Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co "robi" Nam lekarz mówiąc NERWICA?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
aeiouy13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 26 października 2016, o 09:06

3 listopada 2016, o 21:46

Cześć,

Temat rozwinę na mojej historii. Będzie w miarę krótko :si
Nerwicę miałam zdiagnozowaną raz - na studiach. Nie mogłam zaliczyć logiki. Choć myślę, że to była tylko eskalacja. Od zawsze pamiętam ciężkie oddychanie. Dostałam leki, nie pamiętam jakie i przeszło. Przynajmniej ataki paniki. Zaczęłam dorosłe życie. Mogę powiedzieć zawsze szło mi w miarę łatwo. Praca zawsze była. Chłop był i jest nadal ten sam. :D Dziecko mam fajne i zdrowe.
Nerwowa byłam zawsze. Znacie pojęcie "człowiek - szampan"? To ja. Ale w połowie- bo szybko wybucham, ale długo też buzuje. Analizuję, denerwuje się się na zaś, wymyślam scenariusze. Sama się w emocjach podburzam. Prace mam stresogenną. I pracuję dużo. Ostatnio miałam bardzo zły okres - od lutego do lipca umierał na raka żołądka w domu mój ukochany dziadek. Człowiek, który mnie wychowywał po tym jak z mamą wyprowadziłyśmy się od ojca alkoholika. Na 3 tyg po jego śmierci miałam paskudny dzień w pracy. Zdenerwowałam się tak, że czułam na moim ciele mnóstwo mikrowybuchów. Wróciłam do domu. W nerwach (i trzech kieliszkach wina) napisałam "ciepłego maila" do osoby która mnie wkurzyła i poszłam spać. Rano wstałam "zgnita". Wszystko mnie bolało. Ubrałam się, przeżyłam pierwszą połowę dnia i po południu pojechałam z synem do figloraju. I tam zakrztusiłam się gorącą herbatą. Po powrocie do domu dalsze blokady picia w gardle. W efekcie szpital i obojętny ton lekarza - po tym jak wypiłam coś brązowego i gorzkiego - to nerwica proszę pani.
Polaku lecz się sam. Wujek Google Ci pomoże. No i tak z tego mojego zakrztuszenia (a jak se przypomnę to miałam z dwa takie przypadki wcześniej kiedy dziadek umierał tylko absolutnie mnie nie ruszyły) pojawiło się kilka ataków paniki (w tym jeden fatalny o krzywdzeniu dziecka - byłam wtedy sama w domu z synem a tu nagle buch! Szok i niedowierzanie), lęki kilkugodzinne, roztargnienie level 10000(cały czas pracuję), totalne obtarcie z uczuć. Nawet w palcu u nogi mi jakiś prąd przeskakuje. Jak se zażyczę to mi i trzeci cycek wyrośnie, a co? :P
I tak se myślę, jakby ten lekarz wtedy nie powiedział tego magicznego słowa - nerwica...
Z drugiej strony ktoś powie, że dla innych (podejrzewających gorsze choroby) to lepsza diagnoza.

P.S. Czytam książkę Pani Claire Weeks "Kompletna samopomoc dla twoich nerwów". Słuchałam dwóch zarządzających i guru tego forum :^
Ale nie umiem sobie tego przełożyć na te problemy z jedzeniem i piciem. Ja wiem - do jednego wora. Ale u mnie to zakrztuszenie to taka wisienka na torcie nerwicowym...

Za uwagę dziękuję
(to był mój debiut)
Pozdrawiam
Justyna
kucyki46
Gość

4 listopada 2016, o 01:43

Może miałaś blokadę gdyż zA dużo piłaś. No i to Cię tak znieczuliło.. Więc zauważyłaś że nerwica zamiast blokad uwrażliwiła twoje mocne stron(g)y ? dzieki czemu możesz se coś poczuć
No nie wiem - probuję poszukać pozytywów :))
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

4 listopada 2016, o 05:23

Powiedzenie o nerwicy może być olaniem pacjenta, narażeniem na pogorszenie stanu zdrowia. Jest to dla lekarza bardzo wygodne, po co kierować na kompletne badania, najlepiej zrobić tylko część albo nie robić wcale i powiedzieć pacjentowi, że to nerwica i sprawa załatwiona. Lekarze kochają narażać pacjentów na pogorszenie stanu zdrowia.
Poranna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 2 listopada 2016, o 18:16

4 listopada 2016, o 07:54

Ja miałam w drugą stronę.
Mnóstwo badań przez pół roku, co noc na sorze, zastrzyk na uspokojenie w tyłek, ale nikt mi nawet nie zasugerował dlaczego miałam wrażenie, że zaraz umrę.
Dopiero gdy przypadkiem trafiłam w lato do kardiologa gdy byłam przejazdem w innym mieście i standardowo wylądowałam na sorze w nocy, ten nazwał choróbsko po imieniu i w razie kolejnych napadów ostrożnie zalecił psychiatrę.
Awatar użytkownika
lubie.ciastka
Forumowy szyderca
Posty: 57
Rejestracja: 7 sierpnia 2016, o 19:33

4 listopada 2016, o 08:53

Dziwny, strasznie uparty jesteś :) Przewijają mi się Twoje posty i praktycznie każde z nich to negacja + ten post może kogoś nakręcić.
Lekarze nie są nieomylni - to jest fakt. Ale każde ich "podpisanie się" i przybicie pieczątki to ogromna odpowiedzialność. W przypadku pomyłki każdego z nich możesz pozwać. Na sorze wykonywane są podstawowe badania, których poprawny wynik powoduję, że nie potrzebujesz RATUNKU (a tym, do cholery, jest oddział ratunkowy, o czym większość ludzi zapomina). Lekarze ogólni i specjaliści, którzy Cię prowadzą, nie mogą w nieskończoność zlecać Ci coraz bardziej specjalistycznych badań, bo masz taką ochotę, jeśli nie ma do tego podstaw! A z tego co pamiętam Ty "chorujesz" na chorobę, która jeszcze nie jest odkryta, więc specjalistyczne badania i tak jej nie wykryją :)
Czasami nie chodzi o to, aby się zmieniło na lepsze. Najczęściej chodzi o to, aby zmieniło się cokolwiek.
#CiastkoCoelho
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

4 listopada 2016, o 08:56

aeiouy13 pisze:Cześć,

Temat rozwinę na mojej historii. Będzie w miarę krótko :si
Nerwicę miałam zdiagnozowaną raz - na studiach. Nie mogłam zaliczyć logiki. Choć myślę, że to była tylko eskalacja. Od zawsze pamiętam ciężkie oddychanie. Dostałam leki, nie pamiętam jakie i przeszło. Przynajmniej ataki paniki. Zaczęłam dorosłe życie. Mogę powiedzieć zawsze szło mi w miarę łatwo. Praca zawsze była. Chłop był i jest nadal ten sam. :D Dziecko mam fajne i zdrowe.
Nerwowa byłam zawsze. Znacie pojęcie "człowiek - szampan"? To ja. Ale w połowie- bo szybko wybucham, ale długo też buzuje. Analizuję, denerwuje się się na zaś, wymyślam scenariusze. Sama się w emocjach podburzam. Prace mam stresogenną. I pracuję dużo. Ostatnio miałam bardzo zły okres - od lutego do lipca umierał na raka żołądka w domu mój ukochany dziadek. Człowiek, który mnie wychowywał po tym jak z mamą wyprowadziłyśmy się od ojca alkoholika. Na 3 tyg po jego śmierci miałam paskudny dzień w pracy. Zdenerwowałam się tak, że czułam na moim ciele mnóstwo mikrowybuchów. Wróciłam do domu. W nerwach (i trzech kieliszkach wina) napisałam "ciepłego maila" do osoby która mnie wkurzyła i poszłam spać. Rano wstałam "zgnita". Wszystko mnie bolało. Ubrałam się, przeżyłam pierwszą połowę dnia i po południu pojechałam z synem do figloraju. I tam zakrztusiłam się gorącą herbatą. Po powrocie do domu dalsze blokady picia w gardle. W efekcie szpital i obojętny ton lekarza - po tym jak wypiłam coś brązowego i gorzkiego - to nerwica proszę pani.
Polaku lecz się sam. Wujek Google Ci pomoże. No i tak z tego mojego zakrztuszenia (a jak se przypomnę to miałam z dwa takie przypadki wcześniej kiedy dziadek umierał tylko absolutnie mnie nie ruszyły) pojawiło się kilka ataków paniki (w tym jeden fatalny o krzywdzeniu dziecka - byłam wtedy sama w domu z synem a tu nagle buch! Szok i niedowierzanie), lęki kilkugodzinne, roztargnienie level 10000(cały czas pracuję), totalne obtarcie z uczuć. Nawet w palcu u nogi mi jakiś prąd przeskakuje. Jak se zażyczę to mi i trzeci cycek wyrośnie, a co? :P
I tak se myślę, jakby ten lekarz wtedy nie powiedział tego magicznego słowa - nerwica...
Z drugiej strony ktoś powie, że dla innych (podejrzewających gorsze choroby) to lepsza diagnoza.

P.S. Czytam książkę Pani Claire Weeks "Kompletna samopomoc dla twoich nerwów". Słuchałam dwóch zarządzających i guru tego forum :^
Ale nie umiem sobie tego przełożyć na te problemy z jedzeniem i piciem. Ja wiem - do jednego wora. Ale u mnie to zakrztuszenie to taka wisienka na torcie nerwicowym...

Za uwagę dziękuję
(to był mój debiut)
Pozdrawiam
Justyna
Ale w czym widzisz problem jeśli chodzi o to słowo nerwica? Bo tak w sumie to nie do końca rozumiem w czym rzecz z tym lekarzem i tym słowem nerwica.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
aeiouy13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 26 października 2016, o 09:06

4 listopada 2016, o 10:50

Chodzi mi tu o fakt jak inaczej potoczyłoby się wszystko gdybym :
a) dostała wraz z diagnozą pomoc od ręki (na moje pytanie do lekarza co mam teraz zrobić poza tym, że iść do domu dostałam odpowiedź, że "no jakieś leczenie, jakoś musi Pani działać" co w obecnych czasach oznacza internet. Na Was trafiłam niedawno. A sam wiesz jak nerwicowiec potrafi się nakręcić.)
b) lekarz nie użył by słowa "nerwica" ( które da mnie nie oznacza czegoś fajnego) bo ja przecież jak pisałam i wcześniej miałam z dwa razy napięciowe skurcze przełyku (taka wersja życia w nieświadomości)

Ja wiem, że brzmi to może chaotycznie. Ale w moim przypadku wszystko potoczyło się książkowo. Choć i tak uważam, że poszło o tyle prościej, że nie wmawiałam sobie raka albo innej choroby. Od razu wiem, że to tylko nerwica. Choć przyznam nigdy bym nie przypuszczała, że może to nieść takie cierpienia.

Olśniło mnie dziś jednak. Przeskoczyła jakaś zapadka. Słuchałam waszego nagrania o ryzykowaniu, mentalnym zabiciu się.
Poprawcie mnie proszę jak źle myślę.
Trochę historii. Zaczęło się od zastoju płynu w ustach. Nic realnie mi się nie stało. Nie zakrztusiłam się. Po prostu płyn stanął. Wcześniej podobne sytuacje zdarzały mi się z jedzeniem i piciem. Po prostu nie rejestrowałam ich jako zagrożenie. Żyję. Nie było to miłe uczucie, ale żyję. Jednakże wówczas dopiero pojawił się lęk, że się powtórzy. Że będę siedzieć gdzieś sama z dzieckiem i nagle buch - zakrztuszę się. I teraz o tych lekarzach - ja poszłam do lekarza pierwszego kontaktu. Nie żebym temat olała. I trafiłam na ignorantkę. Opisałam co się stało. Zadałam pytanie czy jest realne zagrożenie dla życia w takim przypadku. I dostałam cud receptę! Uwaga - znerwicowani to rada dla Was od lekarza, podchodźcie dwójkami będę Was teraz uzdrawiać :P - "NIECH PANI NIE PIJE ZATEM HERBATY!" ;ok


I tak mi siie ze strachu i braku porady utwierdziło. Płyn po prostu staje. Nikt tego nawet nie widzi, ale wciąż to kontroluję. Jadłam ostatnio obiad w kręgu osób z dalszej rodziny, nie zdarzyło się nic. Ale chyba tak się nastawiałam na to (dzień wcześniej nawet ucieszyłam się na wieść, że będą "obcy"), że dam radę, że w nocy miałam atak paniki jak ta lala. Leżałam - obudził mnie w nocy, szok co się dzieje bo przecież spałam! Zaczęłam myśleć co komu kupię na gwiazdkę i zasnęłam... nawet nie wiem kiedy.

Popełniłam błąd. Tak ja to widzę teraz. Nie potraktowałam tych zakrztuszeń jako jeden element z wora, ale jako byt osobny bo od niego się to nazwało nerwicą, to był starter zdefiniowania zaburzenia. Za każdym razem jak miałam pić i jeść to skupiałam się tak na tym, żeby mi nie "stanęło" w gardle. Dziś widzę to tak, że tak bardzo nie chciałam, aby się to stało , że się nakręcałam. I wciąż dalej złościłam, że nie puszcza. Mało tego tak się spinałam, że piłam herbatę z mojego kubka sprzed zaburzenia co ma 0,5 l. I ten kubek tak mnie stresował- czemu ja nie mogę pic jak kiedyś?! Byłam dla siebie zła.
Od dziś mój plan jest taki - nadal nie piję i jem niestety nie bez kontroli jak kiedyś, ale dopuszczam do siebie myśl, że może się "zastój" przydarzyć. Że taki mam objaw nerwicy. Że nerwica nie wzięła się z lęku z zatrzymania herbaty. Wzięła się z mojej ciężkiej pracy. Ze złości, zazdrości i pretensji o wszystko do wszystkiego. Być może z dzieciństwa, ale nad tym pracuję na terapii. Że godzę się na fakt, że ta herbata, buła czy pomidor może mi w tym gardle się zatrzymać. Że może jak się wystopuję z napięciem całej mnie to i ten przełyk mi puści...
Co myślicie dobrzy ludzie?

Dzięki
Justyna
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

4 listopada 2016, o 12:26

Ja to rozumiem tak że masz za złe lekarzowi trochę że nakierował Cię na temat nerwicy, bo gdyby tego nie powiedział
to byś mniej przezywała swoje objawy?:)

Z mojego p. widzenia dobrze że Cie nakierował, bo masz objawy nerwicy.
Ale nerwica to nie choroba, tylko nasz sposób reagowania i nasza wyobraźnia.
Wiec cóż innego mógł Ci poradzić skoro zobaczył u Ciebie nerwicę? :)
(apropos nie picia herbaty mnie mój lekarz ostatnio zapytał dlaczego ja mam nerwice i po co ja sie w ogóle czyms przejmuje?
Kazał mi sie modlić i medytować, inny polecił mi strzelić sobie kielicha;)
Myślę że lekarze nie rozumieja nerwicowców jeśli sami nerwicy nie mają, albo wiedzą że sami te lęki wymyślamy i wreszcie
sami dojdziemy do wniosku że to głupoty.

Moja rada dla Ciebie jest taka " a właśnie że będę piła herbate! a właśnie że będę!"
i pić.
Ścisk gardła z nerwów to normalne, tak bywa, każdy tak ma w nerwach tylko jak sama piszesz
normalnie nie ma czau na to zwaracać uwagi, no chyba ze zaczniemy to analizować i zrobimy z tego problem.
Pij jedz aż Ci sie ta iluzja i lęk nie znudzi.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

5 listopada 2016, o 10:10

lubie.ciastka pisze: ten post może kogoś nakręcić.
Prawda jest, jaka jest i nic się na to nie poradzi.
lubie.ciastka pisze:W przypadku pomyłki każdego z nich możesz pozwać.
Polskie prawo nie jest skuteczne wobec osób zamożnych (pieniądze i prawnicy załatwiają sprawę) i "chronionych" (a lekarz lekarza broni przed konsekwencjami prawnymi, to "wspólnota zła").
lubie.ciastka pisze:Lekarze ogólni i specjaliści, którzy Cię prowadzą, nie mogą w nieskończoność zlecać Ci coraz bardziej specjalistycznych badań, bo masz taką ochotę, jeśli nie ma do tego podstaw! A z tego co pamiętam Ty "chorujesz" na chorobę, która jeszcze nie jest odkryta, więc specjalistyczne badania i tak jej nie wykryją :)
W przypadku mojej tajemniczej choroby zrobiono mi tylko badania ogólne i jedno badanie specjalistyczne.
Psycholog też nie mógł wyjaśnić moich dolegliwości. Gdy mu powiedziałem, jakie mam i jak na to reaguję, złapał się za głowę, powiedział "zaraz zaraz, muszę zebrać myśli" i potem zaczął hipotetyzować a może to jest tak, a może tak, a może srak. A potem chyba "odleciał"od tego gdybania, bo zaczął porównywać mój żołądek do przestraszonego dziecka i gadać, co by powiedział mój żołądek, gdyby umiał mówić. Ale przynajmniej beke miałem z niego po wyjściu z gabinetu :DD
Miewałem w przeszłości inne dolegliwości, których lekarze nie mogli wyjaśnić, ale tamte mi żaden sposób nie przeszkadzały emocjonalnie.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

5 listopada 2016, o 13:10

aeiouy13 pisze:Chodzi mi tu o fakt jak inaczej potoczyłoby się wszystko gdybym :
a) dostała wraz z diagnozą pomoc od ręki (na moje pytanie do lekarza co mam teraz zrobić poza tym, że iść do domu dostałam odpowiedź, że "no jakieś leczenie, jakoś musi Pani działać" co w obecnych czasach oznacza internet. Na Was trafiłam niedawno. A sam wiesz jak nerwicowiec potrafi się nakręcić.)
b) lekarz nie użył by słowa "nerwica" ( które da mnie nie oznacza czegoś fajnego) bo ja przecież jak pisałam i wcześniej miałam z dwa razy napięciowe skurcze przełyku (taka wersja życia w nieświadomości)
Jedno, to jest kiedy lekarz człowieka zostawia z niczym, tu możemy mówić o niekompetencji i owszem to naturalne, że liczymy na konkretne zalecenia, albo skierowanie gdzieś do kogoś innego, na jakąś ścieżke. Ale narzekanie, że dostało się diagnozę w postaci nazwy nerwica "która nie oznacza czegoś fajnego" jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. ;) Jeśli chce się z czymś rozprawić, to trzeba to nazwać. Życie w nieświadomości się nie sprawdza, jest zamiataniem kłopotów pod dywan-takie jest moje osobiste zdanie. Mając słowo kluczowe możesz przynajmniej zając się własnie tą konkretną nerwicą. Możesz wybrać co chcesz zrobić- pójść do innego specjalisty, albo własnie użyć internetu, który taki zły nie jest i trafić na takie forum, albo na artykuły i wziąć się za sprawę. Nie widzę za bardzo w czym rzecz. To tak jakby mieć pretensje do kogoś, że pokazał Ci, że masz rozwiązaną sznurówkę podczas gdy cały czas nie chciałaś tego widzieć i zwalałaś potykanie się o nią na nierówności w chodniku. :P
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Verona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 czerwca 2015, o 21:49

5 listopada 2016, o 14:43

Ja niestety nie usłyszałam tego magicznego słowa "nerwica" przez 4 miesiące, podczas których chodziłam od lekarza do lekarza myśląc, że jestem ciężko chora. Sama na to nie wpadłam, bo słowo to mi się wprawdzie obiło o uszy, ale myślałam, że to dotyczy ludzi, którzy wszystkim się przejmują i zamartwiają. Ależ byłam głupia ! Gdy samą mnie to cholerstwo dopadło, wykluczyło z normalnego życia i zamknęło w domu na 8 miesięcy, to dopiero zrozumiałam co to jest za koszmar. O tej chorobie powinno się mówić w mediach, bo ludzie do dnia dzisiejszego nie wiedzą na czym ona polega. Gdy mówiłam znajomym, że mam nerwicę, to słyszałam odpowiedź "a czym Ty się tak stresujesz, przecież wszystko Ci się dobrze układa". Ludzie nie rozumieją, ja też wcześniej nie rozumiałam, do póki mnie to nie dotknęło. Szkoda, że przez 4 miesiące nawet żaden lekarz mi nie zasugerował, że moje objawy mogą być wynikiem nerwicy. A było wręcz przeciwnie, straszono mnie najgorszymi chorobami i wysyłano na badania, na które trzeba było czekać i żyć w dodatkowym stresie, który tą nerwicę tylko pogłębiał.
ODPOWIEDZ