Nie jestem pewien czy to juz sie zalicza do zaburzen lekowych czy bardziej osobowosci, wiec jesli administrator uzna inaczej to przerzuci temat

Każdy z nas wie, że nikt od nikogo nie jest lepszy. Można być ładniejszym, brzydszym, głupszym, ale nigdy nie lepszym. Mimo tego zawsze uważałem się za wyższego od innych. Jeszcze przed zaburzeniem lękowym. Mam bardzo duże ego i mniemanie o sobie, uważam, że gdy wystarczająco się do czegoś przyłożę to bede w tym najlepszy. Niestety rzeczy przychodzą mi zbyt łatwo, a ja się szybko nudzę. Nie potrafię w pełni wykorzystać jakiegoś potencjału. Od momentu kiedy dostałem nerwice, dziwne rzeczy się dzieją z moimi emocjami. Znacznie trudniej jest mi przyswajać te dobre emocje, oczywiście nie jestem pozbawiony empatii ani uczuć, uważam się w głębi za dobrego człowieka ale z jakiegoś powodu (juz od zaburzenia) znacznie lepiej czuje sie z gniewem i nienawiscią. Nie mam zadnych kompleksow na swoim punkcie, po prostu uczucie gniewu sprawia, że robie się spokojniejszy i bardziej skoncentrowany, a moj najwiekszy objaw nerwicy jakim jest silny ucisk na głowie, traci na swojej sile. Nie wiem czy to podchodzi pod socjopatyzm ale pomimo tego, ze mam nerwice to nie boje sie niczego. Nie czulbym wstydu chodzac z fujarą na wierzchu po mieście, uważam, że jestem w stanie zmanipulować każdego i każdą sytuację obrócić na swoją korzyść. Sądzę, że jestem cwanszy i bardziej inteligentny niż osoba z którą rozmawiam, a często jestem zdania, że wystarczą mi 3 minuty, żeby stwierdzić czy ktoś jest mądry czy głupi. Czasem traktuję wszystko jak jedną wielką konkurencje, świadomie wiem, że to jest głupie i powinno się z każdym żyć w zgodzie i nikogo nie krzywdzić, ale traktuję relacje w taki sposób, że nigdy nie moge sie stac czyims kumplem ZA BARDZO, bo wtedy ten ktos sobie na zbyt wiele pozwala. Kiedy staram wrocic do swojego "starego ja" i kierowac sie moimi dobrymi uczuciami, elokwencją i życzliwoscia to strasznie mnie zaczyna uciskac glowa i robi mi sie jedna wielka wixa. Czuje w srodku agresje i gniew, lecz w innym tego slowa znaczeniu. Jest to bardziej PODDENERWOWANIE i chec walki niz takiego "gniewu" o ktorym pisalem wyzej. Caly czas towarzyszy mi to uczucie jak by moje emocje i moj sposob rozumowania, inteligencja, byly od siebie odciete, odseparowane. Wybieram jak najprostsze drogi, mam osobowość sprzeczną z moimi zasadami, łatwiej mi by było teraz spalić most za sobą niż go zbudować. Ten gniew jest takim bardziej cierpieniem według mnie, pomimo tego, ze jest mi latwiej teraz obrzucic kogos zaprawą murarską niż być miłym to w ostateczności czuje, że to złe. Boje się, że mi sie te cechy utrwalą. Charakter mam jaki mam ale zawsze bylem w stanie wykorzystac tą "inteligencje emocjonalną" tak, żeby dobrze się z tym czuć i żeby druga osoba czuła się dobrze i komfortowo w moim towarzystwie. Niestety nie potrafię tak teraz, stalem sie destruktywny, jakby moja podswiadomosc uwazala, ze bycie dobrym jest zle, a zlym dobre. Jestem ciekaw co wy sadzicie o tym wszystkim. Prosilbym tez o zachowanie dystansu, bo po tym co tu napisalem to niejedna osoba chciala by mi dac teraz w morde

-- 27 lipca 2016, o 04:43 --
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze nie potrafie zaakceptowac tego objawu jakim jest ucisk w glowie. Bardzo ciezko mi rozmawia sie z ludzmi przez to i musze zakladac jakas maske, co mnie niemilosiernie wnerwia. Moja akceptacja konczy sie na tym jak mam zaczac z kims rozmawiac. Denerwuje mnie moj cichy, poszarpany glos albo to, ze w ogole sie nie odzywam. Rok temu mnie gardlo sciskalo mocno ale przynajmniej moglem na luzie rozmawiac. Nawet nie zauwazylem kiedy z gardla przeskoczylo mi gdzies na tyl glowy/srodek. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzic, zyje ze soba w strasznej niezgodzie. Pamietam jak jednego dnia oszukalem sie i wymuszalem na dobie specjalnie pozytywne emocje to zamiast ucisku, czulem takie przyjemne swedzenie na calej glowie i uczucie takiego "przeskoku swiadomosci" bardziej w normalnym kierunku. Niestety podtrzymanue tego stanu jest cholernie trudne. Najciezej z akceptacją - gdyby mnie bolal tylek, a nie glowa, to moglbym z tym zyc. Tyle, ze ja z ludzmi rozmawiac nie moge... i jak tu zaakceptowac to? Nie wiem czy te objawy mnie nie przerastają, moze jestem za slaby na to... Chcialbym z kims o tym pogadac, nawet materialy z tego forum pomagaja tylko na chwilke. Strasznie zagubiony jestem i chcialbym z kims o tym pogadac... strasznie samotny sie z tym czuje.