Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ty i twoj cien

Pogaduchy, w dwóch słowach - DOWOLNY TEMAT:)
ODPOWIEDZ
relaks
Świeżak na forum
Posty: 1
Rejestracja: 3 sierpnia 2016, o 08:59

18 sierpnia 2016, o 15:12

Witam, z gory prosilbym o:
- przeniesienie tego to odpowiedniego dzialu, jezeli istnieje takowy (bardziej pasujacy do tematu), oraz
- o wybaczenie jesli kogos razi nie uzywanie polskich znakow diaktrycznych (nie pisze tutaj publikacji wiec, sorry ;) ) - bede ich uzywac tylko tam gdzie jest to absolutnie konieczne.

Jako ze jestem juz na wylocie, a wlasciwie tak czuje (a moze mi sie tylko tak wydaje, boo :P), chcialbym sie podzielic paroma przemysleniami na temat stanu rzeczy jaki wystepuje w calej tej "grze" w jaka gramy ze soba.
Krotko moja zabawa zaczela sie jakies 6 lat temu, w trakcie ciezkiego momentu gdzie, decyzja o rozstaniu sie z aktualna partnerka, polaczyla sie z przeszloscia zwiazana z poprzednia (ktora snula sie za mna jak smrod po gaciach) i ojcem, ktory po 7 latach absytencji znowu zaczal chlac (zawodowy alkoholik z duzym stazem) - oczywiscie nie musze tutaj duzo mowic ze dla mnie to ze ojciec sobie radzil, mialo duze znaczenie, w kwestii: "Dam rade, bo on dal, ta sama krew, etc - wiec dziala rowniez odwrotnosc - on sie wypiepszyl to ja tez", oraz pewnie setki innych rzeczy. Nie bede tutaj wchodzil w szczegoly poniewaz to jak sie cos zaczyna, a to co sie z tym robi, to dwie rozne rzeczy wg. mnie (inaczej mowiac, jak wlazles to jedno - zaspokoisz swoja ciekawosc najwyzej, ale to co Ci sie potem dzieje to drugie - nie potrzeba Ci wiedziec pierwszego, zeby poradzic sobie z tym drugim, natomiast dziala w druga strone - im blizej bedziesz poradzenia sobie, tym wiecej bedziesz widzial jak to sie stalo - zaczynalo - w skrocie dziala).

Wiec do rzeczy ( i to sa moje przemyslenia i nie musza byc prawdziwe dla was - czytaj miedzy slowem - oraz nie musza dotyczyc wszystkich ):
- kazdy z nas ma takie cos w sobie, czego moglby uzyc, zeby sobie pomoc, ale tego nie robi, bo sie tego boi (de facto boi sie wszystkiego co swoje, nie prawdaż? - przeciez moje mnie tu doprowadzilo, wiec jak niby mam sie tego sluchac, a jest wręcz przeciwnie - dlaczego nie posluchales sie za pierwszym razem?)
- grasz w pewna "grę", strategicznie obmyslona przez samego siebie, dawno temu, kiedy jeszcze nie wiedziales, do czego to prowadzi
- dopoki "grasz", nie ma szansy na zrobienie jakiegokolwiek kroku. (Grales w pilke z kumplami - na ataku podajesz pilke, zeby ktos strzelil, czy "grasz sam" ze swiadomoscia, ze mozesz nie trafic i moga byc pretensje?)
- codziennie dokonujesz wyboru, tego samego wyboru, ktorego dokonales dawno temu i dziwisz sie ze nie dziala, ze sie boisz, ze jest tak jak jest, nigdy nie probujac czegos innego (a najgorzej by bylo gdybys jeszcze zrobil dokladnie to co jest w opozycji, wtedy przyznalbys racje, przegralbys, nic bys nie udowodnil, zmarnowal czas, [.. tu wstaw nieskonczonosc..].

Bo przeciez jest cos, cos nie tak, cos zle - nie wiem co, ale jest. Znajde to i zniszcze, znajde to i bede wiedziec, znajde - bede szukac, kontrolowac wszystko, bo to moze byc przeciez wszystko. Sprawdzac wszystko - i tu dziwic sie mozna ze sie nie widzi na poczatku jak rzeczywiscie zaczynasz to wszystko robic, bo przeciez tego chcesz i zaczyna sie to wszystko nakrecac, oczywiscie nie widzac tego ze my sobie to robimy. Przeciez chcesz wszystko, wiec:
- czemu dziwi Cie to ze slyszysz przetykanie sie uszu, przeciez chcesz to kontrolowac
- czemu dziwisz sie ze tak "kontrolujesz" prace serca, przeciez chcesz tego
- czemu dziwisz sie ze noga Ci drentwieje, poczules odplyw z konczyny, przeciez chcesz tego
- obserwujesz mysli? dziwi Cie to, przeciez chcesz tego
- ostrosc nie ta? no przeciez masz kontrole, kontroluj.....
aaaa nie wiesz jak? nie wiesz czy to dobrze ze sie tak dzieje? A moze to zle? No coz, skoro mam prawo jazdy na motor to co trudnego moze byc w prowadzeniu Tira? Samolot, phi, nic trudnego, najwyzej wlacze autopilot... co nie dziala? A no tak przeciez powiedzialem mu ze teraz ja tu rzadze. I tak wlasnie buduje sie nazwijmy to "nadkontrole" czyli kontrole nad kontrola. To wszystko dziala i bez Ciebie, no ale przeciez trzeba miec to na oku - pracownik moze byc nie summieny, moze Cie chciec ****. Nie trzeba to obserwowac, a to ze nie wiem nic na temat tego jak tym wszystkim sie steruje to nic. Bede jak glupi szef, ktory wszystko wie najlepiej i tylko mowil, zle zle zle, ja bym zrobil to lepiej.

A teraz co stoi po drugiej stronie -> co sprawilo ze stworzyles to cos (tak ty stworzyles, bo moze cos tam Ci sie dzialo, ale to DUZE "cos" to juz nikt inny jak ty stworzyles, tego cosia nigdy nie bylo).
Dlaczego wybierasz ten proces, przez ktory teraz przechodzisz, zamiast zyc jak wczesniej? Co takiego chcesz utrzymac i nie mam na mysli tutaj zadnych skarbow jako takich, bo ich nie ma. Komu nie chcesz przyznac racji. Zrobienie czego spowoduje, ze dowiesz sie ze nie jestes taki jak do tej pory myslales ze jestes. A moze wyciagnales wnioski z cudzych bledow, ot tak na oko i ty wiesz ze tak nie postapisz jak on, bo przeciez "to zle". Nie daj boze cokolwiek zahaczy o gran z tych zahamowan i cyk - syrena sie zapala i robisz na opak.
Niet, istnienie tego "cos" jest Ci potrzebne jak woda, jedzenie.

Cos ma za zadania:
- umozliwic Ci odtracanie: ... <- wstaw swoje
- zabrac sobie argument z reki
- utwierdzic w przekonaniu (przekonujesz tylko samego siebie i to jeszcze marnie)
- zastraszyc samego siebie zeby przypadkiem "nie zaczac chciec czegos" -> ja to nazywam "chciec niechciec", albo "niechciec chciec"

I tu proponuje taki eksperyment:
zadaj sobie pytanie co sie stanie jak to wszystko porzucisz, cala ta "walke" z tym "czyms", "cosie", czy jak to tam "zwiesz". Ze przyjmiesz ta postawe, do tej z ktorej sie wycofujesz (nie mam na mysli, zeby posluchac mysli zeby kogos zabic - mowie o postawie, nie czynach), ale nie bedziesz walczyc?
Dla przykladu: "Trudno, bede malym, smutnym, przegranym nikim i bede zyc". I pusc mysli.
Czy nie lepiej jest sobie cala ta walke i myslenie odpuscic, przegrywajac, ale zyjac od tego momentu normalnie?

Nie chce tutaj pisac nic nt. "objawow", czy atakow, bo to sa, tylko powiklania. Powiklania straszne - ALE - tylko powiklania. Powiklania wlasnej decyzji, decyzji, ktorej nie widzimy/nie chcemy widziec/lub nie mozemy sie z nia pogodzic.

Wyczerpalem tutaj moja koncentracje, wiec bede juz konczyc, moze napisze cos jeszcze, no i mam nadzieje ze komus te moje wypociny pomoga.
I tu chcialbym podziekowac Chlopakom za artykuly, mysle ze bardzo przyspieszylo to "dochodzenie do wnioskow". Viel Gedank! - jak to mawia sie w jezyku wroga.

I taki wierszyk ode mnie dla was (poeto to ja ni jestym wiec UWAGA bedzie polot):
Boisz się demonów, ale demonów nie ma. Sam się stajesz własnym demonem, robiąc go z własnego cienia.

Pozdrawiam,
Relaks
ODPOWIEDZ