Chcialabym sie z wami podzielic pewna refleksja do jakiej doszlam po 3 miesiacach,kolowaniu się w kolowrotku jak chomik w klatce.
Kazdy z nas sie boi i kazdy z nas popadl w niejaki egocentryzm na punkcie swojej osoby. Wczoraj meczac sie z kolejna " Choroba" doszlam do wniosku,ze ryzyko polega na tym zeby umiec pogodzic sie z pewnymi rzeczami,ktore niestety nas spotykaja, to moze wyleczylo mnie z manii wpadania na pomysly " Rakowe" Nie jestesmy w stanie przeswietlic swoich cial od gory do dolu, to bledne kolo,ja okolo 2 miesiecy temu zrezygnowalam z badan,doszlam do wniosku,ze jest to tak samo ulzalezniajace jak palenie papierosow. Konczy sie jedno zaczyna sie kolejne.
Nie ma to najmniejszego sensu,poniewaz nie jestemy w stanie zbadac kazdej komorki swojego ciala,tak naprawde w tym momencie moze zachodzic jakas mutacja ( nie chce was straszyc,ale taka jest niestety prawda ) i nie jestesmy w stanie tego wykryc,poza tym to bledne kolo. Mozesz zbadac w tomografie kazda czesc ciala,nastepnie potwierdzac rzetelnosc wynikow ktore juz sa ( dzieki Bogu mi wystarczalo jedno badania ) ale wiem ,ze tez macie fruzia na punkcie,pomylek lekarskich i tego typu rzeczy. Porzucice to,bo nie ma to najmniejszego sensu, to droga bez wyjscia ktora potwierdza tylko na cwhile i was uspokaja ,jednak trzeba ryzykowac.
Mnie osobiscie " Męcza" natrectwa co do chorob psychicznych,schizola czy Chadu, skanuje swoja przeszlosc,wszystko pasuje ... Zniechecam sie i laduje w kolejne stany lekowe,za tym ida stany depresyjne a po nich chroniczne zmeczenie z wycieczenia mozgu ciagla analiza...
Doszlam dzis do wniosku,ze to nie Schizol czy Chad,a tazke rak psuja moja jakosc zycia,a stany lekowe z tym zwiazane, niby banal,ale dla nas to nie jest takie proste...
Wiec mimo tych obaw i ciaglych pytan,staram sie nie zwracac na to uwagi,mimo,ze upadam bardzo czesto,ciagle sie czego o sobie dowiaduje.
Czasami ryzykuje,myslac trudno teraz jest teraz i zyje w czasie obecnym, nie skanuje ciala,nie ogladam smarkow


Nie sprawdzam i nie wkrecam sie w bole klatki piersiowej itp
Co ma byc to bedzie...
Co do manii na punkcie chorob psychicznych wole ryzykowac z racji,ze zawsze wszystko pasuje,ludzie sa dosc specyficznymi istotami i czasami glupoty z przeszlosci daja o sobie znac... w formie domniemanej choroby.
Piszac tutaj z moja kolezanka ,swiena dziewczyna ,doszlysmy do wniosku,ze jestesmy uzaleznione od krtyzlolu,ze nasz organizm uzaleznia sie niejako od tego hormonu jak od dopaminy z dymu tytoniowego i dlatego jest to tak wazne,by pojac ze jest to proces jak i mentalny tak i cielesny..
Nie popelniajcie tego bledu ktory ja popelniam,a mianowicie tlumaczac sobie dane mysli,wpadamy we flustracje " Boze przeciez ja wytlumaczylem ,a okazuje sie ze ona jest i wpadanie w deprechy z tego powodu" Zostawcie temat bez gadania ( ja stosuje rady ciasteczka,bo mimo,ze racjonalizacja jest dla mnie bardzo fajna forma,odkrylam po ktoryms upadku,ze mam natrectwo powtarzania w kolo tej racjonalizacji i czytania jednego postu 100 razy az ucze sie go na pamiec)
Teraz siedzac nie mam kompletnie sil mimo,ze sypiam po 10 godzin dziennie,ale mam urodziny i ide do przyjaciol spedzic je jak najlepiej z moja nowa przypadloscia jaka jest nerwica.
26 lat plus duzo przezyc zyciowych i moja nowa zaburzeniowa znajoma ktora wiem ze sprawdza moj charakter. Mimo,ze mam tak samo jak wy watpliwosci,czy nie jestem chora psychicznie
Jak zly dzien to mysle ze to depresja w Chadzie ( wstaje i udowadniam sobie ze to nie depresja) Zas kiedy mam dobry humor od razu zastanwiam sie czy to nie maniia,tak doszlam do wniosku,ze jezeli to tak wyglada,ze kazda mania jest do przemyslenia ,a kazda depresja jest do uglaskania to moge tak zyc


Poza tym mam 26 lat i nie strace tego roku mimo watpliwosci i zmeczenia bede nad soba pracowac ! I tego wam zycze lekowcy ! Bo zycie,w swej nidoli jest tak naprawde piekne. Wyjdzicie na zewnatrz i zachycajcie sie malymi rzeczami,chociazby wiosennym powietrzem, bo warto zyc nie wazne jakie zycie nie byloby ciezkie i trudne dla was w tym okresie
Powodzenia wam Zycze z calego serca !!