shadow pisze:A czy zanik emocji/uczuć to też jest nawyk umysłu czy efekt lęku? Jak do tego podchodzić by się nie frustrować 100x dziennie że nie czuję świata wokół?
Moim osobistym zdaniem może być i to i to, dlatego, że przypuśćmy, że ktoś dorastał przykładowo w domu, który był ciężki do wytrzymania psychicznie. Szybko zauważył, że jeśli się złości, wyraża swoje zdanie, gwałtownie reaguje na jakieś trudne sytuacje, to jest karany albo psychicznie albo fizycznie, a z kolei gdy przeżywał to do wewnątrz, to bardzo cierpiał. Tym samym, mógł automatycznie wytworzyć reakcję, w której odcinał się od swoich emocji, bo nauczył się, ze są one niemile widziane, albo ciężkie do przetrawienia w sobie i wydawało mu się podświadomie, że tak jest łatwiej przetrwać.
Z drugiej strony, w sytuacjach lękowych, szczególnie przy DD, jest mechanizm odcięcia, tzn. psychika stwierdza (podświadomie), że było już za dużo przeżywania, za dużo stresu, za dużo obciążenia, i że czas odciąć się od tego co nieznośne. I im prędzej się to stanie i im dłużej trwa, tym bardziej można nazwać to nawykiem umysłu. A lęk może pojawić się nagle, albo towarzyszyć komuś od lat. Prawdę mówiąc często lęk, który znajduje swoje ostateczne nawarstwienie w nerwicy gromadzi się przez długi czas.
-- 9 sty 2015, o 23:57 --
Marianno, a czy to nie jest tak, że już masz tak dosyć tego, co Cię spotkało, że jakakolwiek forma sytuacji, w której pozostajesz bez wyboru sprawia, że wyolbrzymiasz ją, bo absolutnie zawsze kojarzy Ci się to z sytuacją z ex-mężem, albo ogólnie jakimiś innymi nieznośnymi sprawami? Tak jakby może uwierzyłaś w to, że musisz absolutnie wszystko kontrolować, żeby być wolna, a przecież pewne rzeczy, których nie kontrolujemy nam nie zagrażają. Mgła sobie jest, ale jesteś bezpieczna w ciepłym domu, gąbka jest, ale możesz ją wyrzucić, albo kupić drugą i używać naprzemiennie. Myślę, że możesz sobie szukać w różnych sytuacjach rozwiązań, żeby zobaczyć, że ta bezradność wobec tego, co się w Twoim życiu dzieje nie musi teraz działać wcale tak, jak działała wtedy, kiedy trafiłaś w toksyczne sytuacje. Z przyzwyczajenia stawiasz się na pozycji kogoś, kto jest niewolnikiem pogody, złych gąbek do zmywania

. Mnie się
nie wydaje, że to jest natręt. Sama napisałaś, że wszystko Ci się kojarzy z tematem poprzedniej relacji, rozwodu. Wiesz, rekonwalescencja po toksycznych relacjach trwa długo, bo one są bardzo niszczące, a już sam fakt, że się w nie człowiek wplatał, świadczy, że miał w sobie coś, co sprawiło, że inna osoba na tym żerowała- najczęściej brak granic wewnętrznych w interakcjach międzyludzkich, duża empatia, wrażliwość. Teraz to w pewien sposób odchorowujesz, mimo że związek się skończył, to zostało jeszcze echo tego. Bo robisz teraz trudną rzecz- odbudowujesz się, a właściwie budujesz na nowo swoją tożsamość, swoje reakcje, patrzysz na świat trochę z nowej perspektywy, ale jednocześnie ze starej też. To się miesza- dlatego czasem jeszcze pewne problemy wychodzą, a to jeden z nich.