Ehhh, dawno tu nie zaglądałem i miałem nawet wrażenie, że wszystko idzie w dobrym kierunku, jeden taki dzień był pozytywny. No, ale nie jest dobrze.. Odrealnienie się nasiliło, starałem się sobie tłumaczyć że to tylko mój głupi wymysł, ale jednak widzę różnicę. Myślę o tym codziennie, niemal bez przerwy, cholernie tęsknie za normalnym stanem, sami wiecie jakie to może być przygnębiające i dołujące..
Najgorsze jest to, że mam teraz baaardzo stresogenny okres w życiu, ważne egzaminy, źle sypiam, fatalnie się czuję wśród ludzi, chcę uciekać i w zasadzie nie wiem co robić, bo przed myślami nie ucieknę. I tu inna kwestia - natrętnych myśli jako takich nie odczuwam, nie mogę natomiast pozbyć się wrażenia, że to jednak NIE jest derealizacja, tylko coś gorszego, skoro postępuje bez mojej zgody! Z drugiej strony w środku dalej czuję siebie, skulonego i chcącego żyć jak dalej tylko własnie otoczonego tą grubą ścianą...
Najbliższe otoczenie bagatelizuje sprawę, słyszę np. żebym się nie denerwował i myślał o czymś pozytywnym, szkoda tylko że wszystkie pozytywne myśli dotyczą okresu sprzed D/D, a zatem wprowadzają mnie w stan jeszcze większego doła. Ciągle wydaje mi się, że za moment się obudzę i wszystko będzie okej, to jeszcze bardziej mnie napędza i boję się że wpędzę się w jeszcze większe gówno...
