justi2212 pisze:Hej

Jestem na forum dosyć długo, wciąż poszukuję wyjścia z zaburzenia ale postępów nie widzę. Nie wiem czy ja naprawdę mam gorzej, czy po prostu jestem mało konsekwentna, ale ni chu chu nie mogę obejść hmm moich natrętów, wątpliwości, analiz... Ostatnio miewam fazy od panicznego lęku, po etapy gdzie widzę jednak światełko w tunelu i czuję, że jestem bardziej świadoma tego mechanizmu, ale trwają bardzo krótko.
To co mnie martwi to to, że nie mam typowych natrętów jak większość z Was

dobra, zdarzały się pytania o sens i to był jeden z najgorszych etapów, ale teraz niestety jest podobnie i bardzo mnie to załamało. Ostatnio ogarnęłam wątpliwości dotyczące terapii z której zrezygnowałam oraz wątpliwości czy kocham swojego chłopaka. Podeszłam do tego świadomie i z zaufaniem do siebie, opłaciło się. Niestety dowaliło mi tym że grzeszę z chłopakiem i trafię do piekła przez co dostałam mini ataku paniki :O generalnie kwestie wiary w zaburzeniu są dla mnie mega ciężkie. Nie wiem jak to obejść, czy postarać się je zostawić aż się jakos uspokoje czy co... jedno wiem, że w tym stanie, ciągłego lęku do niczego nie dochodzę, tylko jeszcze bardziej się dołuję i gubie w tym wszystkim....
Cały czas analizuję mój stan, szukam sposobów, jeszcze bardziej się frustruje, mam ochotę płakać nad tym i tyle... Wiem, że powinnam coś robić, szukać zajęcia, bo siedzę w domu i tylko analizuję, ale ten lęk mnie demobilizuje strasznie.
Czy ja naprawdę mam gorzej? Niedługo mija rok, a ja jak stoje w miejscu tak stoję dalej.
Nie masz gorzej. Mamy tak samo.
Tak, masz natretctwa, ze grzeszysz i trafisz do p iekla, to typowe natrectwo, podobnie jak zachwaiana wiara w milosc do faceta.
Pierwsza zasadz poradzenia sobie z myslami to jest zaprzestanie analizowania, wchodzenia w mysli. To jest ciezki do wykonania, ale dzieki praktyce mozna sie tego nauczyc. W brzuchu korci, az ma sie ochote cos wyguglowzc, ale nie, koniec, nie.
Justi, ja mam nerwice od dziecka.
Trzeci rok z nia walcze.
Niewazne jak dlugo walczymy, wazne ze ktoregos dnia staniemy sie wolni.
Nie narzucaj sobie presji, bo to pogarsza twoj stan. Pozytywnie mow sobie do samej siebie.
Sprobuj.
Analizowanie przyczynia sie do podwyzszenia leku i natrectw. Analizowac mozna caly tydzien non stop i w konsekwencji nic nie bedziemy wiedziec na koniec.
Sprobuj soebie zamykac drzwi i otwierac naprzemian, by sprawdzic, czy sa domkniete, rob tak godzine a zapewniam cie ze na koncu nie bedziesz wiedziala, czy je zamknelas czy nie.
Kiedys bawilam sie w zabawe mowienia Sloma. Jak dlugo mowisz slowo sloma, wychodzi maslo. Ale bardzo szybko gubisz watek i nie wiesz, czy mowisz sloma czy maslo.
Tak samo z natrectwami. Poddane dlugotrwalej analizie oglupiaja nas. Zatem stop. Zadnej analizy.
Siedzenie w domu i brak zajecia to siedlisko nerwicy. Ona to uwielbia i wtedy wkrada sie ze wszystkich stron.
Nna typ etapie odburzania nie mozesz sobie na to pozwolic.
Wez sie w garsc i idz pochodzic szybkim kro kiem godzinke dwie, skupiajac sie na tym, co widzisz dookola: na ludziach, domach etc
Znajdz sobie jakies zajecie.
Ja tez znalazlam, otoz nauczylam sie szyc. Zawsze mnie to ciagnelo. W stanie odrealnienia pojechalam do lidla kupic sobie moja pierwsza masyzne do szycia.
W stanie wysokich napiec lekowych szlam do komisu ksiazek wybierac sobie jakies romansidla, po to, by sie wciagnac w cos.
Bralam rower jechalam pociagiem daleko od miejsca zamieszkania i wracalam na rowerze do domu.
Jest duzo zajec.
Aktywnosc jest podstawa do wyjscia z zaburzenia.