Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Pytania?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
DDawid
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 5 czerwca 2014, o 14:24

19 lipca 2023, o 18:33

Cześć! Mam niemały kryzys. Trochę czuje, że stanąłem w miejscu nie mówiąc, że ide w dół. W zeszłym roku mocno nakręciłem się tematami wojny, potem doszły stresy z ukończeniem studiów i zmianą stanowiska w pracy. Wszystko skumulowało się i w sylwestra dostałem mocnego ataku paniki plus DD. Myśle, że też mogło przyczynić się do tego ogólne zmęczenie + alkohol (treningi itd, dwie prace itd). Ataki paniki miałem już kiedyś wcześniej (stan z dd też nie był mi obcy - miałem go 10 lat temu przez 2 lata), od tego czasu dużo w życiu moim się zmieniło/ do tego stopnia, że zapomniałem o tym że można czegoś podobnego doświadczać.

Z racji, że filmy a raczej wtedy jeszcze historie Victora i Divina bardzo mi pomogły, zawziąłem się i uznałem, że wyjdę bez leków. Część objawów minęła, głównie tych somatycznych, ponieważ kiedyś głownie na nich opierała się moja nerwica. Obecnie nie mam też lęku wolnopłynącego, za to cały czas mam myśli natrętne, czarnowidztwo itd. pojawiły się w pewnym momencie mocne dołki, nienaturalne. Zauważyłem, że różnie funkcjonuje w ciągu dnia - raz mam mocne dołki, jezeli czyms sie zajmę jest nieco lepiej, wszystko zależy od myśli. Nie mówiąc o dd (głównie depersonalizacja najbardziej uciążliwa), brak uczuć, i natrętne mysli (rocd, o zwariowaniu, że już zwariowałem, o zrobieniu sobie krzywdy itd.). Na początku roku zacząłem terapię, po czym jednak od około czerwca postanowiłem ją zmienić, moje oczekiwania były nieco inne - głównie mówiłem ja, wraz z czasem Pani namawiała mnie jedynie do leków i straszyła, że jak nie wezmę to będzie tylko gorzej).
Mimo wszystko mam wrażenie, że przy tej terapeutce poukładałem trochę kilka spraw i potrafiłem mieć podczas terapii u niej prześwity kilku sekundowe.
Na drugą terapię wybrałem Panią bardziej doświadczoną, starszą - ta od początku upatrywała przyczyn moich problemów w związku. Zaczęła nakierowywać moje myślenie, czy na pewno chce być z obecną dziewczyna. To zrodziło masę pytań w głowie i myśli, zacząłem dostrzegać wady swojej dziewczyny. W międzyczasie dostrzegać zalety innej osoby, z którą spotykałem się wcześniej i widuje ją na codzień (burzliwy zeszły rok). Co zaburzyło dotychczasowy spokój i narobiło dodatkowych problemów w związku.

Tak czy siak, wróciłem do poprzedniej terapeutki. Wziąłem urlop i wyjechałem z dziewczyną (na urlopie dopiero po drugim tygodniu poczułem, że zacząłem odpoczywać) cały czas myśli natrętne. Przykro mi bardzo było, że rzeczy które mnie cieszyły na co dzień nie cieszą mnie teraz. Tak mnie nastraszyła terapeutka, że postanowiłem spróbować leków. Od pewnego czasu miałem wrażenie, że praca i stres na co dzień nie pozwalają mi wybić się ponad pewien stan, w którym jestem.
Od lekarza dostałem escitalopram.. i dwa tygodnie L4 na rozkręcenie. Mam kiepskie doświadczenie z lekami, kiedyś brałem przez dwa tygodnie cital, potem seronil (po czym psychiatra powiedziała, żebym odstawił - kiepsko znosiłem).
Oczywiście dwa dni przed samym braniem leków, czułem się całkiem nieźle, nie miałem żadnych natrętów (pewnie umysł nastawił się na sukces z lekami), wręcz troche było mi żal brać skoro miałem wrażenie, że jest dobrze. Wczoraj wziąłem połówkę - standard mdłości, suchość w buzi, bóle mięśni (trochę czułem się jak po szczepieniu na covid). Objawy fizyczne mnie tak nie męczyły o ile najbardziej mnie męczyło takie uczucie bycia nie sobą. Wydaje mi się, że mam depersonalizacje, po czym po leku mam wrażenie że bardziej czułem się nie sobą niż dotychczas - otępiały jakbym nie miał tej swojej mądrości, racjonalności. Wiem, że to za mała dawka i za krótki okres, żeby coś czuć. Ponadto po przebudzeniu pojawił się lęk wolnopłynący, którego dawno nie miałem.

Chciałbym wiedzieć czy naprawdę jest konieczność leków? Czy warto spróbować i pobrać dłużej? Czy to otępienie na początku zanika? Bardzo boje się też choroby dwubiegunowej, nie chciałbym pogorszyć swojego stanu (już się czuje gorzej niz dotychczas). Liczyłem, że uzyskam trochę dystansu i poczucia siebie po lekach - na razie jest wręcz przeciwnie. Po pierwszym dniu chciałbym zrezygnować. Co więcej jestem osobą bardzo pracowitą i robie dużo rzeczy, natomiast po leku poczułem, że nie mam siły nic robić, z nikim się spotykać itd. Martwie się, czy bede miał siłe pracować. Co oznacza "normalność" na lekach? :) Jeżeli są tutaj jacyś ozdrowieńcy dajcie znać :)
Zumba
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 381
Rejestracja: 30 czerwca 2022, o 18:09

20 lipca 2023, o 07:49

DDawid pisze:
19 lipca 2023, o 18:33
Cześć! Mam niemały kryzys. Trochę czuje, że stanąłem w miejscu nie mówiąc, że ide w dół. W zeszłym roku mocno nakręciłem się tematami wojny, potem doszły stresy z ukończeniem studiów i zmianą stanowiska w pracy. Wszystko skumulowało się i w sylwestra dostałem mocnego ataku paniki plus DD. Myśle, że też mogło przyczynić się do tego ogólne zmęczenie + alkohol (treningi itd, dwie prace itd). Ataki paniki miałem już kiedyś wcześniej (stan z dd też nie był mi obcy - miałem go 10 lat temu przez 2 lata), od tego czasu dużo w życiu moim się zmieniło/ do tego stopnia, że zapomniałem o tym że można czegoś podobnego doświadczać.

Z racji, że filmy a raczej wtedy jeszcze historie Victora i Divina bardzo mi pomogły, zawziąłem się i uznałem, że wyjdę bez leków. Część objawów minęła, głównie tych somatycznych, ponieważ kiedyś głownie na nich opierała się moja nerwica. Obecnie nie mam też lęku wolnopłynącego, za to cały czas mam myśli natrętne, czarnowidztwo itd. pojawiły się w pewnym momencie mocne dołki, nienaturalne. Zauważyłem, że różnie funkcjonuje w ciągu dnia - raz mam mocne dołki, jezeli czyms sie zajmę jest nieco lepiej, wszystko zależy od myśli. Nie mówiąc o dd (głównie depersonalizacja najbardziej uciążliwa), brak uczuć, i natrętne mysli (rocd, o zwariowaniu, że już zwariowałem, o zrobieniu sobie krzywdy itd.). Na początku roku zacząłem terapię, po czym jednak od około czerwca postanowiłem ją zmienić, moje oczekiwania były nieco inne - głównie mówiłem ja, wraz z czasem Pani namawiała mnie jedynie do leków i straszyła, że jak nie wezmę to będzie tylko gorzej).
Mimo wszystko mam wrażenie, że przy tej terapeutce poukładałem trochę kilka spraw i potrafiłem mieć podczas terapii u niej prześwity kilku sekundowe.
Na drugą terapię wybrałem Panią bardziej doświadczoną, starszą - ta od początku upatrywała przyczyn moich problemów w związku. Zaczęła nakierowywać moje myślenie, czy na pewno chce być z obecną dziewczyna. To zrodziło masę pytań w głowie i myśli, zacząłem dostrzegać wady swojej dziewczyny. W międzyczasie dostrzegać zalety innej osoby, z którą spotykałem się wcześniej i widuje ją na codzień (burzliwy zeszły rok). Co zaburzyło dotychczasowy spokój i narobiło dodatkowych problemów w związku.

Tak czy siak, wróciłem do poprzedniej terapeutki. Wziąłem urlop i wyjechałem z dziewczyną (na urlopie dopiero po drugim tygodniu poczułem, że zacząłem odpoczywać) cały czas myśli natrętne. Przykro mi bardzo było, że rzeczy które mnie cieszyły na co dzień nie cieszą mnie teraz. Tak mnie nastraszyła terapeutka, że postanowiłem spróbować leków. Od pewnego czasu miałem wrażenie, że praca i stres na co dzień nie pozwalają mi wybić się ponad pewien stan, w którym jestem.
Od lekarza dostałem escitalopram.. i dwa tygodnie L4 na rozkręcenie. Mam kiepskie doświadczenie z lekami, kiedyś brałem przez dwa tygodnie cital, potem seronil (po czym psychiatra powiedziała, żebym odstawił - kiepsko znosiłem).
Oczywiście dwa dni przed samym braniem leków, czułem się całkiem nieźle, nie miałem żadnych natrętów (pewnie umysł nastawił się na sukces z lekami), wręcz troche było mi żal brać skoro miałem wrażenie, że jest dobrze. Wczoraj wziąłem połówkę - standard mdłości, suchość w buzi, bóle mięśni (trochę czułem się jak po szczepieniu na covid). Objawy fizyczne mnie tak nie męczyły o ile najbardziej mnie męczyło takie uczucie bycia nie sobą. Wydaje mi się, że mam depersonalizacje, po czym po leku mam wrażenie że bardziej czułem się nie sobą niż dotychczas - otępiały jakbym nie miał tej swojej mądrości, racjonalności. Wiem, że to za mała dawka i za krótki okres, żeby coś czuć. Ponadto po przebudzeniu pojawił się lęk wolnopłynący, którego dawno nie miałem.

Chciałbym wiedzieć czy naprawdę jest konieczność leków? Czy warto spróbować i pobrać dłużej? Czy to otępienie na początku zanika? Bardzo boje się też choroby dwubiegunowej, nie chciałbym pogorszyć swojego stanu (już się czuje gorzej niz dotychczas). Liczyłem, że uzyskam trochę dystansu i poczucia siebie po lekach - na razie jest wręcz przeciwnie. Po pierwszym dniu chciałbym zrezygnować. Co więcej jestem osobą bardzo pracowitą i robie dużo rzeczy, natomiast po leku poczułem, że nie mam siły nic robić, z nikim się spotykać itd. Martwie się, czy bede miał siłe pracować. Co oznacza "normalność" na lekach? :) Jeżeli są tutaj jacyś ozdrowieńcy dajcie znać :)

Dla mnie "normalnosc" na lekach to był brak leku codziennie, brak leku wolnoplynacego, luz w codziennych sprawach, spadek częstotliwości napadów paniki z kilku dziennie do np raz na miesiąc plus jak już się pojawiał to trwał do 5 minut, bez leków 20-50 minut, brak somatow, leku o zdrowie, myśleniu ciągle o śmierci, zagrożeniach, duża odporność psychiczna na różne lękorodne informacje. Ale miałam duży problem z płaczem, np na najwyższej dawce czułam że mam potrzebe wypłakania się i nie mogę, fizycznie to się nie dzieje. Generalnie wszystkie emocje trochę się stłumiły ale tylko trochę i nie jest to uczucie jak derealizacja tylko taka trochę obojetnosc. Ani się niczego nie boję całą sobą ani się nie ciesze całą sobą. Do tego sennosc dość duża, tycie. Na lekach byłam prawie 8 lat. Wydawało mi się że tema dawno za mną, odstawiłam i dupa wszystko wróciło. Także leki są ok, wyciągają z totalnego bagna ale według mnie i tak trzrba tych emocji się nauczyć, zaakceptować, poćwiczyć życie z nimi. Leki są zajeniste na objawy jak lezysz już na dnie ale tej roboty za Ciebie nie wykonają. Ja ciągle walczę, miałam teraz okres mega kryzysu, dwa miesiące I lekarz kazał brać pregabaline. Działała jakiś tydzień, potem zupełnie przestała i z jednej strony trochę mnie to podłamało a z drugiej cuesze się bo jednak zmusza mnie to do działania. Wiem też jak działa na mnie ssri i wiem że jak już totalnie się rozłożę to zawsze mogę wrócić co jest dość dużym wsparciem w głowie. Jak czujesz że dajesz jeszcze radę to próbuj bez leków. Te plusy i minusy to oczywiście tylko moje doświadczenia pewnie każdy czuje się trochę inaczej, inaczej interpretuje itd.
DDawid
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 5 czerwca 2014, o 14:24

20 lipca 2023, o 18:25

Mnie somaty nie męczą, bardziej natrętne myśli, dd i dołki. Mimo wszystko zawsze po jakieś gorszej chwili było lepiej i miałem energię do działania. Dwa dni temu wziąłem połówke escitalopramu.. do dzisiaj nie mogę dojść do siebie. Tylko bym spał, nie mam zupełnie energii, podłamałem się.. czy to przejdzie? Czułem to uczucie obojętności, uznałem że to nie jestem ja i naprawde mi to nie odpowiada.. chcialbym tylko wrócić do stanu przed, bo teraz mam wrazenie że zupełnie nie mam ulgi.
DDawid
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 5 czerwca 2014, o 14:24

20 lipca 2023, o 18:26

Czułem takie otumanienie po leku. Z jednej strony nie czuję przez to lęku. Mam to niestety dalej :(
DDawid
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 5 czerwca 2014, o 14:24

20 lipca 2023, o 18:28

Tak jakby poza depersonalizacją coś jeszcze się pogorszyło. Liczę, że to minie :(
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

20 lipca 2023, o 19:11

Jeśli leki z grupy SSRI i SRNI na Ciebie nie działają, poproś lekarza o zmianę na lek spoza tych grup. Lek musi być dobrze dobrany do Ciebie, żebyś poczuł się lepiej. No i potrzeba czasu, by lek się rozkręcił. Może trafisz na leki, które Cię nie zamulą, tylko szczera rozmowa z psychiatrą jest potrzebna.

Czy jest konieczność leków - trudno nam odpowiedzieć na to pytanie, bo zbyt ogólnikowo piszesz. Co mówi psychiatra. Czy masz zdiagnozowaną chorobę dwubiegunową? Na pewno masz zaburzenia lękowe, tendencje do nakręcania się i pogarszania swojego nastroju przez słuchanie wiadomości. Wydajesz się też być podatny na sugestię.

Ufasz całkowicie tej terapeutce? Pierwszy raz się spotykam z takim podejściem, że terapeuta namawia na branie leków, zazwyczaj oni są przeciwko bo leki mącą umysł i lepiej przejść przez trudne emocje na żywca. No i jeszcze z tym związkiem, trochę dziwne, że po pytaniach obcej baby zaczynasz widzieć wady w swojej dziewczynie. Co to za nurt i czy płacisz za tą terapię, jeśli NFZ to rozumiem że możesz nie mieć wyboru, ale jak chodzisz prywatnie to płać komuś, kto Ci pomaga.

Nie kręcisz czasem na boku, piszesz że będąc w związku zaczęła Ci się podobać druga osoba? Dla mnie to dziwne i niedopuszczalne. Może Twój stan wynika ze zgrzytu moralnego i nieczystego sumienia.
F40.1
ODPOWIEDZ