Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nie wiem co już robić by było lepiej.
- N-e-r-w-u-s
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 891
- Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36
Im dłużej w to gówno człowiek Brnie i stara się na siłę pozbyć tym bardziej w tym tkwi. Polecam na forum poczytać o akceptacji. Nie Odrazu też Kraków zbudowano. Nie ma tak że powie sobie człowiek '' akceptuje '' i na pstrykniecie palca to minie.


- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
To nie użalanie,to niemoc,bezsilność,każdy chce być szczęśliwy,tryskać pozytywizmem i radością ,ja osobiście nie lubię się"użalać" w realnym życiu bo wiem,że ludzie tego nie lubią,sama nie chcę wychodzić na mięczaka ale po prostu czasem nie można więcej grać twardziela gdy w środku się rozpadasz,a akurat na tym forum powinno być to zrozumiane a nie krytykowane
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 14
- Rejestracja: 5 stycznia 2017, o 22:25
Nie ma DD bez nerwicy. Nerwica jest główną przyczyną istnienia DD. Wydaje Ci się tylko, że nie masz nerwicy. Polecam wykupić sobie kurs Shauna O'Connora z dpmanual. Nie mogę tu przytaczać dokładnie, bo są prawa autorskie, ale zdradzę tylko tyle, że samo MYŚLENIE i FRUSTROWANIE się obecnością DD jest swego rodzaju NERWICĄ (ANXIETY). I to utrzymuje DD. Mówisz, że zlewasz, że nie zwracasz uwagi w busie i tak dalej.
No ok, ale jednak piszesz tu post na forum. A to znaczy, że nie zaakceptowałeś, że się frustrujesz. I koło się zamyka. Tak jak ktoś wyżej napisał - nie szarp się z tym. Nie walcz. Odpuść. Jak zostanie to zostanie. Nie zmienisz tego szarpaniem się i frustracją, a pogorszysz tylko sprawę. Niestety, ale przełknij tę gorzką pigułkę, a może się wyleczysz.
No ok, ale jednak piszesz tu post na forum. A to znaczy, że nie zaakceptowałeś, że się frustrujesz. I koło się zamyka. Tak jak ktoś wyżej napisał - nie szarp się z tym. Nie walcz. Odpuść. Jak zostanie to zostanie. Nie zmienisz tego szarpaniem się i frustracją, a pogorszysz tylko sprawę. Niestety, ale przełknij tę gorzką pigułkę, a może się wyleczysz.
- 1987
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 251
- Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23
To jest proces, najpierw zadajesz sto pytań na które odpowiedzi i tak nie rozumiesz więc zadajesz następne sto. Później może po jakimś czasie dochodzisz do wniosku że to nie ma sensu bo pytania pojawiają się bez końca więc odpuszczasz i przychodzi większe zaufanie do siebie, wtedy już nie czujesz tak wielkiej potrzeby dopytywać. Ten proces nie jest zły czy dobry to przechodzi każdy tylko momentem przejścia dalej jest puszczenie. Generalnie kolega chciał pokazać że wywalanie żalu jest dobre szczególnie jak nie ma komu się wygadać, ale czasami potrzebna jest centralna zjeba żeby dotarło, a głaskanie po plecach działa przeciwnie. Guett konkretna rada na pytanie w temacie: wszystkie medytacje odpuszczania szczególnie mindfulness plus jakieś dialogi puszczania prześledź sobie historię ozdrowieńców i nie daj się zachłysnąć żalem że to już tyle ani presją że chcesz wyjść jak najszybciej, obie rzeczy są zaporowe.
Święty Graal leczenia DP/DR - http://www.zaburzeni.pl/post121195.html#p121195
Nerwica serca - http://www.zaburzeni.pl/post88841.html#p88841
Nerwica serca - http://www.zaburzeni.pl/post88841.html#p88841
- nierealna
- Ex Moderator
- Posty: 1184
- Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22
Guettuś, a ja Ci powiem, że bardzo dobrze cię rozumiem i nie mam zamiaru równać z błotem, co niektórzy tutaj starają się zrobić
Mogę się domyślać co czujesz, bo mi niedawno pykło już 4 lata z nerwicą, DD, a mam własnie wrażenie że jest coraz gorzej. Warto się zastanowić dlaczego jest gorzej?
Może masz jakieś stresujące wydarzenia w życiu? U mnie właśnie przyszła taka zmiana, zostałam mężatką, skończyłam studia i tak w sumie od początku lipca jest po prostu źle. Do tego stopnia, że właśnie nie ma minuty gdzie nie pomyślę o DD, nerwicy - to już się robi chore
U mnie widzę głównym problemem jest brak wiary w siebie i wiara w myśli nerwicowe plus somatyka czyli cały komplecik w sumie
. Ostatnio nawet wpadam w jakieś stany depresyjne, bo nie mam kompletnie na nic ochoty, spotkania z rodziną, znajomymi stają się stresujące ( objawy wzrokowe i zawroty głowy) i myślenie po co to wszystko...
Może już tak bardzo chcesz z tego wyjść? Kuźwa, aż się ciśnie na język - no pewnie, że chcę! Bo przecież z takimi objawami nie da się wytrzymać. Być może tu tkwi haczyk? Może my za bardzo chcemy i nie puszczamy tej kontroli, mimo, że wydaje nam się że to robimy?
Oczywiście, ja np. mogę stwierdzić, że dużo objawów DD już nie mam albo po prostu nie zwracam uwagi. Ale mi już z automatu przychodzi - a czy to jest już normalne? Czy już tak powinno być?
Pamiętam Kamila (Kamień), który też w pewnym momencie tak bardzo się frustrował tymi objawami, że miał już dosyć. I w pewnym momencie po prostu to wszystko puścił ... i odburzył się raz, dwa
Ale przede wszystkim, guett. Nie wkrecaj sobie, że coś ci się dzieje w głowie! Byleś przecież u okulisty i z tego co pamietam to wszystko w porządku? To tylko i aż DD. Ja też w sumie nie mogłam uwierzyć, że mogą być objawy, których jeszcze nie miałam ( w ciągu 4 lat...). Bo własciwie jazdy wzrokowe mam od samego początku, to właśnie od "dziwnego widzzenia" to wszystko się zaczęło. Niedawno krzywo widziałam do tego stopnia że dostawałam przez to ataków paniki, na cmentarzu tak bolały mnie oczy, kręciło się w głowie, że nie wiedziałam co robić, jak byłam na pizzy z mężem i była cerata w kratę to kompletnie dostawałam jakiegoś piździelca... i wiele, wiele innych rzeczy, których na początku DD nie miałam.
Recepta na to wszystko? No jak zwykle niezmienna: akceptacja i olanie. Bardzo trudne do zrobienia, choć jak sie czyta posty odburzeńców - banalnie proste.
Damy radę!

Mogę się domyślać co czujesz, bo mi niedawno pykło już 4 lata z nerwicą, DD, a mam własnie wrażenie że jest coraz gorzej. Warto się zastanowić dlaczego jest gorzej?
Może masz jakieś stresujące wydarzenia w życiu? U mnie właśnie przyszła taka zmiana, zostałam mężatką, skończyłam studia i tak w sumie od początku lipca jest po prostu źle. Do tego stopnia, że właśnie nie ma minuty gdzie nie pomyślę o DD, nerwicy - to już się robi chore


Może już tak bardzo chcesz z tego wyjść? Kuźwa, aż się ciśnie na język - no pewnie, że chcę! Bo przecież z takimi objawami nie da się wytrzymać. Być może tu tkwi haczyk? Może my za bardzo chcemy i nie puszczamy tej kontroli, mimo, że wydaje nam się że to robimy?
Oczywiście, ja np. mogę stwierdzić, że dużo objawów DD już nie mam albo po prostu nie zwracam uwagi. Ale mi już z automatu przychodzi - a czy to jest już normalne? Czy już tak powinno być?
Pamiętam Kamila (Kamień), który też w pewnym momencie tak bardzo się frustrował tymi objawami, że miał już dosyć. I w pewnym momencie po prostu to wszystko puścił ... i odburzył się raz, dwa

Ale przede wszystkim, guett. Nie wkrecaj sobie, że coś ci się dzieje w głowie! Byleś przecież u okulisty i z tego co pamietam to wszystko w porządku? To tylko i aż DD. Ja też w sumie nie mogłam uwierzyć, że mogą być objawy, których jeszcze nie miałam ( w ciągu 4 lat...). Bo własciwie jazdy wzrokowe mam od samego początku, to właśnie od "dziwnego widzzenia" to wszystko się zaczęło. Niedawno krzywo widziałam do tego stopnia że dostawałam przez to ataków paniki, na cmentarzu tak bolały mnie oczy, kręciło się w głowie, że nie wiedziałam co robić, jak byłam na pizzy z mężem i była cerata w kratę to kompletnie dostawałam jakiegoś piździelca... i wiele, wiele innych rzeczy, których na początku DD nie miałam.
Recepta na to wszystko? No jak zwykle niezmienna: akceptacja i olanie. Bardzo trudne do zrobienia, choć jak sie czyta posty odburzeńców - banalnie proste.
Damy radę!

Tyle razy narzekał na normalność i nudę w jego życiu.
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Teraz oddałby wszystko,żeby chociaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.
akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe
Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.
Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Super jak zawsze pościkVictor pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:39Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliweTylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.
Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.


- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/Victor pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:39Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliweTylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.
Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
- Tojajestem
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 383
- Rejestracja: 25 lutego 2015, o 19:03
Dobrze Cię widziec Victor. Myślałem ze to na dłużejVictor pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:39Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliweTylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.
Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.

Ważne, żeby w trudnych chwilach pamiętać o własnych cytatach ;)
-
- Administrator
- Posty: 6548
- Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54
To trochę zależy od powodów dlaczego wraca. Ale to bardziej kwestie indywidualne.Nipo pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:50Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/Victor pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:39Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliweTylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.
Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Natomiast w wypadku zaburzeń lękowych gdzie mamy do czynienia z analizą lękową, mechanizmem lękowym - mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html - to ja ze swojej strony jestem teoretykiem i praktykiem (;p) metod takich jak ryzykowanie na iluzję - czyli puszczanie kontroli w momencie obaw i poczucia, że jednak ALE się wydarzy, uczenia się pewnego rodzaju pozytywnej obojętności (akceptacja, niereaktywność) na gorsze samopoczucia, na różne stany emocjonalne.
Oczywiście są też inne sprawy, na które dobrze zwrócić uwagę ale to już są kwestie indywidualne. Które można dociekać samemu uzbrojeni w wiedzę lub na terapii.
Ja też miałem takie swoje sprawy, jednakże szczerze mówiąc po kilku już latach, czyli z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż gdybym nie praktykował sumiennie na zaburzenie lękowe tych dwóch powyższych czynników, nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem.
Choć inne sprawy też się do tego przyczyniły, to to sprawiło bardzo ważną rzecz.
A mianowicie w momencie pojawienia się zaburzenia lękowego masakrycznie spada zaufanie do siebie, rozchwiane emocje rządzą. A czasem nie tyle co spada zaufanie do siebie ale wielu ludzi nagle pierwszy raz zdaje sobie sprawę, że to co się nazywa stanem emocjonalnym naprawdę istnieje, choć nadal powątpiewają ŻE TO MOŻLIWE

W miarę pewnej praktyki rośnie to zaufanie do siebie. Jest to strasznie ważne, bo choć możemy mieć też inne osobiste trudności i problemy, to w którymś momencie dostępujesz oświecenia, że MOŻESZ. Czujesz to całym sobą na poziomie mentalnym, emocjonalnym, że to nie będzie stanowiło już problemu.
Ja np wiem, że cokolwiek by mi się nie pojawiło z nazwijmy to "repertuaru zaburzeniowego" nie ma znaczenia. Choć przyznaję, że nie pojawiło mi się w ostatnich latach nic. Np w trudnym ostatnio dla mnie okresie miałem problemy ze snem. Ale to ludzkie.
Trzeba zrozumieć, że wyjście z zaburzenia lekowego, nie oznacza, że Ty nigdy nie możesz doznać np: napięcia, stanu depresyjnego, czy głupiej myśli, bądź nawet ataku paniki. Lub, że zawsze będziesz spał jak niemowlę.
Bo pojedyncze wystąpienie czegoś nie jest zaburzeniem.
Jesteś człowiekiem, w chwili trudnej możesz tego czy owego dostąpić. Masa ludzi tego doświadcza i nawet nie wiedzą co to jest zaburzenie. Są to nawet osoby często totalnie zrównoważone emocjonalnie

Ale kiedy jesteś wytrenowany, po prostu nie zrobisz sobie zaburzenia, nawet gdy będziesz miał gorszy okres. Bo będziesz miał inna pewność siebie, większą świadomość emocji, IE Ci trochę urośnie jak się postarasz

Tak przynajmniej działa to u mnie i u innych wielu osób, które miałem okazję poznać.
Inną pomocną sprawą są zmiany podejść do życia, problemów, stresów, no ale to jak wspomniałem kwestie indywidualne.
Nieeee, po prostu mam sporo obowiązków, które są związane z psychologią i mi to na obecny moment troszkę koliduje z tą samą tematyką na forum. W sensie, że za dużo naraz tych samych tematów :p
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie
Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Super dzięki wielkie za odpowiedzVictor pisze: ↑3 listopada 2017, o 23:14To trochę zależy od powodów dlaczego wraca. Ale to bardziej kwestie indywidualne.Nipo pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:50Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/Victor pisze: ↑3 listopada 2017, o 19:39Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.
Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).
Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliweTylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.
Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Natomiast w wypadku zaburzeń lękowych gdzie mamy do czynienia z analizą lękową, mechanizmem lękowym - mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html - to ja ze swojej strony jestem teoretykiem i praktykiem (;p) metod takich jak ryzykowanie na iluzję - czyli puszczanie kontroli w momencie obaw i poczucia, że jednak ALE się wydarzy, uczenia się pewnego rodzaju pozytywnej obojętności (akceptacja, niereaktywność) na gorsze samopoczucia, na różne stany emocjonalne.
Oczywiście są też inne sprawy, na które dobrze zwrócić uwagę ale to już są kwestie indywidualne. Które można dociekać samemu uzbrojeni w wiedzę lub na terapii.
Ja też miałem takie swoje sprawy, jednakże szczerze mówiąc po kilku już latach, czyli z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż gdybym nie praktykował sumiennie na zaburzenie lękowe tych dwóch powyższych czynników, nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem.
Choć inne sprawy też się do tego przyczyniły, to to sprawiło bardzo ważną rzecz.
A mianowicie w momencie pojawienia się zaburzenia lękowego masakrycznie spada zaufanie do siebie, rozchwiane emocje rządzą. A czasem nie tyle co spada zaufanie do siebie ale wielu ludzi nagle pierwszy raz zdaje sobie sprawę, że to co się nazywa stanem emocjonalnym naprawdę istnieje, choć nadal powątpiewają ŻE TO MOŻLIWE
W miarę pewnej praktyki rośnie to zaufanie do siebie. Jest to strasznie ważne, bo choć możemy mieć też inne osobiste trudności i problemy, to w którymś momencie dostępujesz oświecenia, że MOŻESZ. Czujesz to całym sobą na poziomie mentalnym, emocjonalnym, że to nie będzie stanowiło już problemu.
Ja np wiem, że cokolwiek by mi się nie pojawiło z nazwijmy to "repertuaru zaburzeniowego" nie ma znaczenia. Choć przyznaję, że nie pojawiło mi się w ostatnich latach nic. Np w trudnym ostatnio dla mnie okresie miałem problemy ze snem. Ale to ludzkie.
Trzeba zrozumieć, że wyjście z zaburzenia lekowego, nie oznacza, że Ty nigdy nie możesz doznać np: napięcia, stanu depresyjnego, czy głupiej myśli, bądź nawet ataku paniki. Lub, że zawsze będziesz spał jak niemowlę.
Bo pojedyncze wystąpienie czegoś nie jest zaburzeniem.
Jesteś człowiekiem, w chwili trudnej możesz tego czy owego dostąpić. Masa ludzi tego doświadcza i nawet nie wiedzą co to jest zaburzenie. Są to nawet osoby często totalnie zrównoważone emocjonalnie
Ale kiedy jesteś wytrenowany, po prostu nie zrobisz sobie zaburzenia, nawet gdy będziesz miał gorszy okres. Bo będziesz miał inna pewność siebie, większą świadomość emocji, IE Ci trochę urośnie jak się postarasz
Tak przynajmniej działa to u mnie i u innych wielu osób, które miałem okazję poznać.
Inną pomocną sprawą są zmiany podejść do życia, problemów, stresów, no ale to jak wspomniałem kwestie indywidualne.
Nieeee, po prostu mam sporo obowiązków, które są związane z psychologią i mi to na obecny moment troszkę koliduje z tą samą tematyką na forum. W sensie, że za dużo naraz tych samych tematów :p

-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1904
- Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53
A jak sobie radzić mam z tym napadem szybkiego tętna?
Zaatakowało mi serce i trzyma kurczowo.
Od rana mam szybkie tętno i gorąc w ciele.Nie umie wyciszyć tego
mam wrażenie że zaslabne w końcu.
Wy albo nie macie umiejscowione w sercu albo nie wiem co jest.
Melise zaraz wezmę
Zaatakowało mi serce i trzyma kurczowo.
Od rana mam szybkie tętno i gorąc w ciele.Nie umie wyciszyć tego

Wy albo nie macie umiejscowione w sercu albo nie wiem co jest.
Melise zaraz wezmę
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"
✌
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"
-
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1904
- Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53
Nie mam czasu niestety.Ale do leków się przymierzam mimo że cholernie nie chce.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"
✌
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"