Chwilę czasu chodziłem z tym pytaniem ,aby w końcu je zadać na łamach tego szanownego forum.
EMOCJE
Nie wiem czy to wynika z przeczytanych książek Alexandra Lowena czy po prostu terapii Gestalt na którą uczęszczam, ale czy nie jest prawdą że wszystkie nasze nerwice/depresje/bóle/choroby nie są wynikiem tłumienia emocji ? Nie radzenia sobie z nimi ? Sam Lowen był uczniem Reicha (psychoanalityk austriacki ), który wychodził z założenia że każda z wcześniej wymienionych przyczyn, wynika z niezdrowych emocji których nie potrafimy wyrazić szczerze bez odłączania się od naszego EGO. Tutaj na forum zauważyłem , że często jest podkreślane jest NIENADAWANIE wartości , myślom, emocjom , objawom. A czy nie zdrowiej by było, gdybyśmy się nauczyli zdrowo wyrażać te wszystkie smutki, apatie , żale, rozgoryczenia właśnie przez 2 fundamentalne emocje które w nas funkcjonują czyli GNIEW i SMUTEK ?
Być może opacznie zrozumiałem niektóre wpisy , nie doczytałem , zinterpretowałem to tak jak ja chciałem , tylko że właśnie czasem odnoszę wrażenie że wychodzeniem z nerwicy tutaj jest po części przysypanie tego kupką piasku, tych właśnie emocji , olaniem ich, na nienadawaniu im wartości... Rozumiem że jest to najwyższy z możliwych poziomów samoświadomości, ale mnie w tej całej układance właśnie brakuje prawdziwego wyrażenia tych podstawowwych dziecięcych emocji . Poprzez prawdziwy rzewny płacz, czy też czysty , nieskazitelny gniew. Takie coś potrafi oczyścić, sprawić że nasza dusza zaczyna z nową Tabula Rasa w swoim życiu .
Wszysccy na tym forum dążymy w końcu do tej prawdziwej równowagi wewnętrznej i "odburzenia" . Tylko zastanawiałem się po prostu czy aby ten element który wcześniej nie wymieniłem , nie jest aby niezbędny...
Zapraszam wszystkich do dyskusji .
Pozdrawiam
Grześ
P.S. W zależności od wyniku tejże dyskusji oraz wolnego czasu, postaram się wyłuskać z ksiażki Lowena najważniejsze aspekty uwalaniania emocji , w oddzielnym wątku
