
Jestem po terapii. Trwała ona krótko, bo tylko 6 miesięcy. Sama jednak moja psycholog od początku wiedziała, że ja bardzo dużą pracę wykonałam już wcześniej.
Terapia dużo mi pomogła. Były jednak lepsze, gorsze sesje. Była to pewna cegiełka, która na pewno pomogła mi coś zbudować, ruszyć dalej.
Nie jestem osobą, którą już nigdy w życiu nie spotka lęk, atak paniki. Być może mnie spotka, być może nie. Do gabinetu weszłam z celem unicestwienia swojego problemu. Wyszłam z akceptacją, innym podejściem do życia, do różnych sytuacji, do siebie samej ... Właściwie to przebudowałam całkowicie swój pogląd na temat niektórych emocji. Stwierdziłam, że ja właściwie nie mam problemu

Tak, nikt nigdy nie powie mi, że lęk/atak paniki to super uczucie. Uwierzcie mi, są też pozytywne aspekty tej emocji. Już po zakończeniu terapii widzę pozytywne zmiany, jakie się pojawiają. Nie przejmuje i nie boję się już lęku. Jeśli lęk się u mnie z jakiegoś powodu pojawia to po prostu jest. Nie analizuje już tak tych symptomów, nie ubolewam nad tym, że go mam. Nie analizuje i nie rozmyślam już nad rzeczami, których się boję. Wiecie jak to jest.... "A co jeśli ktoś zobaczy, że ..... A co jak popełnię błąd i .... A co jak ...." no i można tak wymieniać dalej. Ci którzy tego doświadczyli, sami wiedzą o co chodzi. Nie mam już tego! Wyleczyłam się z takich myśli

Takie zmiany oczywiście zachodzą powoli, stopniowo. Bardzo ważne jest to żeby sobie nie wyznaczać jakichś celów i deadlin'ów, nie spieszyć się i nie wymagać od siebie nie wiadomo czego. Tak, czasami przejdzie mi przez głowę natrętna myśl, tak pojawi się u mnie stres, lęk i to nawet taki duży. Nie jestem jednak gorsza od innych, nienormalna że takie rzeczy się dzieją. Mam je z różnych, bardzo wielu powodów. Czemu niektórzy odczuwają tak silnie niektóre sytuacje, a inni nie? Powodów jest naprawdę bardzo wiele. Mnóstwo ludzi boryka się z różnego rodzaju fobiami, zaburzeniami. Wspólnym elementem tego wszystkiego jest najczęściej lęk oraz morze jego objawów somatycznych. Także dla mnie stało się to całkowicie naturalne. To normalne, czegoś się człowiek boi, z jakiegoś powodu jest rekacja taka, a nie inna. Nie myślcie o sobie jako, że jest z Wami coś nie tak


Pojawiają się kolejne fajne, ciekawe doświadczenia, gdzie udowadniam sobie, że lęk to nie jest problem. To naprawdę nie przeszkadza mi w jasności mojego umysłu i Waszego pewnie też nie. Nie wkręcajcie sobie, że przez stres, zmęczenie, objawy somatyczne itp. nie będziecie w stanie zrobić jakichś rzeczy. Ostatni taki mega silny lęk miałam we wrześniu, kiedy zdawałam prawo jazdy. Nie wiem, czemu AŻ tak się zestresowałam. Serio. To było moje drugie podejście, już kiedyś zdawałam prawko, ale kilka lat wcześniej i nie miałam aż tak silnej reakcji.
Lęk był taki, że myślałam że zejdę jak już tam pójdę na ten egzamin. Nie mogłam zasnąć całą noc z tego napięcia. Martwilo mnie oczywiście ogromne zmęczenie. Mimo tego, poszłam, nie analizowałam i ... uwaga pomimo ogromnego zmęczenia zdałam i zawdzięczam to chyba tylko temu stresowi. Gdyby nie on to bym tam zasnęła i jeszcze nie była tak przytomna na umyśle i skupiona.
Oczywiście po powrocie do domu padłam i spałam

Także jeśli ktoś tu zagląda po to aby znaleźć receptę na lęk (właściwie to nie tylko przed pracą) to mam tylko jedną - nie uciekajcie przed rzeczami, których się boicie
