
Pewnego człowieka spotkało nieszczęście – wpadł do bagna i zaczął szlochać w poczuciu beznadziejności .



Jacy z nich dobrzy ludzie , jak się o mnie martwią ... - pomyślał człowiek i szlochał coraz głośniej . Bagno , do którego wpadł , powiększało się od jego łez i od łez innych dobrych ludzi .

- Przestań ryczeć !!! Chcesz utonąć czy się wydostać ? Złap lepiej linę , którą Ci rzucam, trzymaj się mocno i przebieraj nogami , to może wspólnymi siłami wyciągniemy Cię z tego bagna

Tonący nie zrozumiał tej troski o jego życie i uznał moje zachowanie za bezczelność , za całkowity brak współczucia . Zdenerwował się i pogonił mnie , oskarżając mnie o obojętność , nieznajomość sytuacji , bezduszność i okrucieństwo... Odeszłam , przywiązując linę do pobliskiego drzewa.... Mijał czas ... Łzy człowieka oraz jego współczujących przyjaciół lały się strumieniami , a bagno się powiększało . Gdy podeszło człowiekowi do gardła , chęć życia stała się silniejsza od chęci rozczulania się nad sobą . Człowiekowi nie pozostało nic innego, jak złapać linę przywiązaną do drzewa . Wiele wysiłku i czasu kosztowało go wydostanie się na brzeg , ale w końcu człowiek wylazł z bagna .



Wówczas obstąpili go wszyscy współczujący i zaczęli płakać ze szczęścia, że tego dokonał…


Wpis ten kieruję do wszystkich niedowiarków



schanis22

