Witam wszystkich na forum jestem w sumie od wczoraj i nie wiem czy to dobrze czy zle ale juz nie wiem co robic

Czuje sie jak cipka lamentujaca

ale to jest ponad moje sily a leczenie mi nie pomaga zwyczajnie. Rok temu mialem stresa przed egzaminami, i ogolnie mialem pierwsze objawy na ktore nie zwrocilem uwagi pamietam ze sie bardzo pocilem ponad miare. W dniu egzaminu a dokladnie po nim zrobilo mi sie strasznie zle i slabo, zaczelo mna telepac, ledwo wrocilem do domu, czulem ze jezyk mi dretwieje i ze nogi mam tak slabe ze mdleje. Nie czulem sie jakis zdenerwowany ale mialem wielki lek o zycie bo czulem ze cos niedobrego ze mna sie zaczyna dziac. Nie moglem sie uspokoic i stany te trwaly 3 dni, ciagle mnie telepalo i bylo mi strasznie slabo i jakos niedobrze, mialem w glowie dziwne uczucie jakby pomieszania zmyslow.
Poszedlem 4 dnia do lekarza bo pomyslalem ze to moze cukrzyca i mi cukier spada

Nie powiem bo przejela sie mna doktorowa i zrobili mi duzo badan ktore wyszly dobrze.
Nigdy wczesniej nie czulem sie tak jak wtedy. Potem bylo coraz gorzej zaczelem miec problemy ze spaniem i dostawalem naglych atakow silnego leku o zdrowie, mialem mysli ze umieram jakby mi ktos gadal ze umieram w glowie doslownie.
No i przyszla derealizacja

to jest apokalipsa

cos takiego trudno opisywac wszystko inaczej sie odczuwa i odbiera zupelnie jakbym codziennie rodzil sie na nowo, jakbym zatracil swoje jestestwo. Moja ciotka jest psychologiem...biegiem do niej a ta mnie podeslala do kolezanki.
Kolezanka jest specjalista od stanow lekowych wiec bylem ucieszony jak mi powiedziala ze to lek. Poszedlem tez do psychiatry dostalem asentre i natychmiast ja bralem. Przyszlo polepszenie stanow ale trwalo tylko 3 miesiace, w tym czasie chodzilem tez na ta terapie, doszlismy do wniosku ze powodem jest u mnie wychowywanie sie bez ojca i mam problemy przez to z rozumieniem sytuacji stresujacych.
Niestety

po 3 miesiacach znowu dostalem atakow paniki, zmienil mi moj lekarz lek ale po nim dostalem goraczki i takich jazd ze nie zycze najgorszemu wrogowi

od tamtej pory boje sie brac lekow bo ta jazda byla okropna, nie do wytrzymania

nie moge sie pozbierac, na terapie chodze ale coraz mniej widze ta radosc co na poczatku, wydaje mi sie ze nie wiem co mam juz mowic tej psycholog. Ja po prostu sie zle czuje caly czas

a obecnie to mam tak duze leki ze nie chodze prawie juz nigdzie a do sklepu ostatnio pojechalme taksowka

czuje sie jak cipka zyciowa ale te stany sa tak silne ze nie daje juz rady.
przyznam ze nie chce czytac forum bo psycholog mi zabronila juz na samym poczatku czytac cokolwiek bo powiedziala ze strasznie mi to zaszkodzi. ale nie daje juz rady i mysle o tym zeby sie zabic

mam straszne ataki po kilka w ciagu dnia, mysli ze umieram mam nawet wizje ze leze umierajacy. najgorsze jest uczucie wyobcowania, jakbym byl innym czlowiekiem niz kiedys, mam straszne uczucie obcosci pokoju swojego domu ze mam ochote krzyczec ze strachu i czasem zamykam oczy zeby tego nie wiedziec

nie chce taki byc i nigdy taki nie bylem teraz boje sie wszystkiego!
prosze pomozcie mi cokolwiek bo jest gorzej niz na poczatku

dodam ze ciagle odczuwam lek ale nie wiem czego sie boje czuje lek

mam uczucie ze chyba zwariowalem.