Znów tutaj wracam, po dosyć dlugim czasie i już wiem, że moje "odburzanie" wcale się nie zakończyło.
Ogólnie nerwica już rzadko kiedy dawała o sobie znać ale niestety ostatnio znów się odezwała. Dlatego piszę ten post bo chyba potrzebuje kopa

Już nie raz w zaburzeniu łapałam dziwne stany ale dopóki nie zwracałam na nie uwagi wszystko było okej... Kiedy dałam im zbyt wiele uwagi zaczynała się jazda i tak jest i tym razem..
Często łapią mnie jakieś "zmuły", znużenia... Siedzę, rozmawiam, jest wszystko w porządku i nagle BUM. Wszystko bez sensu, czuję ścisk w brzuchu, mam poczucie jakby moj mozg nagle stal sie jakis uposledzony, w srodku mnie rozrywa, doslownie tak się czuję. Przeraża mnie to, że nie potrafie tego nazwa. Przy róznych zwyklych myslach odczuwam jakies dziwne spiecia, jakby bylo cos ze mna nie tak, jakbym myslala w dziwny sposob. Mam wtedy takie mysli, ze jest ze mna cos nie tak.. Pomyslalam sobie ze to depresja i troche sie przeraziłam. Sama nawet nie wie czego sie boje i czy sie boję, Te stany niczym nie przypominają stanów lękowych i ataków paniki z początku nerwicy. Zastanawiam się nawet czy odczuwam w ogóle lęk. Dzisiaj bylam u mojej znajomej i nie potrafilam sie skupic bo czulam sie caly czas zmulona i wszystko bez sensu. Opowiadalam o czyms co mnie cieszy i wcale tego nie odczuwalam. Nawet teraz pisząc ten post nie moge zebrac mysli. Często tez wlasnie w momencie kiedy bardzo sie czyms ciesze lapia mnie te stany, jak taki kubeł zimnej wody. Wkręcałam sie tez w CHAD

Z góry dzięki za przeczytanie tego mojego jakże długiego osobistego dramatu! Licze na pomoc
