Witam, zacznijmy od tego, że przez ok. 10 miesięcy popalałem codziennie marihuane. Dostałem ataku paniki i myk, włączyła się derealizacja. Jak pewnie wszyscy wiecie na początku myśli, że zupełnie postradałem zmysły, schizofrenia, tętniaki itd. Od tego momentu minęły ponad 3 miesiące i derealizacja jest minimalna. Miałem nawet 2 przebłyski normalności, ale oczywiście tak bardzo się bałem, że derealizacja wróci, że wróciła. Od ostatniego przebłysku mineło ok. 1.5 miesiąca i jest problem. Chodzi o muzykę. jak tylko usłyszę gdzieś kawałek piosenki, czy to w radiu czy w tv nawet podczas reklam od razu zaczyna mi się sama w głowie powtarzać. Nie słyszę jej fizycznie. Chodzi mi tylko po głowie tak jak każdemu kiedyś w naszym życiu chodziła jakaś piosenka. Tyle, że u mnie jest to nadzwyczaj częste, a w zasadzie nie ma godziny bez muzyki. No chyba, że jestem czymś zajęty albo pijany ;d Czy to objaw derealizacji czy może jakiejś nerwicy natręctw? U lekarza nie byłem. Może jakieś leki? Mam nadzieję, że ktoś coś ciekawego wymyśli. Z góry dziękuję i powodzonka
Dodam jeszczę, że raczej zawsze miałem dobry słuch muzyczny, wyczucie rytmu i łatwość nauki języków obcych.