Hehe, bez przesady,sama mam różne rzeczy do przerobienia w swojej głowie,po prostu się dziele swoimi przemyśleniami
Ja sama ze swoim ojcem rzadko gadam,bo nasze charaktery w połączeniu ze sobą powodują armageddon. To jest chyba najtrudniejsza relacja jaką mam w życiu. Mam pewność,że nasze stosunki zawsze będą upośledzone,o bliskości mogę zapomnieć, nic na to nie poradzę, ale musiałam i muszę zawsze korygować w swojej głowie podejście i oczekiwania w stosunku do ojca,akceptować,że po prostu jest ,jak jest i trzeba w tym wszystkim jakoś żyć i to tak,żeby mnie to nie wyniszczalo od srodka, bo tyle co mi to nerwów zszargało , wylało łez i jeszcze rzutowało na obraz samej siebie,to nie zliczę. Teraz to mam takie minimum wymagań-jeśli nie ma sporu, wojny, walki,to jest ok...Im rzadziej gadamy,tym jest lepiej,choc ciągle slysze,ze mam go gdzies i sie nie interesuje,ale ja sobie po prostu zapewniam spokój psychiczny.
A z mamą relacja jest inna, dobra,koleżenska,serdeczna, ale wiem i widze,ze ona sobie mną wypełnia przyjaciół,znajomych, jestem jej ulubionym towarzystwem,co oczywiscie ma swoje złe strony,bo ja mam 30 lat Ale wiem,że nie ma ona umiejetnosci stwarzania sobie wlasnej przestrzeni psychicznej,opiekowania sie samą sobą psychicznie...Ale są postępy,bo jak słowo daje,ze kiedys potrafila plakac,ze nie jade z nią na dzialke,a teraz chyba zauważyła,że to , że mam swoje sprawy jest dla mnie zródłem radosci, a takze ze nie stanowi odrzucenia jej osoby,ale bóg jeden tylko wie ile to zajęło czasu a i ile sprzeczek na tym tle było, ile ja sama w sobie musiałam pewnych przemyśleń dokonać. Nie ma lekko. Także ten,może nie powinnam być jednak w tej kwestii terapeutka haha