Czy to normalne że:
* myśląc i wyobrażając sobie, że człowiek to tylko lalka albo np postać fikcyjna i jest tak samo wartościowy jak lalka, że nie ma życia w ludziach... Że ktoś mógłby zabić kogoś mi bliskiego a ja bym nic nie czół - jak to sobie wyobrażam, to odczuwam dziwne napiecie i takie jakby "podniecenie" i uczucie, że to horror... Że to sie nie dzieje na prawdę, że ja o tym mogę pisać i to sobie wyobrażać...
* Wyobrażam sobie, że mógłbym zabić każdego, robić rzeczy niemoralne, baaardzo niemoralne... I nie odczuwam przy tym lęku, tylko jakby to był horror, i nie mogę w to uwierzyć, że nie odczuwam lęku...
* Nakręcam się, że przez to zrobię coś głupiego, skoro życie straciło życie samo w sobie... Zawsze byłem uczuciowy... Ale skąd mam pewnośc, że taki byłem.
* Taka panika i pot i stres mnie oblewa - że nie, że to nie możliwe, że to nie dzieje się naprawdę... Że się obudzę... Ale zaraz jakieś myśli o mnie, że jestem żałosny i tylko jestem robotem i to, że nawet o tym myśle to fikcja...
* Tak jakby już nic nie miało znaczenia i jakbym nie miał nawet ochoty wracać, do tamtego życia bo i tak nic nie ma znaczenia ( a chcę jak cholera chyba, ale mam uczucie, że to co przeżywam to jest nieprawda, że się obudzę, że to niemożliwe, że takie coś mnie spotyka ( jak mogę porównywać ludzi do pustych lalek i nie czuć do nich uczuć wgl)
* Takie uczucie, że mógłbym się stać psychopatą i się stanę jak nie będę się leczył i znowu mnie pot oblewa...że to jest niemożliwe, że ja byłem normalnym chłopakiem, kochającym ludzi... A teraz to wszystko ze mnie drwi i pokazuje, że jestem tylko chemią... Że głupia choroba, może ze mnie zrobić innego człowieka ( Marność człowieka)
* Wychodzenie do roli obserwatora własnego życia i życia innych... ( To też po przeczytaniu książek duchowych po cześci), po prostu nie utożsamiam się ze swoją historią... Nie potrafię... Takie czasem głupie myśli, że moja rodzina to lalki i mógłbym ich zabić i nie mogę tego wytrzymać... oblewa mnie pot... To już nie jest normalne... Boje się sam siebie... Boje się też, że mnie zamkną w psychiatryku jak powiem o tym psychiatrze... Czuję, że moje życie się już skończyło... Skoro ja nie mam poszanowania do niczego... Tak jakbym drwił ze wszystkich moralności... A ja taki nie chcę być... I nawet jak to wypowiadam, to zaraz głosik? A kto ty, jak ciebie nie ma, to fikcja... Ty jesteś tylko pustką... I zaczynam w to wierzyć...
* Czuje się, jakbym cały czas spał, cały się pocę... Odczuwam życie jak Horror... Jakby mnie uwięzili w tym nieuczuciowym umyśle i ciele... I w dodatku ciągłe negowanie swojego istnienia... Że Życie to tylko iluzja... Że moje życie to tylko subiektywna historia i fajnie by było, tylko że niestety to naukowe jest potwierdzone, że każdy ma subiektywne życie i własne odczucia... No ale ehh... Niektórzy wierzą, że to co oni sądzą, to jest prawda absolutna... Ja nie umiem nawet zrozumieć, co to jest mieć subiektywne widzenie... Mam problem z podstawowymi funkcjami przez to, bo mam strach, że to tylko subiektywna opinia moja i muszę to przeanalizować.
- Boje się, że to wszystko pozamieniam w czyn... I zaraz taki głosik " i co z tego jak to tylko iluzja" - Zaraz dostanę zawału od tego wszystkiego... Boje się sam ze sobą przebywać... Myśli nawet podważają, że to co robię, to jest prawdziwe...
Boże, jak ja bym chciał już nie Żyć... Jak można było stworzyć takiego potwora. Oprócz tych głupich przebłysków " to wszystko iluzja i tak możesz robić co chcesz", to mam też przebłyski normalności i w tych chwilach, choć dalej mi podpowiada głosik, że moje całe życie, to subiektywna perspektywa i ja sobie to życie wymyśliłem, bo mam ochotę przejść 2 m pod Ziemię, tylko trochę się boję czasami...
Jeszcze dalej mam wrażenie głupie, że ktoś mnie uszczypnie i się obudzę... Jak dawniej z miłością do ludzi, bez tej głupiej postawy i braku moralności... Ta głupie choróbsko nawet jak się chce rozpłakać, to mi to podważa... że tamto życie to nieprawda, a życie to pustka i można robić co się chce, nic nie szanować bo i tak nic nie istnieje....
Nie mam już siły na nic... Gdybym chociaż zachował tą wrażliwość i żebym nie czytał tych książek o przebudzeniach De Mello itd źle to pewnie zrozumiałem... To bym nie wiedział pewnie, że istnieją inne perspektywy niż tylko mojej osoby... I że moja historia jest prawdziwa bym wierzył, a tak wszystko można podważyć. Nic nie mogę zrozumieć, nic... I boje się, ze nerwica coś nowego i tak wymyśli, ale chyba już nic nie może być gorszego...
Analiza i krytyka swoich zachowań jako "ludzkich" że np mam ochotę się rozpłakać, to zaraz coś mi podpowiada, że to takie śmieszne i robotyczne, że schemat taki odpalam... Że człowiek jest taki przewidywalny...



-- 9 marca 2016, o 22:29 --
Ta wyobraźnia jest tak silna... Dlaczego... Dlaczego ja na siłę sobie chce to wmówić... kur... W końcu sobie to wmówię... Dlaczego myśli mają taką moc... Boje się, że jak będę myślał o tym baaardzo długo, to w końcu sobie to wmówię... Dosłownie mnie to paraliżuje, że sobie wmówię, że ludzie to lalki i ich pozabijam... Skoro nie odczuwam uczuć wyższych... Jezu, jak ta wyobraźnia działa...