Victor pisze:A czy u podłoża tego nie leży pewnego rodzaju strach przed krytyką? Nieumiejętność poradzenia sobie emocjonalnie z sytuacją, w której znajdujemy się w centrum wydarzeń i trzeba w niej wykorzystać własną autonomię i poczucie pewności?
Może to tez wynikać z tendencji do chęci zadowalania wszystkich, co może być związane z pragnieniami aby każdy o nas dobrze myślał. Stąd powstają myśli i domysły, że co to będzie "jak komuś się coś nie spodoba".
Tak właśnie, to cała ja... Od rodziny zawsze słyszałam, że jestem najgorsza, najgłupsza itd i w to bardzo uwierzyłam

Mój ojciec do tej pory pokazuje mi, że mnie wszyscy muszą lubić, że powinnam się zmienić, bo ktoś ma o mnie negatywne zdanie (tzn. robić tak jak inni każą, nie być czasem sobą, nie mieć swego zdania i się nie sprzeciwiać).
I tak zrobiłam ogromny krok, bo jeszcze ze 2 lata temu byłam bierna... Ktoś z rodziny mnie wyzywał, a ja milczałam i patrzyłam w podłogę, albo robiłam wszystko by tego kogoś zadowolić by mnie nie wyzywał już. Teraz potrafię powiedzieć "nie krzycz na mnie" "nie masz prawa", jednak kosztuje mnie to bardzo dużo, a rodzinie oczywiście nie odpowiada moja zmiana. Z obcymi ludźmi już w ogóle jest trudno. Wiem, że mam bardzo niską samoocenę, choć z drugiej strony potrafię wymienić jakieś rzeczy, które u mnie są naprawdę niesamowite. Wiele w życiu zrobiłam (i to na dużą skalę), wiele potrafię, mam niesamowitą wiedzę w wielu dziedzinach, ale i tak przy każdym człowieku czuję się gorsza, głupsza, brzydsza, do tego, jakbym nie była warta dobrych rzeczy...

(choć patrząc racjonalnie nie powinnam), nie mogę patrzeć w lustro... tzn czasem spojrzę z uśmiechem, ale po chwili widzę same wady i już mam dość...
To co napisałeś z tym przejściem przez ulicę, to właśnie bardzo często mam takie uczucie...(oczywiście dotyczy innych sytuacji, ale to właśnie to uczucie)
Jakie książki mozesz polecić w temacie? Nie chcę szukać już w ciemno, nie chcę trafić na coś, co jeszcze bardziej pogłębi moje zaburzenie (a tego się obawiam), nie ma problemu tylko z tym, mam wiele lęków, stany depresyjne, jednak dzięki Waszym materiałom radzę sobie lepiej. Ale to jeszcze mało. Nie chcę za bardzo już wchodzić w przeszłość, siedziałam nad nią ponad rok, analizowałam każdą minutę swojego życia od narodzin do teraz i już bardzo mnie zmęczyła. Na terapię chodzę, jednak z powodów finansowych nie mogę pozwolić sobie na częstszą niż 2 razy w tygodniu, a na NFZ ośrodki u mnie nie mają dobrych opinii, ludzie po nich nie czują się lepiej, a znajoma, która rzekoma została odburzona na moje fachowe

oko zaburzonego, dalej jedzie na tym wózku...
-- 11 sierpnia 2016, o 20:19 --
Przypomniała mi się książka, którą mam, ale przerwałam ją czytać kilka miesięcy temu,kiedy moje ataki mnie przerażały, mianowice
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/245867/pokochaj-siebie "Pokochaj siebie" --> gdyby link kiedyś był nieaktywny. Co prawda czytałam ją i wszystko pięknie ładnie, tylko pytanie brzmiało jak? Jak to pojąć? Nie wiem czy Wy tak macie, ale ja czytam, rozumiem, np. że nie powinnam przejmować się opinią innych, wszystko tam jest wyjaśnione, tylko jak tę wiedzę sobie uzmysłowić? Może mi akurat to sprawia problem. Że jest jakaś oczywista oczywistość, a mój umysł i tak nie potrafi jej sobie uzmysłowić, choć ją rozumie

W każdym razie dziś miałam akurat terapię i w końcu zrozumiałam i mój umysł przyjął tę oczywistość, że powinnam mieć w nosie to, że ktoś się na mnie złości. Że moje potrzeby są dla mnie najważniejsze! Że jeżeli ja, przy zaspokajaniu swojej potrzeby wywołam złość w jakimś człowieku, to to już nie moja broszka. Niech on sobie zatrzyma tę złość, mam w nosie jego emocje, moja potrzeba jest dla mnie ważniejsza i tamtym człowiekiem się nie przejmuję. Bo ważniejsze jest to, co ja czuję, zaspokojenie mojej potrzeby, niż to, że ktoś się przy tym wkurza. Mam nadzieję, ze w miarę zrozumiale napisałam, że komuś to coś pomoże. ale matko! Po ponad 30 latach odkryłam taką oczywistą oczywistość! Mam prawo oddychać, mam prawo zaspokajać swoje potrzeby i one są dla mnie najważniejsze. I inni ludzie nie są wcale ważniejsi ode mnie! Zobaczymy jak to się sprawdzi w praktyce, liczę, że teraz tylko do przodu

Koniec z tym, ze np. pójdę na urodziny sąsiada, choć będą tam ludzie, których nie lubię, wiem, że po przyjęciu będę się czuła źle, bo będę nie wyspana i zmęczona w pracy, ale pójdę, bo przecież on się obrazi. Może ktoś pomyśli "ale to egoizm", no oczywiście. Nam brakuje tego zdrowego egoizmu. Nie mówię, że ja kupię sobie tort, bo mam ochotę, a mąż niech je suchą bułkę, bo kasy braknie. Nie mówię, że mam potrzebę wypocząć i z tej racji zostawiam rodzinę na 2 miesiące i hulaj dusza na Majorce, bo to już (dla mnie) by była przesada, trzeba gdzieś postawić granicę, nie być egocentrykiem, tylko człowiekiem, który przede wszystkim szanuje siebie i swoje potrzeby.

- Nic ci nie jest! [...] Dwa miesiące temu myślałeś, że masz czerniaka złośliwego!
- Nagle pojawiła mi się czarna plama na plecach!
- Ona była na twojej koszuli!
- Nie wiedziałem! Ludzie pokazywali na moje plecy.