Moja mama jak miałam tak 12-13 lat można by powiedzieć, że mnie porzuciła, zostawiiła samej sobie, kiedy tak naprawdę jej najbardziej potrzebowałam.
Zajęła się sobą, swoim szczęściem. Powiedziała mi kiedyś podczas rozmowy coś w stylu "Dajcie mi spokój (ja i mój brat), dajcie mi ŻYĆ". Okropnie się wtedy poczułam.
Byłam kiedyś molestowana. Dopiero w tym wieku zaczęło do mnie tak konkretniej docierać, co się stało. Popadałam w depresje, nerwice.
Przez lata zmagałam się sama ze swoimi problemami. Nie mieliśmy w życiu łatwo, bo nie miałam też taty, który zmarł. Wszystko kręciło się wokół braku pieniędzy, co również
było na mnie napiętnowane - czułam się jak ciężar, kiedy mama musiała mi kupić podręczniki do szkoły.
Dowiedziałam się niedawno, że mam syndrom DDD. Właściwie to przejęłam w rodzinie rolę matki mojej matki w pewnym momencie. Rzeczywiście im byłam starsza to
próbowałam z nią pogadać o jej długach, doradzić, pomagać, wspierać w jej problemach, a w odpowiedzi ja nie dostawałam nic tak naprawdę. Tylko ciągły gniew - "NIe chcę o tym rozmawiać",
"Nie chcę o tym myśleć", "Daj mi spokój". Ona się zachowuje do dzisiaj jak małe dziecko. Zamiast porozmawiać o problemach, podjąć męską decyzję żeby się tym wszystkim
jakoś zająć, zacisnąć zęby. Przecież chcę dla niej dobrze. Ona się buntuje i tupie nogą. Przecież umiem liczyć i wiem, że w przyszłośći nie starczy jej po prostu pieniędzy na życie.
Ma komornika. Nabrała miliony jakichś długów nie wiadomo po co. Przecież nie było tak tragicznie. Miała rentę po moim ojcu, pracowała, potem miała faceta, mój brat dokładał się do życia.
Potem wyjechała za granicę. Dobrze zarabiała. Ale ona ma motto - żyj chwilą, nie przejmuj się, high life.
Okazało się ogólnie, że jej facet bardzo mało dokładał się do życia. Szkoda jej było pieniędzy na własne dzieci, a utrzymywała swojego faceta, który ją potem jeszcze okradł
i mnie przy okazji też. Kiedyś wzięła na lewo pożyczkę na mojego brata, bo jej już nie mogli przyznać. Trafił on do rejestru dłużników, o czym dowiedział się przez przypadek, jak chciał
wziąć raty. Po czym na dodatek sam spłacił ten dług. Ogólnie to ona w pewnym momencie tupnęła nogą i powiedziała - nie płacę tego i tak dług za długiem rośnie i rośnie.
Próbuje mojej mamie dojść jakoś do rozsądku. Pracuje teraz w Irlandii i ma super szefową, poznała fajnych ludzi, a cały czas narzeka, jak to bardzo chce wrócić do Polski.
Ma 54 lata. Prawda jest taka, że popracowałaby tam z 2-3 lata i miałaby te wszystkie długi spłacone i może nie high life życie, ale miałaby spokojne życie.
Ona teraz po latach zaprasza mnie na obiady, spotyka się ze mną, dzwoni do mnie. Teraz chce być moją best friend. Oczywiście nią nie jest, bo rozmawiamy tylko o jej problemach.
Nigdy nie miałam od niej wsparcia. Z czymkowliek się zmagałam, robiłam to zawsze sama.
Ciągnie się za mną to piętno. Chce się od niej uwolnić. Przytłaczają mnie jej problemy. Mam już dość tego. Ja zaczynam nowe życie. Sama zmagam się z pewnymi problemami.
Chcę w końcu skupić się na sobie. Ja to ja, ty to ty. Twoje problemy nie są moimi problemami i vice versa. Nie wiem, jak mam jej to uświadomić.
Wiem, że prawdopodobnie czekają mnie kiedyś alimenty na mamę lub przynajmniej jakaś pomoc, jeśli nie zgłosi się z tym do sądu. Trudno.
Wiem, że jej się to prawnie należy. Ona uważa, że była super matką, w końcu miałam co jeść i gdzie spać.
Nie pozwolę mojej mamie głodować, bo wiem że wypada jej pomóc, ale nie będę tego robić z chęcią tylko dlatego, że tak trzeba. Będzie mnie to pewnie nawet boleć,
bo sprawiła mi naprawdę duży ból brakiem swojej osoby i pozostawieniem mnie całkowicie samej.
Mimo wszystko najchętniej to chciałabym ją kiedyś zostawić. Masz tę kasę, żyj high life. Chyba nie chcę mieć z nią kontaktu. Jednak nie potrafię jej odmówić, kiedy zaprasza mnie na rower,
na jakieś spotkanie, kiedy prosi o radę, bo wiem że sprawi jej to przykrość, ból, a tak w ogóle się na mnie obrazi. Wiem jak bardzo boli samotność i odrzucenie. Nie potrafie drugiej
osobie sprawić takiego bólu. Ona zostanie kiedyś sama. Nie wiem co mam robić. Jak mam się od niej uwolnić? Czy macie jakąś radę?
Chcę skupić się na sobie, a nie potrafię

Chodzę na terapię, więc będę o tym też rozmawiać na sesji, ale chciałam też poznać szerszą opinię, rady itp. Może znacie jakieś książki, artykuły? Teraz czytam "Toksyczni rodzice"