Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

prośba o rady.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Marta22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 29 stycznia 2015, o 13:43

4 lipca 2015, o 21:39

Witajcie.
Od jakiegoś czasu,zaczęłam akceptować swój stan. Dużo czytałam i znalazłam wiele wskazówek jak z tego wyjść.Miałam problem ze wspomnieniami i sądząc ze to one powodowały mój stan,zrobiłam wiele by je tym razem właściwie przeżyć ale nie było warto. To nerwica powodowała ze najgorsze wspomnienia bombardowały mnie każdego dnia.Nerwica znalazła w nich wiele przykrych wydarzeń i wyciagała by podtrzymać moj stan.Kiedy zrozumiałam to one przychodzą już bardzo sporadycznie. Z atakami paniki poradziłam sobie.Juz nie mam ich codziennie a jak są to pozwalam im przepłynąć przeze mnie. Obawy somatyczne również już mnie nie męczą. Poza odczuciem zmęczenia i sporadycznym bólem głowy. Zwyczajnie tak miałam dosyć somatyki że przez jakiś tydzień dzień w dzień jak mantrę powtarzałam że może mi zabrać nogę czy co tam sobie chce,nie zależało mi.To uczucie mi pomogło,tak sadze.Kompletniej obojętności. Ale....Natrętne myśli.Z tym jestem jak na karuzeli. Kręcę sie wokoło. Raz dobrze raz źle a czasem tragicznie.One są ciągle.Wiem wiem...zero kontroli. Ale ona przychodzi tak samoistne
Tak naprawdę nerwica nic w moim zyciu nie zmieniła.Nigdy nie zamknęłam sie w domu. W najgorszych stanach wsiadałam do autobusów i jecham do pracy. Miewałam po 10atakow paniki dziennie w pracy i przeżywałam je chowając sie w łazience...Zawsze wierzyłam ze to minie...Ale te myśli..Zadarze sie ze je puszczam i tłumacze sobie ze to tylko nerwica. Ze to umysł szuka zagrożenia ale go nie ma. I mimo ze tak cały dzień robię to lepiej sie żyje ale są momenty gdzie bombardują z podwójną silą.Najczęściej pośród innych...wtedy ta kontrola włącza sie automatycznie a kiedy próbuję ja puścić to trwa to minutę po czym znowu sie spinam.Nie wiem co robic w takich momentach.Dzisiaj nap pojechałam z bratem,chłopakiem i bratankiem na wycieczkę. Miałam okropne myśli. Bardzo silne.Nie docierały juz argumenty które zwykle pomagają,wiec powiedziałam ,,stop nerwico!spędzę ten dzień dobrze sie bawiąc,nie zepsujesz tego,bo nie masz takiej władzy,, i było lepiej przez kilka minut :/wiec postanowiłam ze skupie sie na czymś innym. Na krajobrazie,trawce ,napisach itp..I było dobrze. Tylko kiedy skupić musiałam sie na bratanku to te myśli przedzierały sie i znów byłam w punkcie wyjścia. Kiedy wróciłam do domu czułam ogromne wyczerpanie i smutek. Ze najpierw popłakałam a pozniej zasnęłam.Nie wiem czy to jest możliwe. Puszczanie tych myśli przy jednoczesnym skupianiu sie na tym co sie musi robić.To takie dwa w jedym:)Czuje sie potym wyczerpana. Czy te skupianie sie i poswiecenie całkowitej uwagi nap podczas spaceru na tym co jest dookoła mówiąc nap (o jaki fajny kamyk) :)to nie jest wypieranie? Jak to wszystko ogarnąć? W takim dniach kiedy myśli są bardzo silne puszczenie ich nie jest łatwe dla mnie wręcz nie możliwe bo ta uwaga i kontrola jakby przychodzi automatycznie. I później jest chwilowa akceptacja a chwile później proba kontroli po czym znów akceptacja i tak bez tchu...Wybaczcie ze tak dużo napisałam.Odkąd teoretycznie zrozumiałam swój stan i uczę sie go akceptować postanowiłam nie mówić o swoich obawach i stanie całemu światu. Bo wtedy żyje sie tym..jedynie słucham nagrań które bardzo pomagają.I czytam artykuły. Dzieki temu coraz więcej rozumiem. Ale dziś jest ten dzień gdzie wiara mnie opuściła..Możliwe ze tymczasowo:)Ale proszę o podpowiedzi o rady. Jak w takich sytuacjach W typowo gorszych dniach ogarnąć te natrętne myśli.I jak reagować na stres?Jak go przyjąć? Jak podejść do stresujących sytuacji?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

6 lipca 2015, o 17:43

Przeleciałem wzrokiem twoje inne posty i tam w którymś momencie napisałaś o jakiś traumach i o tym, ze z uwagi na presję w domu zrezygnowałaś z terapii.
Czasem jest tak, ze pewne rzeczy dobrze sobie wyjaśnić, czy te traumy są za tobą? Czy te natrętne myśli dotyczą tych sytuacji?

Być może nie do końca zyjesz w zgodzie ze sobą, może np. zbytnio ktoś ci wchodzi na głowę, może jeszcze masz jakis inny problem, który powoduje, że stale jesteś w stresie i stąd masz rózne tematy zastepcze w postaci natręctw.

Do tego zobacz, napisałaś, ze jeśli chodzi o somatykę to puszczenie kontroli ci w sumie pomogło bo przestało ci zależeć.
A zauważ, ze w wypadku natrętnych myśli nie mówisz o tym w taki sposób ale mówisz, ze próbujesz sobie tłumaczyć, ze to tylko nerwica.
I to jest w sumie taki można powiedzieć kłopot bo brakuje może ci wiary, ze te natręctwa to nerwica.
Mają one nadal dla ciebie wartość dużą i nie akceptujesz tego może do końca, ze wynikają z nerwicy.
Zalezy ci na nich, odwrotnie niż w wypadku somatyki.
Przez to ciągle ta uwaga na nie może wracać.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ