Wypadałoby się coś tu wypowiedzieć
Grześ, w zasadzie wybiła u mnie równa rocznica 10 lat od kiedy, ze tak powiem przebywam wśród "tych tematów".
Rozmawiałem z wieloma ludźmi, widziałem mnóstwo różnych zmagań, historii. Nie ukrywam, że dało mi to wiele informacji zwrotnych. Na tej podstawie pomyślałem o tym aby jakoś tego użyć.
Nigdy bym nie robił tego wszystkiego (forum itd.) gdybym opierał się tylko na swoich doświadczeniach, gdybym nie był tego pewien i gdybym w to nie wierzył.
Nie robię tego aby karmić ego czy się chwalić, bo raczej szybko by mi się to znudziło.
Kiedy zaczynałem przygodę z poszukiwaniem informacji przeczesywałem fora, strony bo sam cierpiałem i byłem zaburzony. Uderzała mnie zawsze jedna rzecz.
Ludzie, którzy siedzieli w błędnym kole pomimo czasem lat odbytych terapii. I nie mam tu na celu pisania TERAPIA TO ZŁOOO, wręcz przeciwnie, terapie są bardzo przydatne i często potrzebne.
Po to jest machina służby zdrowia aby z niej korzystać, tyle.
Chodzi mi bardziej o to, ze wówczas mnie to przerażało. 5 lat terapii i ktoś się boi natrętnych myśli, ktoś nie może wyjść z domu przez ataki paniki. Dziwne - myślałem.
Poczytałem wtedy szaferra, parę różnych książek i zaczęło mnie w tym coś uderzać, poczytałem książkę o działaniu emocjonalnym mózgu, dotarłem do wpisów ludzi, którzy z tego wyszli, pisałem do nich chcąc się upewnić jak im idzie.
I mnie oświeciło, mechanizmy lękowe rządzą się swoimi prawami. Bez względu na wszystko okropnie często nerwica żyje własnym życiem.
Stąd ryzykowanie, stąd akceptacja czarnych scenariuszy, stąd wiedza dokładna skąd się biorą wątpliwości i analiza, stąd zabijanie mentalne, stąd postawy przyjacielskie, nastawienie normalnościowe, stąd niereaktywność, stąd przyzwalanie mentalne na złe samopoczucie, stąd akceptacja, stąd rozumienie swoich emocji, stąd te czynniki, które Ty okreslasz po prostu "olewaniem".
Nie wiem jacy "wszyscy" mówią, żeby to tylko olewać ale niestety to jest większa praca niż "olewanie". I nie wiem czemu po pewnym czasie spędzonym na forum sam mówisz - olewanie.
To wszystko jest ze sobą połączone.
Dodać nalezy do tego czesto pracę nad emocjami, aby się ich nie wstydzić, umieć je wyrażać i miłość do samego siebie.
Żebyś nie wiem jakiego człowieka z zaburzeniem wziął na przykład to powyższe łączy się prawie zawsze w jeden wzór. Problemy z akceptacją siebie, miłością do siebie, problemy z mechanizmami lękowymi, kłopoty z emocjami.
Schemat plus poboczne czynniki.
Czasem nie jest wazna droga leczenia ale wazne jest to aby wierzyć w ta drogę.
Rozmawiałem z Tobą kiedyś na czacie, powiedz szczerze czułeś kiedykolwiek bakcyla wobec tego, że ta nerwica tak własnie działa, że nerwica jest tym czym jest. Czułeś? Czy bardziej ciągle pytałeś co to jest tak naprawdę nerwica?
Czy czułeś zaufanie do tego?
Czy bardziej raz za razem szukałeś uspokojenia i dobrego słowa?
Do końca życia chyba będę walczył ze słowami "nerwica nie mija". Nie z powodu chęci "mienia racji" ale także jak szpagat na poczatku zaburzenia się z takimi informacjami spotykałem.
W sumie to w to uwierzyłem. Szczególnie myślałem - ja gość z natręctwami i lękami odkąd pamiętam. Mają rację, nie mam szans. Predyspozycja i psiakostka. Natura, działanie mózgu - psiakostka.
Ale im więcej czytałem, słuchałem, obserwowałem coś mi się nie zgadzało. Nie pasowało mi to.
Ja dopiero teraz po paru latach jestem w stanie stwierdzić co tak naprawdę odpowiada za to, że mimo, iż z natury jestem osobą emocjonalną, także wrażliwą, mój "zjebany - taka natura" (;p) mózg potrafi - tak dla zabawy- zanalizowac kwestię "poprawy sytuacji afrykanczyków aby głodu nie było". Mimo, ze miewam trudności życiowe i osobiste, mimo, że miałem większość swojego życia zaburzenia różnej maści - to jednak nic mi nie wraca.
I odpowiada za to budowanie do siebie zaufania. Są to procesy automatyczne, poprzez dopuszczanie kiedyś czarnych scenariuszy, poprzez zdobywanie wiedzy nie tylko w teorii ale i praktyce, poprzez naukę odpuszczania strasznych obaw o coś tam, powstało we mnie zaufanie do siebie.
Umysł emocjonalny się już nie buntuje. Jest to dla mnie bardzo ciekawe zjawisko, które od dawna spotykałem również u innych osób, które z zaburzenia wyszły.
Powiem krótko - mimo tego wszystkiego - mnie nerwica się nie tyka. Dlatego zawsze będę zdania, iż tak ważna jest nauka tego aby umieć "puszczać" jak umysł emocjonalnie nie wierzy i szaleje.
Dlatego też przykro mi, że nie trafiło to co tu mamy do zaoferowania w Twoje nuty, nie oznacza to jednak, iż to jest złe, czy szkodliwe.
Nie kontynuowałbym tego gdybym to widział.
Przykro mi, iż uzależniłeś się od porad, jednak powiedzmy sobie wprost czy idea tego forum naprawdę Cię do tego nakłaniała? Czy zrobiłeś to sam świadomie?
Ale w tym co mówisz jest ukryta pewna kwestia, a mianowicie jak się ma problem (np. zaburzenie) to można zrobi dwie rzeczy:
Ustawicznie próbować to zmieniać aż do skutku, czyli zrobić coś z tym mimo mimo mimo mimo wszystko. Albo zaakceptować stan rzeczy i dostosować się do niego - paradoksalnie w tym też można znaleźć szczęście

To jest Nasz wybór.
Z Twoim postem jest problem jednego rodzaju, że osoby nowe w totalnych stanach lekowych mogą rzeczywiście coś tam na tym stracić. Ale każdy ma swój w sumie rozum. Mimo to zostawiam Ci to do przemyślenia
