
Czy ktoś mi pomoże? Potrzebuję wytłumaczenia pewnych zjawisk. Otóż mam nerwicę, to wiadomo. Przez ostatnie dwa czy trzy tygodnie gruntownie zapoznałam się z wiedzą teoretyczną w tym temacie i zaczęłam oswajać lęk, racjonalizować objawy i wychodzić lękowi na przeciw. Wydawało mi się i nadal mi się wydaje, że dobrze sobie radzę. Wiele objawów mi minęło, bez lęku robię rzeczy, które wcześniej były problemem. Jestem przekonana, wierzę w to, że nic mi się nie stanie, nie zemdleję, nie stracę panowania nad sobą. Ogólnie sytuacja jest teraz taka, że mam od kilku dni duży stres związany z chorobą członka rodziny, myślę, że pogodziłam się z tym, że odejdzie, bo szykuję się na to odo dawna. Byłam dziś z wizytą w szpitalu, dostałam lekki atak lęku dwa razy. I teraz moje pytanie - czy skoro ja wiem, że nic mi się nie stanie, że to tylko nerwy powodują, że mam nogi z waty, serce bije szybciej i chcę uciec z danego miejsca......to powiedzcie, czy to jakiś kryzys czy po prostu normalna reakcja na stres...Ogólnie myślę, że trzymam się nieźle, ale tak bym chciała wiedzieć na jakim etapie tej mojej nerwicy jestem..Wiem, brak cierpliwości. To nie tyle brak cierpliwości co zagubienie.