Ja myślę że kazdy ma inna historię i odburzenie co innego dla niego znaczy.
U mnie dd trwało ok 2 lat, więc jak zaczęlam czuć sie normalnie chociaż na chwilę, jak nie miałam objawów
to byłam przeszcześliwa ale i zmeczona. Tak do końca nic mnie nie cieszyło.
I u mnie to trwało miesiącami, to wychodzenie z lęków i marazmu.
Bardzo duzo pomógł mi Victor i to w najgorszych dla mnie chwilach.
Ale co on sie napisal, ile miechów , ile pytań mi to zajęlo....

Dziś dla mnie po tym co przeszłam odburzenie znaczy zupełnie co innego niż przed dd
i atakami paniki i tym co dla mnie nerwica znaczyła pare lat temu.
Z dd i panicznych lęków pamiętam to dokładnie tak... że z czasem rósł dystans do objawów,
niektóre mijały i łapalam sie na tym że jakieś miejsce które kojarzyło mi się z lękami
nagle nic nie znaczyło, czułam sie fajnie, normalnie.
Pamietam że poczatkowo jazda autobusem to była masakra, wydawało mi się że zaraz wpadne w koszmarny atak
paniki i odwale cyrk;)
Potem łapałam sie na tym że moge juz spokojnie jechać ale... miałam niepewność.
A z czasem poczułam że jest po prostu fajnie i nie mam z tym żadnego problemu.
Czyli jakby stopniowo to moje odburzenie szło.
A raczej idzie, bo jeszcze nie skończyłam
