Krótka historia - pół roku idealnego związku, czułem, że nic mi nie brakuje, wreszcie patrzyłem na swoją dziewczynę jak na przyszłą żonę czego przy poprzednich związkach nie było.
Kobieta, w którą byłem zapatrzony od początku znajomości jak w obrazek. Wydawała się nieosiągalna a mimo to udało się doprowadzić do zbliżenia. Zostaliśmy parą.
Wspólne wyjazdy, wakacje, wyjścia jak i siedzenie w domu. Praktycznie po 1,5 miesiąca związku już mieszkaliśmy razem.
Mogę szczerze sobie powiedzieć, że w ciągu tego czasu ani razu nie dopadły mnie wątpliwości. Wiedziałem, że to właśnie ona.
Nie było w naszym związku nigdy żadnych kłótni ani problemów. Od początku byliśmy ze sobą szczerzy.
ROCD pojawiło się nagle pod koniec grudnia jak pisaliśmy na fb i będąc w pracy wysłała mi zdjęcie, na które "źle" spojrzałem. Pojawiła mi się myśl "czy ona mi się podoba, czy ja ją kocham?" i zmiotło mnie z nóg. Poczułem ścisk w żołądku, zakręciło się w głowie, przeleciał mnie prąd zimna i ciepła przez ciało, ścisnęło mi gardło, zaczęło serce walić, poczułem spięcie mięśni i wyostrzenie zmysłów. Wszystko przestało mieć znaczenie. Myślałem, że się porzygam

Po 10 minutach chyba się uspokoiło i wróciło do normy.
Na drugi dzień rano przypomniała mi się ta sytuacja i wszystko się powtórzyło, nie umiałem się na niczym skupić ani o niczym myśleć. Znowu po pół godziny przeszło po to żeby wrócić wieczorem.
Po trzech dniach przyszedł największy atak połączony z płaczem, histerią i wszystkimi możliwymi objawami psychicznymi i fizycznymi.
To był okres świąteczny. Dopiero w pierwszy dzień świąt (a więc po 4 dniach od ataku) będąc u rodziców swojej dziewczyny powiedziałem jej o wszystkim. W wigilię praktycznie non stop spałem żeby nie myśleć. Praktycznie nic nie jadłem przez cały ten czas.
Były to więc dla nas święta pod znakiem płaczu, a miały być pierwsze wspólne i szczęśliwe. Czułem się jakbym był w jakimś koszmarnym śnie z którego chciałem się czym prędzej wybudzić.
Zacząłem szukać w Internecie po objawach co to może być. Nie umiałem uwierzyć w to, że uczucia zniknęły z dnia na dzień a w zasadzie z godziny na godzinę. Jeszcze rano w łóżku się wytuliliśmy i wyszedłem do pracy szczęśliwy.
Trafiłem w pierwszej kolejności na artykuły po angielsku no i wszystko pasowało do ROCD. Potem trafiłem na to forum. Uspokoiłem się trochę po przeczytaniu kilku rzeczy.
Zamówiliśmy książki i zacząłem czytać. Od 28.12 do nowego roku wszystko jakby wróciło do normy. Czułem, że przecież to jakaś bzdura i nasz związek i nasza miłość ma się świetnie.
Niestety to świństwo wróciło.
Od tamtego momentu pojawia się falami. Raz jest dobrze a raz źle. W dobrych momentach czuję, że kocham i że świata poza nią nie widzę. W gorszych mam wątpliwości i jestem strasznie wyczulony na wszystko. Analizuję każdy gest, każdy ruch, każde słowo. Doszukuję się wad i złego. Wszystko w około zdaje mi się o tym przypominać. Po prostu nie poznaję wtedy siebie. To dziadostwo ma nade mną kontrolę.
Większość objawów fizycznych ustąpiła bo już wiem co mi jest. Został ścisk żołądka, czasami jakby serca oraz mięśni.
Mimo wszystko z myślami nie potrafię sobie poradzić, wpadam w pętlę i kończy się wspólnym płaczem.
Od momentu ataku wszystko przestało mnie cieszyć, czuję się beznadziejnie, czasami tracę wręcz ochotę do życia. Na jesień postanowiłem pójść na siłownie i zacząć się regularnie i dobrze odżywiać. Zaniedbałem to.
Każda myśl o przyszłości powoduje nawrót. Czasami potrafię nad tym zapanować, zależy od dnia. Jak sobie wspominam co przeżyliśmy razem to wpadam w smutek i dół bo tęsknie za tym co było i boję się, że to już nie wróci. Te uczucia i to szczęście.
Jeśli mam porównać początek "choroby" i sytuację dziś to jest o niebo lepiej, ale dalej daleko do ideału. Postanowiłem być silny i wiem, że chce być z moją kobietą i kochać ją jak wcześniej. Co więcej, jestem pewien, że nie przestałem jej kochać a uczucia są, tylko przykryte. Mam za dużo do stracenia żeby się poddać.
Życzę wszystkim i sobie powodzenia oraz wytrwałości. Będzie dobrze. Musi być!

P.S. Pozwolę sobie tu czasami coś dopisać o sobie, o innych moich problemach. Będę to traktował jako "pamiętnik". Może ktoś zauważy w mojej historii coś co może być istotne dla wyjścia z choroby. Może inni znajdą w odpowiedziach coś, co im pomoże.