
Pierwszy raz zarejestrowalam sie w sierpniu 2015 strasznie spanikowana i wrecz pewna, ze zaczal mi sie nerwicowy poczatek wiadomo czego

Tak wiec za niedlugo mina juz 2 lata od tego momentu a nerwicowego poczatku jak nie ma tak nie bylo. Zniklam z forum jakos rok temu, postanowilam przestac ciagle czytac o objawach i pisac na okraglo na forum czy ze mna wszystko w porzadku a wdrazyc w zycie cala teorie z artykulow - i to plus rady wyciagniete z forum pomogly. Juz dawno mialam napisac podziekowania, ale jakos nie moglam sie do tego zabrac. Niestety, ale jeszcze nie moge sie nazwac odburzona, po wzglednym prawie ponad pol rocznym okresie przerwy i normalnego zycia bez nerwicy i dd ostatnio jednak nerwica znow zapukala, takze nadal walcze, ale tym razem bogatsza juz o wiedze wyciagnieta z forum i jest o wiele latwiej - o wiele mniej objawow, dd jak mnie zlapie jest lekkie i trwa max tydzien i mija a nie jak wtedy prawie rok - to dlatego, ze wiem juz skad to sie bierze i to akceptuje i nie panikuje przy tych stanach, ze to cos gorszego.
Dlatego chcialabym podziekowac za to forum i artykuly jakie mozna tu znalezc bo naprawde, ale gdyby nie one jestem przekonana, ze nadal balabym sie wyjsc z mieszkania a agorofobia bylaby naprawde mocno rozwinieta i nie wiem gdzie bym teraz byla bo bylo naprawde zle ze mna, mama rozwazala nawet szpital bo nie bylam w stanie funkcjonowac - bylam jednym wielkim klebkiem nerwow. Dzieki forum i poradom tutaj pokonalam agorofobie juz po miesiecu. Chcialabym przede wszystkim podziekowac Victorowi, ktorego zasypywalam wrecz wiadomosciami (nie zawsze nazbyt madrymi



Dla ciekawych niektore moje objawy: (zostaly tylko ataki paniki od czasu do czasu i czasami male odrealnienie przy wiekszym stresie)
- wysokie tetno ok 140 (od tego sie zaczelo i wizyty u kardiologa)
- ataki paniki, kilka razy dziennie
- bezsennosc, spalam po 2-3h
- strach przed wyjsciem z domu, potem z pokoju
- slabosc w nogach
- uczucie lekkich rak jakby odplywanie krwi z tych miejsc
- odruch wymiotny po zjedzeniu nawet malego kesa nawet i na czczo
- derealizacja, wysotrzony wzrok, draznila mnie zmiana swiatla, najgorzej wieczorem przy sztucznym swietle, slyszenie jakby w tunelu, wyostrzone, uczucie odplywania
- odrealnianie, ¨nie czulam¨ swojego odbicia w lustrze
- mysli a co jesli to wszystko sen i mnie tu nie ma, czemu ja to ja a nie ktos inny
- hipnagogi przed snem i wszystkie inne wkretki nerwicowe po naczytaniu sie o objawach schizofreni
- ataki paniki w pomieszczeniach: sklep, autobus, auto lub tam gdzie duzo ludzi i kolejki lub musialam dluzej w tym miejscu przebywac
- natrectwa: czy nie jestem homo, czy nie powinnam wstapic do zakonu a potem i samobojcze - pelny wachlarz
- milion dziwnych mysli egzystencjalnych, o Bogu
- chudniecie
- lek wolnoplynacy utrzymujacy sie tygodniami caly dzien
W wielkim skrocie zaczelo sie dosc niewinnie, zawsze bylam nerwowa (moge powiedziec, ze jestem dda a, ze nadal mieszkam z rodzina to niestety czy chce czy nie jest to dla mnie stres), tak wiec zazwyczaj kiedy to sie powoli zaczynalo na poczatku studiow dokuczaly mi krotkie epizody hipochondri max 3 miesiace w okresie wakacji gdy dluzej przebywalam w domu az tu nagle po 5 latach pod koniec studiow dostalam ataku paniki w autobusie z niczego i sie zaczelo to co opisalam wyzej. Miesiac siedzialam w domu w leku przed wyjsciem czy nie dostane zawalu na zewnatrz, z pytaniem co mi jest i czemu nie moge spac a w dzien mialam takie odrealnienie jakby mnie nie bylo, brak sil zeby przejsc nawet do toalety z pokoju, potworne uczucie, ze zaraz zemdleje, az nagle wpadla mi JEDNA mysl a co jesli mnie tu nie ma i wszystko to sen i zaczal sie okropny lek, ze zaczela mi sie schizofrenia, wtedy tez znalazlam to forum, pamietam, ze jako pierwszy odpisal mi wtedy bart, ze jednak nie zwariowalam

Co moge przekazac od siebie dla innych to to, ze w zaburzeniu wazny jest czas i nie ma co sie denerwowac, ze jeszcze nie mija. Ja tak sie denerwowalam na punkcie tej schizo, kiedy mi te mysli odejda, czy nie jestem chora i one caly czas byly, im bardziej chcialam zeby to minelo to one byly silniejsze dopiero gdy to ¨puscilam¨i pozwolilam im byc bez stresu i napiecia nie wiem kiedy mysli same odeszly po jakims czasie. Dzis moge na spokojnie o tym czytac i nie wywoluje to juz u mnie leku a nawet jestem w stanie sobie powiedziec, ze moge zachorowac i trudno. To samo tyczy sie dd czy atakow paniki mimo, ze sie pojawia funkcjonuje normalnie - wiem, ze to nie 100% sukces, ale zawsze cos. Co bylo wazne dla mnie to tez zrozumienie jak dzialaja mysli lekowe i natrectwa, skad sie biora np natrectwa samobojcze i nasze podejscie do nich. Pamietam, ze w liceum mialam tez poprostu gorszy okres (nie nerwica), jechalam w pociagu stalam przy drzwiach, ktore akurat byly otwarte przez jakas chwile po odjezdzie ze stacji i tak do glowy wpadla mi mysl: a moze by tak skoczyc, jakby to bylo itd. Pomyslalam chwile o tym, usmiechlam sie, ze mysle o glupotach i poszlam usiasc nie skupiajac sie na tym dlaczego o tym pomyslalam tylko zaczelam robic cos innego, puscilam ta mysl dalej jak milion innych w ciagu dnia i zapomnialam o tym. Od tego momentu minelo ok 10 lat i ta mysl znowu mi wpadla do glowy podczas zaburzenia tylko tym razem wywowala wielka panike i utrzymala sie kilka miesiecy z pytaniem o co chodzi, czemu o tym pomyslalam, czy chce sie zabic, czy jestem samobojca a co jesli chce sie zabic przeciez nie chce a moze juz zwariowalam przez co zaburzenie dalej trwalo bo caly czas je podtrzymywalam pytaniami a dlaczego o tym pomyslalam, co sie dzieje? Takze podejscie i akceptacja tych mysli jak dla mnie jest najwazniejsza. Widze po sobie jaka reakcja byla te 10 lat temu, gdybym wtedy spanikowala to napewno wtedy rozpoczelaby sie nerwica a ja to potraktowalam wtedy jak kazda inna glupia mysl, jak normalny czlowiek bez zaburzenia. I mysle, ze tu tez jest odpowiedz na pytanie czy nerwica moze wrocic. Owszem, jesli nie odburzymy sie w 100% jak np jeszcze ja. Choc mimo tego, ze wrocila to jest juz o wiele mniejsza niz te 2 lata temu a wiele natretnych mysli juz na mnie ¨nie dziala¨. A na mysl czyzbym cos uszlyszala? Jedynie sie usmiechne i ide dalej.
Niestety jak pisalam na poczatku nadal walcze glownie z moja postawa - na wszystko reaguje nadmiernym stresem i znow mam nawrot nerwicy choc przy tym co bylo moge powiedziec, ze jest to jakies tylko 40% - najbardziej meczy mnie jednak hipochondria tymbardziej jesli wyniki wychodza zle ... praktycznie od dziecka nauczylam sie tak reagowac i teraz trudno mi zmienic podejscie a szczegolnie jesli chodzi o tematy nowotworowe nie wiem czy kiedys sie tego pozbede.
Takze narazie ¨pcham do przodu¨ i mam nadzieje, ze kiedys napisze juz jako odburzona. Bede aktualizowac watek
