tak olalala na poczatku jak nie wiedzialam w ogole jak sie za to zabrac i mysli dominowwaly non stop, wszedzie i ostro mnie braly za rogi to ciezko mi bylo nabrac dystans, dystansu sie uczy, ja np nie potrafilam olac mysli, bo panika byla zbyt wysoka i potezna, a im wyzsze leki, tym ciezej jest zapanowac nad natretami i generalnie majac zeszyt w rece, wszedzie z nim chodzilam, z malutkim notatnikiem, notowalam mysli, stop, i zaczynalam odkurzac. Po sekundzie odnotowalam obok kreske i stop, po sekundzie znowu, az zrobilo sie co 10 sek, potem co minute, nastepnie co 5 minut etc
jesli naprawde nie dalo sie notowac, takie mialam napiecie ciala, to szlam na godzine na sport, chociaz wydawalo mi sie, ze jak wejde na maszyne kardio to zemdleje, nie trzymalam sie w ogole kupy, to dzieki temu bnizylam poziom napiecia (sport jest genialny) a nastepnie z mniejszym napieciem ciala, dopiero do mnie dochodzilo, ze to natrety.
Dopiero je pisalam i zajmowalam sie natychmiast czyms innym.......
Oczywiscie bez analizy i rozkminiania, bo im wiecej sie rozkminia tym wiekdszy jest lek !
Oczywiscie bez czynnosci neutralizujacych natreta, czyli bez kompulsji ! Powstrzymanie od kompulsji, wystawienie sie na podniesienie sie leku, gdyz przestaniemy kompulsowac, wytrzymanie tego leku, pozostanie w nim, bez analizy, wtedy on sie zmniejsza i w konsekwencji na koniec dnia nie mialam juz mysli, ani zadnegoo leku.
Rano wracaly mocne i silne, wiec znowu to samo i w kolko przez rok i poltora roku. Zanim zaskoczylam o co chodzi minelo sporo czasu, ale jak mowie, wszystko zalezy od natezenia leku i napiecia - od symptomow ! Im mniejsze, tym latwiej je stopowac, olewac i mowic im "dupa, dupa"
Potem jest jeszcze jeden myk, otoz bywa, ze sama przywolywalam mysli przez PRZYZWYCZAJENIE ZOK. No i sie zaczynalo: podniesiony lek, mysli etc
jest wiele etapow, wiele pulapek, na ktore nalezy uwazac
