Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słów parę o mnie. Witajcie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 sierpnia 2018, o 23:43
Hej, witajcie.
Od dłuższego czasu czytam to forum i treści tutaj zawarte wielokrotnie okazały się dla mnie mega wartościowe.
Zazwyczaj wolę w życiu rolę obserwatora, ale w sytuacji , w której potrzebuję wsparcia, i sama chciałabym je już dać, uznałam że zrobienie inaczej niż zwykle i włączenie się w jakąś społeczność będzie lepszą opcją. Tylko czemu taką trudną
Ale do rzeczy... Mam 28 lat, jestem po terapii indywidualnej. Właściwie nie chcę rozwodzić się nad tym co i jak mi było bo w wielu aspektach życia sobie poradziłam, wiele udało się uleczyć na dobre. Może z czasem jak będzie przestrzeń i potrzeba podzielę się tymi kawałkami siebie. Pozostało jednak nienazwane ,,coś" które utrudnia mi życie i do tej pory, mimo długiej pracy nad sobą, czytania książek, terapii, grup rozwojowych i innych, nie potrafiłam tego nazwać czy doprecyzować. Dopiero czytając to forum zaczęłam odnajdywać się w tym co tu piszecie. Miewałam kryzysy, równo co 3 lata nadchodziło tak silne i niezrozumiałe dla mnie ,,coś" co powodowało że całkowicie przerywałam studia, pracę, czy to co w danej chwili robiłam (Dlatego mając lat 28 wybieram się na studia dopiero za rok) i izolowałam się od świata, czy też radziłam sobie z tym w różny, destruktywny sposób. Potem zaczynałam od nowa. Teraz widzę ze był to m.in. LĘK. Jakieś przesilenie organizmu. Wyładowanie. Jakby korki odcinało. Teraz kryzysów już nie mam, ale pozostał taki stan ciągłego napięcia, niepokoju, lęku choć nie takiego jak dawniej to nawracającego, pojawiającego się nagle z dużą siłą w sytuacjach które dla kogoś są normalne (u mnie związane jest to z ludźmi, zwłaszcza z grupą), lęku przed pracą. Ile razy rezygnowałam z czegoś z życiu w imię tego lęku, trudno byłoby mi to sobie i uświadomić i zliczyć. Od jakiegoś czasu pojawiły się mocne bóle brzucha (badania zrobię dla spokoju ale czuję podskórnie że to związane z psychiką), problemy z przełykaniem. No, moje ciało jest spięte, mój umysł jest w stanie gotowości, nigdy relaksu, i czuję się z tym wszystkim po prostu... źle. Nie chcę rezygnować z możliwości, szans pracy, relacji, bycia z ludźmi, doświadczeń i jestem gotowa żeby w tym temacie powalczyć o siebie... Dlatego też tu jestem.
Równocześnie czuję że co przerobiłam to przerobiłam i fajnie byłoby też móc coś od siebie z tego dać innym.
Więc jeszcze raz.
Witajcie
Od dłuższego czasu czytam to forum i treści tutaj zawarte wielokrotnie okazały się dla mnie mega wartościowe.
Zazwyczaj wolę w życiu rolę obserwatora, ale w sytuacji , w której potrzebuję wsparcia, i sama chciałabym je już dać, uznałam że zrobienie inaczej niż zwykle i włączenie się w jakąś społeczność będzie lepszą opcją. Tylko czemu taką trudną
Ale do rzeczy... Mam 28 lat, jestem po terapii indywidualnej. Właściwie nie chcę rozwodzić się nad tym co i jak mi było bo w wielu aspektach życia sobie poradziłam, wiele udało się uleczyć na dobre. Może z czasem jak będzie przestrzeń i potrzeba podzielę się tymi kawałkami siebie. Pozostało jednak nienazwane ,,coś" które utrudnia mi życie i do tej pory, mimo długiej pracy nad sobą, czytania książek, terapii, grup rozwojowych i innych, nie potrafiłam tego nazwać czy doprecyzować. Dopiero czytając to forum zaczęłam odnajdywać się w tym co tu piszecie. Miewałam kryzysy, równo co 3 lata nadchodziło tak silne i niezrozumiałe dla mnie ,,coś" co powodowało że całkowicie przerywałam studia, pracę, czy to co w danej chwili robiłam (Dlatego mając lat 28 wybieram się na studia dopiero za rok) i izolowałam się od świata, czy też radziłam sobie z tym w różny, destruktywny sposób. Potem zaczynałam od nowa. Teraz widzę ze był to m.in. LĘK. Jakieś przesilenie organizmu. Wyładowanie. Jakby korki odcinało. Teraz kryzysów już nie mam, ale pozostał taki stan ciągłego napięcia, niepokoju, lęku choć nie takiego jak dawniej to nawracającego, pojawiającego się nagle z dużą siłą w sytuacjach które dla kogoś są normalne (u mnie związane jest to z ludźmi, zwłaszcza z grupą), lęku przed pracą. Ile razy rezygnowałam z czegoś z życiu w imię tego lęku, trudno byłoby mi to sobie i uświadomić i zliczyć. Od jakiegoś czasu pojawiły się mocne bóle brzucha (badania zrobię dla spokoju ale czuję podskórnie że to związane z psychiką), problemy z przełykaniem. No, moje ciało jest spięte, mój umysł jest w stanie gotowości, nigdy relaksu, i czuję się z tym wszystkim po prostu... źle. Nie chcę rezygnować z możliwości, szans pracy, relacji, bycia z ludźmi, doświadczeń i jestem gotowa żeby w tym temacie powalczyć o siebie... Dlatego też tu jestem.
Równocześnie czuję że co przerobiłam to przerobiłam i fajnie byłoby też móc coś od siebie z tego dać innym.
Więc jeszcze raz.
Witajcie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1557
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
Siema
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Witaj, może to twoje napięcie jest związane z tym, że za nim coś zrobisz to cały czas myślisz o tym? Układasz jakieś scenariusze w głowie? Pewnie zastanawiasz się jak będzie. Zamiast tego to idź, nie myśl o tym. Zajmij się tym co robisz w danym momencie, a nie myśl co będziesz robić później i jak będzie. Powodzenia w odburzaniu. Jeszcze parę spraw musisz zrozumieć w nerwicy, a uda ci się z tego wyjść. Tylko cierpliwości do tego potrzeba. Pozdrawiam.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 301
- Rejestracja: 11 września 2016, o 10:05
Witaj,nie rezygnuj z niczego i jeżeli tylko chcesz, daj coś od siebie innym;)Lea pisze: ↑4 września 2018, o 10:22Hej, witajcie.
Od dłuższego czasu czytam to forum i treści tutaj zawarte wielokrotnie okazały się dla mnie mega wartościowe.
Zazwyczaj wolę w życiu rolę obserwatora, ale w sytuacji , w której potrzebuję wsparcia, i sama chciałabym je już dać, uznałam że zrobienie inaczej niż zwykle i włączenie się w jakąś społeczność będzie lepszą opcją. Tylko czemu taką trudną
Ale do rzeczy... Mam 28 lat, jestem po terapii indywidualnej. Właściwie nie chcę rozwodzić się nad tym co i jak mi było bo w wielu aspektach życia sobie poradziłam, wiele udało się uleczyć na dobre. Może z czasem jak będzie przestrzeń i potrzeba podzielę się tymi kawałkami siebie. Pozostało jednak nienazwane ,,coś" które utrudnia mi życie i do tej pory, mimo długiej pracy nad sobą, czytania książek, terapii, grup rozwojowych i innych, nie potrafiłam tego nazwać czy doprecyzować. Dopiero czytając to forum zaczęłam odnajdywać się w tym co tu piszecie. Miewałam kryzysy, równo co 3 lata nadchodziło tak silne i niezrozumiałe dla mnie ,,coś" co powodowało że całkowicie przerywałam studia, pracę, czy to co w danej chwili robiłam (Dlatego mając lat 28 wybieram się na studia dopiero za rok) i izolowałam się od świata, czy też radziłam sobie z tym w różny, destruktywny sposób. Potem zaczynałam od nowa. Teraz widzę ze był to m.in. LĘK. Jakieś przesilenie organizmu. Wyładowanie. Jakby korki odcinało. Teraz kryzysów już nie mam, ale pozostał taki stan ciągłego napięcia, niepokoju, lęku choć nie takiego jak dawniej to nawracającego, pojawiającego się nagle z dużą siłą w sytuacjach które dla kogoś są normalne (u mnie związane jest to z ludźmi, zwłaszcza z grupą), lęku przed pracą. Ile razy rezygnowałam z czegoś z życiu w imię tego lęku, trudno byłoby mi to sobie i uświadomić i zliczyć. Od jakiegoś czasu pojawiły się mocne bóle brzucha (badania zrobię dla spokoju ale czuję podskórnie że to związane z psychiką), problemy z przełykaniem. No, moje ciało jest spięte, mój umysł jest w stanie gotowości, nigdy relaksu, i czuję się z tym wszystkim po prostu... źle. Nie chcę rezygnować z możliwości, szans pracy, relacji, bycia z ludźmi, doświadczeń i jestem gotowa żeby w tym temacie powalczyć o siebie... Dlatego też tu jestem.
Równocześnie czuję że co przerobiłam to przerobiłam i fajnie byłoby też móc coś od siebie z tego dać innym.
Więc jeszcze raz.
Witajcie
"Pamiętaj,że mamy do czynienia jedynie z myślami a myśli mogą zostać zmienione.Gdy zmieniamy nasze myślenie,zmieniamy naszą rzeczywistość"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 sierpnia 2018, o 23:43
Tak dokładnie jest, masz rację. Jak są stresowe, nowe sytuacje, nakręcam się w myśleniu o nich.... Hmm spróbuję dzisiaj bardziej na to zwrócić uwagę. Trochę pomaga jak w myślach mówię sobie co robię, np ,,teraz drukuję dokument. teraz myję zęby" itd. To mi wraca myśli do tu i teraz.życie pisze: ↑4 września 2018, o 10:48Witaj, może to twoje napięcie jest związane z tym, że za nim coś zrobisz to cały czas myślisz o tym? Układasz jakieś scenariusze w głowie? Pewnie zastanawiasz się jak będzie. Zamiast tego to idź, nie myśl o tym. Zajmij się tym co robisz w danym momencie, a nie myśl co będziesz robić później i jak będzie. Powodzenia w odburzaniu. Jeszcze parę spraw musisz zrozumieć w nerwicy, a uda ci się z tego wyjść. Tylko cierpliwości do tego potrzeba. Pozdrawiam.
Dzięki
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Ja kiedyś też tak mówiłam co robię w danym momencie i to mi pomagało na jakimś etapie. Czasami też mówiłam (śpiewałam) sobie STOP STOP STOP..... lub śpiewałam jakąś piosenkę. Teraz, bo jeszcze do końca nie jestem odburzona choć jest niebo lepiej, gdy zaczynam myśleć nad tym co nie jestem w stanie przewidzieć to z automatu zajmuje się tym co tu i teraz. Miesiące uczenia się i widać efekty. Życie staje się mniej napięte i przychodzi dużo więcej dobrych dni. Powodzenia.Lea pisze: ↑4 września 2018, o 11:38Tak dokładnie jest, masz rację. Jak są stresowe, nowe sytuacje, nakręcam się w myśleniu o nich.... Hmm spróbuję dzisiaj bardziej na to zwrócić uwagę. Trochę pomaga jak w myślach mówię sobie co robię, np ,,teraz drukuję dokument. teraz myję zęby" itd. To mi wraca myśli do tu i teraz.życie pisze: ↑4 września 2018, o 10:48Witaj, może to twoje napięcie jest związane z tym, że za nim coś zrobisz to cały czas myślisz o tym? Układasz jakieś scenariusze w głowie? Pewnie zastanawiasz się jak będzie. Zamiast tego to idź, nie myśl o tym. Zajmij się tym co robisz w danym momencie, a nie myśl co będziesz robić później i jak będzie. Powodzenia w odburzaniu. Jeszcze parę spraw musisz zrozumieć w nerwicy, a uda ci się z tego wyjść. Tylko cierpliwości do tego potrzeba. Pozdrawiam.
Dzięki
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 sierpnia 2018, o 23:43
życie pisze: ↑4 września 2018, o 12:41Daje nadzieję to co piszesz, że automatycznie po jakimś czasie praktyki przekierowałaś się na teraźniejszość...Lea pisze: ↑4 września 2018, o 11:38Ja kiedyś też tak mówiłam co robię w danym momencie i to mi pomagało na jakimś etapie. Czasami też mówiłam (śpiewałam) sobie STOP STOP STOP..... lub śpiewałam jakąś piosenkę. Teraz, bo jeszcze do końca nie jestem odburzona choć jest niebo lepiej, gdy zaczynam myśleć nad tym co nie jestem w stanie przewidzieć to z automatu zajmuje się tym co tu i teraz. Miesiące uczenia się i widać efekty. Życie staje się mniej napięte i przychodzi dużo więcej dobrych dni. Powodzenia.
I hej, to działa. Dzisiaj mi pomogło. Może nie wprawiło w dobre samopoczucie, ale sprawiło, że mogłam normalnie załatwiać swoje sprawy.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 sierpnia 2018, o 23:43
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 596
- Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26
Lea pisze: ↑4 września 2018, o 19:25Długo jeszcze będziesz się w tym gubić i nakręcać, ale nigdy nie możesz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Zaakceptuj i idź dalej. Masz prawo jeszcze na błędy. Będzie dobrze. Ja też jeszcze się czasami gubię, ale wiem, że to wszystko jest po coś, aby nauczyć nas ma zawsze dobrych nawyków.życie pisze: ↑4 września 2018, o 12:41Daje nadzieję to co piszesz, że automatycznie po jakimś czasie praktyki przekierowałaś się na teraźniejszość...Lea pisze: ↑4 września 2018, o 11:38
Ja kiedyś też tak mówiłam co robię w danym momencie i to mi pomagało na jakimś etapie. Czasami też mówiłam (śpiewałam) sobie STOP STOP STOP..... lub śpiewałam jakąś piosenkę. Teraz, bo jeszcze do końca nie jestem odburzona choć jest niebo lepiej, gdy zaczynam myśleć nad tym co nie jestem w stanie przewidzieć to z automatu zajmuje się tym co tu i teraz. Miesiące uczenia się i widać efekty. Życie staje się mniej napięte i przychodzi dużo więcej dobrych dni. Powodzenia.
I hej, to działa. Dzisiaj mi pomogło. Może nie wprawiło w dobre samopoczucie, ale sprawiło, że mogłam normalnie załatwiać swoje sprawy.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 sierpnia 2018, o 23:43
życie pisze: ↑4 września 2018, o 19:53,,Im gorzej, tym lepiej dla Ciebie" Im niżej się jest, im trudniej się ma, tym mocniej działa trampolina na której można wyskoczyć do góry. Naprawdę wysoko.Lea pisze: ↑4 września 2018, o 19:25Długo jeszcze będziesz się w tym gubić i nakręcać, ale nigdy nie możesz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Zaakceptuj i idź dalej. Masz prawo jeszcze na błędy. Będzie dobrze. Ja też jeszcze się czasami gubię, ale wiem, że to wszystko jest po coś, aby nauczyć nas ma zawsze dobrych nawyków.
Ból jest ogromnym motorem napędowym zmiany.
Też myślę, że to wszystko jest po coś.
- sadfaceemoji
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: 30 sierpnia 2018, o 21:04
Cześć!
Oczy przecieram - zupełnie, jakbym czytała o sobie. Ile razy lęk (wtedy jeszcze nieuświadomiony i nie manifestujący swojej obecności napadami) powstrzymywał mnie przed podjęciem ważnej dla mnie decyzji, jakąś większą (korzystną) zmianą życiową czy po prostu wyjściem z domu...
Stan wiecznego napięcia i gotowości - niezmienny od lat. Mięśnie napięte, zmysły wyostrzone, czekam i czekam na to zagrożenie... a jego nie ma. Jestem tylko ja i paranoiczne niekiedy myśli. Chciałabym w końcu umieć się wyluzować, odstresować, zrelaksować, po prostu odpuścić - ale nie potrafię.
Mam nadzieję, że obie znajdziemy w sobie siłę, by wreszcie się z tego wykaraskać:)
Ściskam i trzymam kciuki z całych sił za pomyślne odburzanie!
Oczy przecieram - zupełnie, jakbym czytała o sobie. Ile razy lęk (wtedy jeszcze nieuświadomiony i nie manifestujący swojej obecności napadami) powstrzymywał mnie przed podjęciem ważnej dla mnie decyzji, jakąś większą (korzystną) zmianą życiową czy po prostu wyjściem z domu...
Stan wiecznego napięcia i gotowości - niezmienny od lat. Mięśnie napięte, zmysły wyostrzone, czekam i czekam na to zagrożenie... a jego nie ma. Jestem tylko ja i paranoiczne niekiedy myśli. Chciałabym w końcu umieć się wyluzować, odstresować, zrelaksować, po prostu odpuścić - ale nie potrafię.
Mam nadzieję, że obie znajdziemy w sobie siłę, by wreszcie się z tego wykaraskać:)
Ściskam i trzymam kciuki z całych sił za pomyślne odburzanie!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 21 sierpnia 2018, o 15:15
"Chciałabym w końcu umieć się wyluzować, odstresować, zrelaksować, po prostu odpuścić - ale nie potrafię. " sadfaceemoji ,bo musisz zaakceptowac ten obecny stan i wtedy on sam z ciebie zejdzie ,bo nie bedzie na tobie robił wrazenia. PamietaJ ,że TO TY SAMA TRZYMASZ GO ZA SPODNIE.sadfaceemoji pisze: ↑4 września 2018, o 20:14Cześć!
Oczy przecieram - zupełnie, jakbym czytała o sobie. Ile razy lęk (wtedy jeszcze nieuświadomiony i nie manifestujący swojej obecności napadami) powstrzymywał mnie przed podjęciem ważnej dla mnie decyzji, jakąś większą (korzystną) zmianą życiową czy po prostu wyjściem z domu...
Stan wiecznego napięcia i gotowości - niezmienny od lat. Mięśnie napięte, zmysły wyostrzone, czekam i czekam na to zagrożenie... a jego nie ma. Jestem tylko ja i paranoiczne niekiedy myśli. Chciałabym w końcu umieć się wyluzować, odstresować, zrelaksować, po prostu odpuścić - ale nie potrafię.
Mam nadzieję, że obie znajdziemy w sobie siłę, by wreszcie się z tego wykaraskać:)
Ściskam i trzymam kciuki z całych sił za pomyślne odburzanie!
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 22 sierpnia 2018, o 23:43
Jeszcze wczoraj nie pomyślałabym, że ktokolwiek się odnajdzie w tym, co tutaj opisałam, w mojej historii. I po raz kolejny przekonuję się, że mówienie i dzielenie się jest ważne, bo uczy nas tego, że nie jesteśmy sami, w ten niezdrowy sposób ,,wyjątkowi" i absolutnie fenomenalnie niepowtarzani w swoich objawach. Oczywiście nie chodzi mi o tę wyjątkowość którą każdy z nas ma jako człowiek, tylko takie nieco narcystyczne przekonanie że właśnie tak, to pewnie tylko my.sadfaceemoji pisze: ↑4 września 2018, o 20:14Cześć!
Oczy przecieram - zupełnie, jakbym czytała o sobie. Ile razy lęk (wtedy jeszcze nieuświadomiony i nie manifestujący swojej obecności napadami) powstrzymywał mnie przed podjęciem ważnej dla mnie decyzji, jakąś większą (korzystną) zmianą życiową czy po prostu wyjściem z domu...
Stan wiecznego napięcia i gotowości - niezmienny od lat. Mięśnie napięte, zmysły wyostrzone, czekam i czekam na to zagrożenie... a jego nie ma. Jestem tylko ja i paranoiczne niekiedy myśli. Chciałabym w końcu umieć się wyluzować, odstresować, zrelaksować, po prostu odpuścić - ale nie potrafię.
Mam nadzieję, że obie znajdziemy w sobie siłę, by wreszcie się z tego wykaraskać:)
Ściskam i trzymam kciuki z całych sił za pomyślne odburzanie!
Cieszę się, że napisałaś.
Z tym ,,chciałabym w końcu umieć się wyluzować, odstresować, zrelaksować, po prostu odpuścić- ale nie potrafię" rozumiem Cię. Ja też bym chciała. I tworzę tym jeszcze większe zmęczenie. Kojarzy mi się to trochę z syndromem przepracowanej osoby która jedzie na urlop i TAK STRASZNIE CHCE SIĘ ZRELAKSOWAĆ że jest jeszcze bardziej zmęczona napięciem które tworzy. Wraca podwójnie zmęczona, tym że MUSIAŁA to się relaksować i tym rozczarowaniem, że się nie udało.
Wiesz, ja zauwazyłam u siebie, że w okresach wzmożonego napięcia, kiedy trudne jest dla mnie zrelaksowanie, większy efekt daje mi odpoczynek połączony z jakąś aktywnością, np pójściem w góry. Wtedy moj umysł skupia się na tym, co robię, na chodzeniu, patrzeniu, itd, a nie na celu ,,muszę się zrelaksować" (relaks jest niemożliwy do osiągnięcia kiedy pojawia się przymus) Może to byłby jakiś trop. Wyznaczać sobie czas na czynności które zajmą Cię na tyle , że głowa odpuści. W ogóle aktywność fizyczna zwalnia głowę.
I to co qbaino pisze, akceptacja.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 313
- Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45
WitajLea pisze: ↑4 września 2018, o 10:22Hej, witajcie.
Od dłuższego czasu czytam to forum i treści tutaj zawarte wielokrotnie okazały się dla mnie mega wartościowe.
Zazwyczaj wolę w życiu rolę obserwatora, ale w sytuacji , w której potrzebuję wsparcia, i sama chciałabym je już dać, uznałam że zrobienie inaczej niż zwykle i włączenie się w jakąś społeczność będzie lepszą opcją. Tylko czemu taką trudną
Ale do rzeczy... Mam 28 lat, jestem po terapii indywidualnej. Właściwie nie chcę rozwodzić się nad tym co i jak mi było bo w wielu aspektach życia sobie poradziłam, wiele udało się uleczyć na dobre. Może z czasem jak będzie przestrzeń i potrzeba podzielę się tymi kawałkami siebie. Pozostało jednak nienazwane ,,coś" które utrudnia mi życie i do tej pory, mimo długiej pracy nad sobą, czytania książek, terapii, grup rozwojowych i innych, nie potrafiłam tego nazwać czy doprecyzować. Dopiero czytając to forum zaczęłam odnajdywać się w tym co tu piszecie. Miewałam kryzysy, równo co 3 lata nadchodziło tak silne i niezrozumiałe dla mnie ,,coś" co powodowało że całkowicie przerywałam studia, pracę, czy to co w danej chwili robiłam (Dlatego mając lat 28 wybieram się na studia dopiero za rok) i izolowałam się od świata, czy też radziłam sobie z tym w różny, destruktywny sposób. Potem zaczynałam od nowa. Teraz widzę ze był to m.in. LĘK. Jakieś przesilenie organizmu. Wyładowanie. Jakby korki odcinało. Teraz kryzysów już nie mam, ale pozostał taki stan ciągłego napięcia, niepokoju, lęku choć nie takiego jak dawniej to nawracającego, pojawiającego się nagle z dużą siłą w sytuacjach które dla kogoś są normalne (u mnie związane jest to z ludźmi, zwłaszcza z grupą), lęku przed pracą. Ile razy rezygnowałam z czegoś z życiu w imię tego lęku, trudno byłoby mi to sobie i uświadomić i zliczyć. Od jakiegoś czasu pojawiły się mocne bóle brzucha (badania zrobię dla spokoju ale czuję podskórnie że to związane z psychiką), problemy z przełykaniem. No, moje ciało jest spięte, mój umysł jest w stanie gotowości, nigdy relaksu, i czuję się z tym wszystkim po prostu... źle. Nie chcę rezygnować z możliwości, szans pracy, relacji, bycia z ludźmi, doświadczeń i jestem gotowa żeby w tym temacie powalczyć o siebie... Dlatego też tu jestem.
Równocześnie czuję że co przerobiłam to przerobiłam i fajnie byłoby też móc coś od siebie z tego dać innym.
Więc jeszcze raz.
Witajcie