Nigdy nie byłem na terapii więc nie mogła mi pomóc ani zaszkodzić

Sam sobie radziłem z nerwicą i o dziwo kiedyś z tego wyszedłem.
Zmuszałem się do robienia tego co mnie przeraża,było fajnie bo fizycznych objawów nie miałem
i mogłem sobie do woli mieć lęki no i miałem,szwendałem się po lasach,jeździłem rowerem do miasta
Ciągle miałem lęki ale stopniowo zakochiwałem się w nich

tzn przestawałem z nimi walczyć
Otwierałem się na nie i akceptowałem
Któregoś dnia w lesie miałem atak paniki i zrobiłem COŚ (sam nie wiem co,z mięśniami brzucha
Jakoś się napiąłem,jakoś wstrzymałem oddech,wkurczyłem się i nagle pyk,jak ręką odjął
Nagłe ozdrowienie,wszystko zniknęło w ułamku sekundy ,jakby ktoś na mnie wiadro wody wylał
Totalny relaks,spokój,radość...zero nerwicy,powrót do domu i wielkie zdumienie wszystkich domowników.
Jak to się stało że nic mi nie jest?Jak sobie z tym poradziłem?Co zrobiłem?
A ja mówiłem że nie wiem co i jak,po prostu się stało...a teraz wróciło to syfstwo i już nie chce odejść jak dawniej :/