie która nie ma nerwicy cięzko jest ogarnąć temat. On uważa, że musze przestać o tym ciągle myśle,ć a nie się nakręcać i "Pa, Mała" , a mnie jego podejscie jeszcze bardziej nakręca.

Odwróci się du*pą i idzie sobie...
Ogólnie mąż ma problemy z okazywaniem uczuć, ale mógłby się ogarnąć.