prawie-wolna-zostal-jeden-objaw-t4898.html
Obecnie od prawie 2 miesiecy jestem calkowicie wolna od objawow. W tym czasie a dokladnie 3 tygodnie temu pochowalam swoja babcie, ktora sie opiekowalam a ktora chorowala i nawet w obliczu tej dla mnie osobistej tragedii zaburzenie mi nie wrocilo.
Byc moze zwiazane to bylo z tym ze 3 dni sporo plakalam bo bylam zzyta z babcia, czulam sie nieswojo i inaczej ale staralam sie nie identyfikowac tego z zaburzeniem a jedynie z zaloba, potrzeba odreagowania smutku normalnego w takiej okolicznosci.
Nerwica ogolnie u mnie trwala ponad poltora roku a liczac pierwsze symptomy wypalenia emocjonalnego prawie 2 lata. Poltora roku jednak trwalo dochodzenie do siebie z czego pierwszy rok byl najtrudniejszy a ostatnie pol roku mimo ze pisalam w pierwszym temacie ze zostal mi jeden objaw to pozniej sie okazalo ze jednak nagle moze wrocic sporo objawow

Wszystko to co napisalam w tym pierwszy temacie podtrzymuje i juz nie bede tutaj sie o tym rozpisywala o swojej histori, nie bede tez pisala o tym jak ignorowalam objawy czy natrectwa, jak wychodzilam temu co trzeba naprzeciw i jak na wiele objawow i natrectw sobie przyzwalalam. Bo to jest opisane w artykulach a i tak kazdy z zaburzeniem pomysli pewnie ze nie da sie tak zrobic bo to jest za silne, dopoki sam nie bedzie mocno i nieustepliwie probowal.
Cale moje wychodzenie z zaburzenia nerwicowego i depersonalizacji opieralo sie na znajomosci i rozumieniu ich mechanizmow. Byc moze od razu zripostujecie zw Wy tez znacie te mecyhanizmy...ale czy faktycznie w nie nieustepliwie probujesz wierzyc, akceptowac i rozumiec? Ja na poczatku tylko znalam. Aby poznac mechanizmy polecam wszystkie arty na forum i teraz takze dostepne nagrania, na spokojnie sie z nimi zapoznawajcie bo sa to tresci calkowicie wyjasniajace te stany, jesli chlopaki i dziewczyny nie dostana za to nagrody kiedys to bede mocno zdziwiona

Ale polecam takze Oswoic lek chociaz kto poczyta forum to juz tej ksiazki nie musi bo nie znajdzie tam nic nowego ale oprocz tej ksiazki polecam rowniez Skuteczna samopomoc dla swoich lekow i chociaz takze w niej mechanizmy nerwicy sa tym samym co wszedzie to warto ta ksiazke przeczytac, szczegolnie ze autorka stawia mocny nacisk takze na akceptacje i jest psychiatra co jakos czlowieka umacnia (glupie ale prawdzie

Jak juz poznamy mechanizmy to teraz zastanowmy sie czy tak naprawde wierzymy ze wszystko co nam sie dzieje, nasze objawy, natrectwa, sa wynikiem wlasnie tych mechanizmow i ze nic wiecej nam sie od tego nie stanie. Oczywiscie malo kto w to wierzy dlatego do tej wiary trzeba dazyc niestrudzenie, jakby tam po drugiej stronie czekal skarb ogromnej wartosci bo przeciez w koncu czeka!
I tu moim wyznacznikiem byla lista stworzona przez vica co-utrudnia-przeszkadza-w-odburzeniu-t4298.html ktory swiadomie czy nieswiadomie stworzyl tym instrukcje jak nie wychodzic z nerwicy

U mnie wszystkie te punkty wymienione lezaly i od tego zaczelam, od zmiany podejscia do objawow i natrectw. Czyli oczywiscie nie obylo sie bez przyzwalania na nie, to po pierwsze, po drugie nie obylo sie bez podejscia do nich z humorem w postaci wlasnych smiesznych komentarzy o objawach czy natretach.
U mnie nie sprawdzalo sie i podejrzewam u duzej wiekszosci sie nie sprawdza tlumaczenie sobie. To jest dobre na chwile i krotko bo za moment jest to samo, dlatego kazdy objaw i kazde natrectwo:
- akceptowalam jako cos co wynika wlasnie z tych mechanizmow nerwicy, derealizacji i samego leku
- i mimo ze mialam miliard watpliwosci uparcie w to wierzylam robiac na zlosc obawom
i tak naprawde to bylo moje cale kompendium co do traktowania mojego zaburzenia. Opieralo sie ono na umacnianiu wiary w to ze to wszystko pochodzi od stanow lekowych. A pomoca w tym bylo i to tak zwane ryzyk fizyk i ignorowanie i zajmowanie mysli i osmieszajace komentarze, akceptacja i przyzwalanie na to wszystko (to jest mega wazne!) i zawsze sobie dodawalam w myslach na koniec ze - w koncu miniesz a ja sama zdziwie sie ze to naprawde sie stalo

W sumie to faktycznie dziwie sie do dzis

Mysli natretne traktowalam jak przejezdzajacy pociag, ktory czasem zatrzymuje sie na stacji bo go zauwazam lub jedzie dalej bo przyzwalam i przepuszczam bez tej uwagi.
Najwazniejsza rzecz to ignorowanie pomimo tego ze bardzo sie boimy ignorowac bo moze jednak sie cos stanie, no ale trzeba i warto wtedy wyobrazac sobie jak dzieki temu w koncu ta kurtyna opada.
Tak wiec widzicie sami ze zadnych nowosci nie napisalam

Nie stosowalam srodkow farmakologicznych, nie chodzilam tez jakos wytrwale na terapie wiec jakby ktos z Was o to chcial mnie pytac na PW to nie warto bo sie nie znam ani na lekach ani na terapii. Do psychologa chodzilam w ostatnim polroczu pare razy probujac sobie ulozyc pare spraw z uwagi na moj dawny toksyczny zwiazek. I doszlam do wniosku ze po prostu tak trafilam i trudno mi sie bylo z niego wyrwac. Ale to bylo minelo i staram sie to calkiem zostawic za soba.
Na pewno trzeba uwazac na kryzysy aby nie siedziec w nich tygodniami. W ciagu calego okresu meczarni zaburzeniowej tak wiele razy potrafily mi sie zmienic tresci natrectw, objawy, samopoczucie ze nie sposob by bylo to wszystko wymienic. Mozna sie zapomniec i wpasc w cug jak alkoholik

Krzyczalam sobie w glowie wtedy tak to nerwica! Znam mechanizmy! Rozumiem je! to jest to i kropka a mysl traktowalam jak babel w nosie bez znaczenia a przynajmniej sie staralam.
Jest to trudne, w koncu poltora roku minelo u mnie zanim to przyswoilam ale jest to warte calego tego zachodu.
Zeby wyjsc z nerwicy trzeba zmienic diametralnie myslenie o samej nerwicy o tych objawach, natrectwach, jak traktuje sie to jako naszego wroga to stawiamy sie w opozycji do tego i ciagle wydaje nam sie ze musimy cudowac aby z tego wyjsc. A tu szarpanie sie nic nie da.
Moze to zabrzmi glupio ale do nerwicy trzeba podejsc na spokojnie, z rozwaga i humorem. A jak sie zanurzymy w kryzysie to dac sobie odetchnac i szybko ponownie sie zbierac do kupy.
Ukladalam sobie tez swoje zycie, zalatwialam prace powoli, uczylam sie choc na poczatku zaburzenie wylaczylo mnie z aktywnego zycia, to potem jednak powoli wracalam do w miare zwyczajnej aktywnosci nawet jak bylo mi zle. Na sile trzeba to robic bo zycie mimo nerwicy czy dd sie nie skonczylo, swiat sie nie zatrzymal.
Bardzo dziekue Tobie miesinia, Tobie Kamien, Anetka, Wojtek, ddd, nierealna i nerwusek, dziekuje Divovi Ciasteczkowi i innym administratorom i moderatorom ze probuja stale tworzyc tu jakis krag pomocy. Wasza pomoc na czacie, forum byla niezastapiona, w sumie to nie wiem jakby sie moj los potoczyl bez tego i tych wszystkich informacji. Na pewno jakos ale jednak pomoglam sobie tym bardzo.
Dziekuje Tobie Marianno ze zechialas czytac moje maile

I osobno Tobie Victor :*** za cale potrzebne i bardzo szczere wsparcie w kryzysach oraz za to ze mialam mozliwosc poznac Cie na innym gruncie


A teraz chce przejsc do pewnego sedna, ze teraz wlasnie jak kurtyna opadla mojego zaburzenia moge sobie swobodnie myslec o wszystkim, robic co chce i nie ma juz w mojej glowie numeru jeden w postaci natrectw czy objawow.
Sama zawsze zastanawialam sie czy wszystko na pewno mija i czy zawsze takie mysli bede miala. Moje glowne objawy to:
dd
-uczucie ze nic nie jest realne
-ciagle mysli czy to co robie jest nieprawdzie
-kazdy ruch wiaze sie z pytaniem po co to obie i kto to robi

-kazde slowo to od razu kto to mowi i kto to robi
-strach przed schizofrenia
-czuje sie jakbym czesto nie rozumiala zycia i swiata
-glupie pytania o sens zycia i strach wtedy ze nie rozumiem go
-uczucie ze mam tyle mysli ze mi glowa wybuchnie
-uczucie ze stracilam swoje ego czy tozsamosc
-nie wiem co to znaczy byc czlowiekiem
-objawy wzrokowe na jasnym tle pelno malych kropeczek czarnych
- poczucie ze nikt nie ma takich objawow tylko ja, nawet teraz to pisze i mysle a po co to pisze skoro tego nikt nie ma
- uczucie ze nawet to forum nie jest realne a ja sobie to wszystko wymyslilam
- brak pewnosci czy to co robie juz sie kiedys nie wydarzylo, takie pogubienie w przeszlosci i przyszlosci
- rowniez nie czuje lecacego czasu jakbym wypadla z jego obiegu
- nierealnosc moich bliskich i tego ze sa moimi bliskimi, to znaczy wiem to ale wydaje mi sie to niemozliwe
- nie czuje emocji do bliskich mi osob
- nie wiem czy kocham kogos czy nie
- patrzac na moje rece czuje strach bo ne sa dziwnie, jak nie moje wygladaja jak jakies szpony
- nogi mam tez znieczulone jakby, jak ide to mysle jak to mozliwe ze ja wogole chodze
- poczucie snu na jawie, mam nawet taka mgle przed oczami jak podczas snu (cos takiego, trudno to wyjasnic)
- dziwne jazdy ze nie wiem jak dziala swiat i jak funkcjonuje
- (slabo) ale czuje ze nie wiem kim jestem choc okresami tego nie mam
- uciski w glowie i uczucie jakby mi ktos trzymal z tylu glowe i sciskal mozg w srodku
- braki koncentracji i ciagle czuje sie zmeczona, jakbym nie spala ze 4 dni pod rzad
- uczucie ze nie mam przyszlosci ze jestem tylko teraz i nic nie istnieje (ziezko opisac slowami)
- poczucie ze jestem jakas lekka jakbym byla duchem i tylko oczami wszystko odbierala
nerwica, depresja
- zatykanie
- bula w gardle
- nagle zawroty krotkie i silne
- nudnosci i brak apetytu
- trudnosci w polykaniu
- mrowienie w nogach i skurcze lydek
- mega oslabienie
- ciagly niepokoj
- ataki paniki
- bra motywacji do zycia, do wstawania z lozka
- smutek, przygnebienie, anhedonia
mysli
- natretne mysli i strach przed zwariowaniem, nie wytrzymaniem i strach ze cos sobie moge zrobic, strach przed tym ze zaczne sie ciac albo polelnie samobojstwo
- pelno mysli egzystencjalnych od znaczeniu swiata do znaczenia malej mrowki

- mysli urwane z choinki zupelnie bezsensowne i powodujece lek, dla przykladu... czemu spadochron sie otwiera...od razu mialam mysli ze pewnie zwariowalam ze tak mysle
W tym wszystkim stale pomagalo umacnianie wiary ze to jest od zaburzen lekowych i jest to normalne dla tych stanow. Im mniej sie dziwilam swoim objawom i mysla tym lepiej na tym z czasem wychodzilam, bo raz ze nie szukalam wyjasnien w ciezkich chorobach to akceptowalam fakt ze w tym tak jest i cwiczylam cierpliwosc.
Te wszystkie objawy minely mi, ustapily, moge teraz lezec sobie i czytac ksiazke i nie mam natrectw, niepokoju i innych objawow. A z tymi myslami to jest prawda!!!! Jak znika zaburzenie nie przychodza zadne mysli natretne do glowy, a jak przychodzi nagle urwana z choinki mysl (co jest normalne dla ludzi!!! 80 % mysli to bezsensowne dywagacje!) to nie ma juz leku!!! Po prostu mysl i tyle nie analizujemy jej lekowo!!!!
Analiza mija!!!!
Tak wiec ja czuje sie normalnie. Czy nerwica byla mi potrzebna? Tego akurat nie potwierdzam


Pewnie to jest zalezne od osoby, przypadku i sytuacji.
Po prostu byla i juz, a jak nerwica przychodzi to nie ma innego wyjscia jak sie z niej wyplatac, bo my od samgo poczatku po prostu sie w to sami wplatujemy.
I dlatego interesowal mnie temat nawrotow. Zawsze sie zastanawialam czy jak z tego wyjde i bede myslala o tym, czy np czytala posty czyjes na forum to mi to wroci?
Poklikalam sobie nawet kiedys z paroma osobami ktore takie nawroty mialy i doszlam do chyba waznego wniosku. Wszystkie te osoby traktowaly nerwice nawet po wyjsciu z niej jak wroga. Baly sie i tych natrectw i objawow i nie chcialy nawet o tym slyszec ani myslec.
To nawet w sumie mozna by powiedziec ze oczywiste spojrzenie na nerwice, na pewno zaburzenie to jest pielko na ziemi bo inne slowa nie oddaja powagi tego jak sie w tym mozna czuc i jaka miec kaszane w glowie.
Ale tu znowu wychodzi czy my znamy i rozumiemy mechanizmy lekowe? Skoro tak to przeciez one dokladnie wyjasniaja ze nerwica jest w nas, ze to wynika z naszych emocji a wszelkie mysli, natrectwa, objawy sa tez tego efektem.
Wiec dlaczego robic z tego sobie wroga na cale zycie? Po co sie przed tym trzasc skoro juz raz przez niewlasciwe od poczatku zrozumienie przezywalismy pieklo, teraz pora na inny stosunek do zaburzenia. Rozumiejacy stosunek, i jak pisalam wczesniej spokojny, wyrachowany i humorystyczny.
Do tego czesto chce sie wyjsc z nerwicy zapominaniem o niej a nawet wypieraniem, to tez zauwazylam maja osoby z nawrotami, tu niby wszystko wiedzieli ale o tej nerwicy na sile zapominali, nie chcieli miec z nia nic doczynienia. Oczywiscie nie warto zajmowac sie nerwica codzienie i objawami ale to ze jestesmy czy bylismy zaburzeni to sa oczywiste fakty i zapominanie o nerwicy jest tez droga do tego aby ona ustapila (jestem tego pewna) ale po prawdzie mysle ze jak potem w trudnej chwili przyjdzie mysl i natrectwo to my stale mamy zly stosunek do samej nerwicy i jej mechanizmow i objawow.
Bo to nie jest swiadomosc zaburzenia a calkowite wyparcie.
Moze to troche zawile opisalam

Bo mozna je akceptowac, ignorowac, zajmowac tez oczywiscie czas i mysli, miec jak to Divin mowi inne takze otoczenie myslowe ( i to w duzym procencie czasu!), jednak w koncu nie mozna stale traktowac nerwicy jako tylko tragedii ale jako cos co sie moze zdarzyc kazdemu i nie jest to dziwne.
Nawet na forum mozna zauwazyc ze jak komus troche sie polepszy to juz od razu ucieka od tych tematow jak najdalej sie da tylko po to aby nastepny kryzys znowu trwal pol roku...nie wiem po co takie wypieranie wlasnego zaburzenia i objawow wynikajacych z wlasnych emocji chociaz wiem ze to z uwagi na to ze ma sie dosc cierpienia tyle ze to jest takie na krotka mete, troche jak z lekami. Uspokoilismy sie ale nadal nie wierzymy do konca i nie akceptujemy do konca.
To tyle

Z forum nie znikam, wedle mozliwosci czasowych bede wpadala ale prosze o wyrozumialosc i litosc jesli chodzi o PW bo ja nie mam zdolnosci jak nasi admini walic 40 stron tekstu jak z rekawa


tak, tak, mloda i glupiutka

Ty tez mozesz!
Pozdrawiam
Wasza Syli :****