Pamiętam doskonale swój pierwszy post tutaj,czasami wracam do niego,żeby zobaczyć,że zwykła,przytrafiająca się każdemu,ale to KAŻDEMU sprawa wzbudzała we mnie taki lęk,że byłem "wyłączony" z życia (towarzyskiego już w ogóle),ale znalazłem swój złoty środek,jak napisałem w tytule.A mianowicie chodzi mi o to,że pewnie nawet w tej chwili w waszej głowie przeprowadzany jest desant myśli w stylu: "nie rób tego...bo coś tam","nie idź tam bo zemdlejesz","nie jedź nigdzie,bo zaśniesz i spowodujesz wypadek" i miliony podobnych myśli,to jest chyba klasyk większy niż "the Godfather" oczywiście sam to miałem i pokonałem to tak:jeżeli dostawałem myśli,że kogoś tam dźgnę nożem albo sobie sam coś zrobię,nóż,wiertarka itp... to po prostu robiłem to-tak jakby (brzmi niedorzecznie?).Jak miałem myśl,że kogoś zabije nożem,to po prostu wziąłem ten nóż i odłożyłem i powiedziałem sobie "no ok,nikogo nie zabiłem,nawet nie raniłem,nic" jak dostawałem myśl,że coś się stanie jak gdzieś pójdę,to jechałem na siłę i jak nic się nie stało to znowu to samo "no ok nic się nie stało" aż w końcu te myśli zaczęły być nudne,serio-ale w końcu przestało,bo przełamywałem wszystkie te myśli,wychodziłem naprzeciw lękowi aż w końcu mój stan emocjonalny zrozumiał,że to tylko myśli,przyzwyczajał się z dnia na dzień,powracał i robi to nadal do stanu bez lęku,dlatego według mnie bardzo skutecznym sposobem pozbycia się tych myśli jest bezczelne łamanie ich,pokazywanie samemu sobie,że to bzdury,róbcie to na co macie ochotę i nie bierzcie myśli na serio,bo stracicie tylko jakiś czas swojej młodości i czasu,peace !
wszystko zaczyna się w głowie!