
Przyznam, że nie zaglądałam tu od grudnia i zbytnio nie udzielałam się, gdyz maturka




Dodałam juz wczesniej podobny post (rok temu)- małe podsumowanie zakonczenie-t8932.html
Ten równiez ma podobny wydźwięk, ale troszeczkę z innej perspektywy. Przede wszystkim, moim głównym wnioskiem na temat nerwicy w tym roku jest : CIĄGŁA PRACA NAD SOBĄ!
Jak się okazuje, ostatni rok liceum był bardzo wymagający. Duży natłok nauki, wymagający nauczyciele, a z drugiej strony rodzice i wszystko praktycznie naraz ( Tu zwracam się przy okazji do maturzystów. Nie zawracajcie sobie głowy ocenami na świadectwie ! Świadectwo z ocenami rzadko ma znaczenia, a tylko przysporzy wam wiecej stresu).
A jak z nerwica przez ten rok ? Przyznam, ze ten czas, od czerwca tamtego roku wspominam całkiem dobrze. Nerwica około 3-4 razy w roku chciała mnie wciągnąć w swoją "zabawę",najeżdżając na moj tak zwany konik (czyli lęk przed "samobojem") Co było moim lekarstwem na chwile słabości ? Przyzwolenie sobie na to. Pogodzenie sie z tym i udzielenie wsparcia samej sobie. Nie jesteśmy robotami. Mamy prawo płakać, mieć czasami egzystencjalne myśli albo wybuchy złości. Ja pozwoliłam się wciągnąć w gry nerwicy i uwazam, ze tak moze sie stać i to nic strasznego, bo jestem na to gotowa. Za kazdym razem staram sie wyciągnąc nowe wnioski i "rozmawiam sama ze sobą". Teraz mam okres lęku typowego dla normalnej, młodej osoby jakim jest nowy krok w zyciu (nowe mieszkanie, studia, chęć podjęcia pierwszej pracy na okres wakacyjny). Czasami przez to mam natłok myśli, ze to mnie przerośnie, ze sobie nie poradzę . Moim zdaniem to wszystko bardzo duże i szybkie zmiany, a jakikolwiek spadek nastroju , czas przygnębienia jest.. NORMALNY. Przyzwalam na niego i na myśli, które sie pojawiają. NIe bronię się, nie krzycze zrozpaczona, ze to cholerstwo wróciło. Przyzwalam na to i to będzie moje nowe meritum na najblizszy czas (czyli typowe lekcje DiVovica w normalnym zyciu


Więc moi kochani maturzyści i nie tylko, wpadając tutaj zycze wszystkim wytrwałości i otwartości na rozne zmiany. Rowniez kocham swoją strefę bezpieczeństwa (dom). Jednak wiem, że jak w niej zostanę, to nigdy nie będę miała szansy na rozwój, na poznanie nowych ludzi, nowego miasta itp Moim zdaniem, strach przed zmianami jest normalny, ale wazne, by sie nie zagubić i nie dać mu przejmowac znowu kontroli nad naszym zyciem



Pozdrawiam
