

Wszystkich wam życzę powodzenia

I oby dalej to szło w dobrą stronę do odburzenia! trzymam kcuiki!nadzieja1234 pisze: ↑25 sierpnia 2019, o 11:43Hej, nie wchodzę tutaj już, jednak coś mnie popchnęło do tego, aby wam jednak napisać posta który być może was troszkę zmotywuje, jako osoba która dość sporo narzekała tutaj na forum i właściwie miała wiecznie zakręcone na jednym punkcie wkręty i nie mogła tego pojąć dlaczego to ją spotkało i dlaczego jej życie będzie zawsze już straszne .... a już takie nie jestto lęk pchał mnie w stronę takich myśli, kiedy wkroczyła w moje życie akceptacja, szacunek do siebie, wyrozumiałość i dystans to wszystko zaczęło układać się w jedną całość a zaburzenie ustępowało
czasem bywa że coś tam wróci jednak już wiem, że w żadnym wypadku mi to nic nie może zrobić
czyli mogę spokojnie wtedy kontynuować to co robię i skupiać się na życiu a nie siedzieć w swojej głowie.
Wszystkich wam życzę powodzenia![]()
Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 07:49Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 08:14Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 07:49Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 08:14Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 07:49Gratuluję i zazdroszczę, oby Ci się wiodło jak najlepiej bo u mnie co raz gorzej, wpadłem w wielki kryzys, który pcha mnie w odmęty choroby psychicznej (milion myśli negatywnych, rozmowa ze sobą) do wielkiego ucisku w klatce piersiowej i potężnych duszności w których sam muszę łapać powietrze bo inaczej nie oddycham.
No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 08:14
Strasznie się przejmujesz tymi dusznościami, bo piszesz o tym w 3 kolejnych postach.. Tak naprawdę nie akceptujesz tego.. Nie ma złotej rady jak sobie poradzić, bo pierwszym krokiem jest akceptacja u której Ciebie nie widać.. Przyjmij to po prostu ze w najbliższym czasie tak będzie.. Nie próbuj się tego pozbywać na siłę.. To oczywiście nieprzyjemne w odczuwaniu, zresztą jak każdy inny objaw nerwicy, ale nie ma wyjścia.. Co z tego że tak masz, nie udusisz się..
Powiem Ci tak.Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37
W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.
To nie przejdzie po jednej akceptacji i olewaniu.. A jak ślub bo pamiętam Twoje obawy okrutne?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 08:37
W sumie aż głupio mi, że po takim okresie z nerwicą ona dała mi tak popalić. Natomiast było już dobrze z 2 lata, czasami trochę gorzej, czasami lepiej. Teraz doszedł ślub, zmiana pracy, zawodu, dalekie wakacje i mnie tak ścieło z nóg, że najchętniej bym chciał się powiesić i skończyć z tymi olbrzymimi cierpieniami.
O dziwo było cudownie tj. Nie tak, ze nerwica puściła, nie nie. Modlilem sie caly czas i pozwolilem sobie na objawy, bylo mi bardzo duszno tak jak mowilem ze będzie, ale wytrzymałem i bylem szczęśliwy.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 13:42To nie przejdzie po jednej akceptacji i olewaniu.. A jak ślub bo pamiętam Twoje obawy okrutne?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 09:16
No niestety nie ma innej drogi jak przyjąć to cierpienie... Wiem że ciężko, ja też miałam ok, potem znowu coś i trzeba cały czas przestać dziwić się objawom, bo przecież je znasz a dajesz się wkręcac.. Nie martw się, po ślubie ochloniesz.. Kiedy masz ślub?
Wiesz nie jestem lekarzem więc nie wiem ale jeśli te duszności są nerwicowe to poprostu widać że ich nie akceptujesz no caly czas nad tym ubolewasz.. A widzisz.. Pamiętam Twoje obawy przed ślubem a nie było jak myślałes, wiec nerwa to jedna wielka fikcja...Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 19:17O dziwo było cudownie tj. Nie tak, ze nerwica puściła, nie nie. Modlilem sie caly czas i pozwolilem sobie na objawy, bylo mi bardzo duszno tak jak mowilem ze będzie, ale wytrzymałem i bylem szczęśliwy.zagrody123456 pisze: ↑22 września 2019, o 13:42To nie przejdzie po jednej akceptacji i olewaniu.. A jak ślub bo pamiętam Twoje obawy okrutne?Sasuke pisze: ↑22 września 2019, o 09:19
No właśnie teraz jestem 2 tyg po ślubie, jestem na podróży poślubnej a tak mnie wykręciło, będę tego żałował do końca życia. Najgorsze jest to, że jak jechałem w nocy na lotnisku to miałem wielkie duszności + czułem jak traciłem na chwilę obraz (zatracałem się) tak jakby mi się mózg zwieszał na sekundę i całe zdrętwiałe ręcę to wywołało we mnie spory lęk bo pomimo, że starałem się to olewać, przyjmować to było tylko gorzej.
Później na samym weselu było juz ok. Wszyscy zadowoleni, ja potanczylem i rozluznilem sie. Ja potrafiłbym byc zyciowym wojownikiem z całą paletą objawów, natomiast duszności, ktore mam czuje sie troche tak jakby sie laczyly z astma i hiperwentylacja no i po prostu nie da sie. Ryzkuje, walcze, ale ja po prostu nie potrafie oddychać (lek na astme nie pomaga) ,sciska mnie na prawde mocno w klatce i promieniuje do gory ,nie pozwalajac nabrac powietrza. Jak nie bylem takim wrakiem 5 miesięcy temu to bez większego problemu robiłem 30 km po górach.
Problemem jest samo oddychanie ,teraz siedze na lotnisku i znow lot 9 h.
Nie czuje jakiegoś większego lęku, ale duszności i owszem, jak tu jechałem to mialem mega duszności w aucie, wysiadłem, poszedłem na lotnisko, juz mi lepiej. Wziąłem sobie alpragen w malej dawce dla spokoju.