Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Już nie mam siły.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

5 października 2016, o 16:17

Witam Wszystkich ponownie. Piszę ten post bo już na prawdę nie mam siły z tym wszystkim. Zacznę od tego że z nerwicą i dd walczę od 2,5 lat. Obecnie mam 18 lat. O dd dowiedziałem się dużo później, ponieważ czułem nierealność wszystkiego ale bardziej na początku przeszkadzał mi ogromny lęk, (lęk odczuwałem przed wszystkim, przed przejściem z pokoju do pokoju, a nawet po prostu wstaniem z łóżka). Potem psychiatra, leki i poprawa. Potem zmienianie leków czyli okres gdzie cały czas było źle i leki nic nie pomagały. Tak było/jest obecnie. Jest cały czas źle a ja już od 6-7 miesiecy nie biorę leków (oprócz hydroksyzyny ale bardzo rzadko w na prawdę najgorszych chwilach i ta małą dawkę). Byłem u 2 psychiatrów ale dawali tylko leki i nawet gdy pytałem ich o dd ( trafiłem tutaj na forum i dużo czytałem) nie odpowiadali mi za dużo na ten temat. A jeden z psychiatrów powiedziała że nie mam dd i chce sobie na siłę je wkręcić. Chociaż to było parę miesięcy temu więcej nie czułem aż tylu objawów dd tylko parę co faktycznie mogło mieć wpływ na jej zdanie. Chodziłem do 2 psychologów ale nic to nie dało. 1 z nich nie umiał mi pomóc bo był on od małych dzieci a ja wtedy miałem 16. O dd nie wiedziała prawie nic - tylko tyle że jest to nierealność. Nie pomogła mi w sumie nic. Co prawda była terapia, w której tłumaczyła mi jak wygląda koło lękowe i aby je przerwać. W sumie również mi to nie pomogło. Na tych spotkaniach czułem się tylko gorzej, ponieważ mam również fobie społeczne. Przez to te spotkania były dla mnie udręką niż pomocą. 2 psycholog wysłuchał mnie i powiedział że się odezwie. Niestety nie odezwał się już. Ostatni kontakt z psychologiem miałem 6 miesięcy temu ? Od tej pory zostałem sam sobie + forum i mama która zawsze stara się mnie wspierać ale tego nie rozumie. Stara się, ale widzę że nie ogarnia tego wszystkiego. Złości się trochę na mnie jak ja powtarzam cały czas schemat że boje się zwariowania itp. Ona uważa że już od dłuższego czasu się tego boje i powinienem przestać. Nie umiem. Ogólnie mam się za osobę nic nie wartą i tylko męczę się na tym świecie. Nie widzę nic pozytywnego w życiu i moim życiu. Z fobiami próbowałem walczyć wiele razy ale gówno za przeproszeniem z tego jest. Jest nawet gorzej. I mimo terapi, (rozmawiałem z psychologiem o fobiach) to one nadal są. Pomimo swojej walki one nadal są i nie umiem się ich pozbyć a ograniczają mnie non stop. Dla mnie życie to udręka. DD jest tak silne że już nie wiem co mam robić. Nie umiem opisać obecnego stanu bo jest przedziwny nie da się tego opisać w ogóle. Wczoraj dopadły mnie takie lęki że widziałem że wracam do punktu wyjścia (strach przed przejściem z pokoju do pokoju itp.) Do DD czuje już taką bezradność, po prostu nic nie moge z tym zrobić. Czytałem/słuchałem i nic. Nic nie działa. Od tych powiedźmy 2 lat dd jest cały czas i nie było nawet najmniejszym poprawy choćby na sekundę. Z dnia na dzień od tych 2 lat jest coraz gorzej. CODZIENNIE nowe objawy, dziwaczności co nadal buduje moje wątpliwości w dd, nerwice. Mam dosyć ludzi, patrzenia jak się cieszą a ja nie wiem kurna z czego można się tutaj cieszyć jak te życie jest tak zje#ane. Dla mnie całe te moje życie to jeden wielki błąd, lepiej żeby żył ktoś inny, ktoś kto się do tego życia nadaje. Do tego wszystkiego dochodza natręctwa, lęki, strach, niepokój. Jak już pisałem czuje taka bezradność, płakać nawet nie mam siły. Wydaje mi się że dostalem też stanów depresyjnych z powodu tej bezradności i codziennego pogarszania stanu + obecnie pogoda. Czuje tak silne cierpienie w środku, że przychodzą mi myśli że jestem jakiś opętany. Czuję takie ogromne w środku dręczenie. Nie bez powodu chyba depresja jest nazywana bólem duszy. Czuje tak silne te cierpienie że myślę o tym że nawet osoby z bólem fizycznym nie odczuwają takiego bólu jak ja w 50%... Nie widzę żadnej nadziei, wiary i niczego. Mam mnóstwo problemów dla innych to błahostki a dla mnie problem najwyższej rangi. Mam również takie problemy że nikomu nie mogę o nich powiedzieć bo się wstydzę. Nie wiem nawet po co piszę ten post, aby się wyżalić czy szukać pomocy, pomocy w która tak wątpie. Nic mi nie pomaga a jest cały czas gorzej. Nie wiem jak daleko może człowiek to wszystko znieść i ogólnie widze jak "umieram" z dnia na dzień. Mimo fobi i tego wszystkiego chodzę do szkoły bo strach i wstyd przed tym co to by było gdy bym nie chodził jest większy niż to całe zaburzenie. Ale i z tym jest coraz gorzej. Fobie i dd i to pierdzielone udawanie przed wszystkimi że nic mi nie jest jest okropne. Mimo że śmieje się w towarzystwie to w środku moja dusza po prostu płacze i przeżywa ogromne cierpienie. Jestem zły na to, że wszyscy mogą żyć normalnie i cieszyć się życiem a ja jest gównem nic nie wartym i przeżywam piekło jakieś. Jestem tak załamany że nie wiem co będzie dzisiaj wieczorem, jutro itd. Nie widzę żadnej przyszłości. Starałem i staram się wykonywać coś aby się odciągnać. Ale przy dd i nawet bez tego pewnie nie rozumiem tego co chciałbym wiedzieć. Czyli interesuje się tworzeniem stron www, grafiką komputerowa ale nawet bez dd jest to ciężkie a co dopiero z. Coś co jedynie lubię czyli grafika, tworzenie www - nie umie się tego nauczyć co w ogóle budzi we mnie poczucie ogromnej porażki. Ogólnie nie mam żadnych zajęć i nic absolutnie nic mnie nie interesuje. Siedzę tylko w szkole, a potem w domu i się meczę i cierpie. To już jest ponad moje siły. Ta ciągła nuda i rutyna mnie zabija. Chciałem spróbować czegoś nowego np. schudnąć. Ale jak zacząłem jeździć na rowerku stacjonarnym to od razu robi mi się słabo i to odpada. Wiem że nie zemdleje bo już jestem sporo doświadczony, ale po prostu mam dosyć odczuwania tej słabości cały czas i dlatego rezygnuje. Tak samo z zaprzestaniem jedzenia słodyczy. W życiu tyle razy próbowałem przynajmniej je ograniczyć - nigdy się nie udało. I wiem że nie uda, bo nerwica i dd mnie to wykańcza i jedynym czymś co mogę zrobić to przynajmniej zjeść coś słodkiego. Ogólnie w najgorszych chwilach wszystko jest tak durne i mam wszystko gdzieś (czyli moje postanowienia i wszystko jest przeszłością). Zawsze się poddawałem we wszystkim i jest bardzo słaby psychicznie. Jestem nadwrażliwy do takiego stopnia że.. szkoda gadać. Jeśli ktoś to w ogóle przeczytał to dziękuje. I poprosze o jakieś rady ale i tak już góry zakładam że nic mi nie pomoże. Czytałem/sluchałem nagran i robiłem wszystko co w mojej mocy i czuje się tylko gorzej. Nie mam nadziei żadnej na poprawe i boje się co będzie dalej. Bo to już nie jest życie tylko tortura i ogromny ból i cierpienie z którym nie da się żyć.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

5 października 2016, o 17:28

Nowy pisz do nas o tym co Ci dokucza i powoli nastaw sie na wyjście z tego stanu.

A co wywołało u Ciebie derealizację i takie lęki?
Jak to się zaczęło?

Ja znaim trafiłam na własciwego psychologa zaliczyłam 2 porazki.
Ale dopiero ta osoba zaczęła przez rozmowy pokazywać mi jakie moje przekonania
doprowadziły mnie do takiego stanu że dostałam dd.
Wydaje mi się że samych objawów lekowych i dd mimo lęku jesteś świadom i rozumiesz je
a to już pierwszy krok do zmiany i odzyskania spokoju.
Życie sobie płynie spokojnie, nic takiego sie nie dzieje, nic nie musisz, nikt Ciebie nie goni
nie ma potrzeby żebyś żył lękiem.
Warto sobie powiedzieć na poczatek że to jednak mimo wszystko jest stan przejciowy
że to są tylko stany lękowe i że mozna to wszystko zmienić.
Na pewno po dd będzie Ci się żyło lepiej bo to bardzo hartuje charakter i człowiek się robi bardziej
zaradny, silny, pewien siebie.

To że masz stany depresyjne, zaniżoną samoocenę, że nic Ciebie nie cieszy to zupełnie normalne
bo umysł nie może być w ciągłej analizie lękowej i poczuciu zagrożenia i jednoczesnie odczuwać radość.
Dlatego trzeba przerwać błędne koło lęku i analiz i z akceptacją , powolutku wychodzić na prostą.

Polceam Ci art. Victora o jego wychodzeniu z nerwicy i derealizacji.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

5 października 2016, o 18:13

@marianna
Na początku dziękuje za odpowiedź i zainteresowanie się tematem.

Zaczęło się od ogromnych słabości w kościele, zawroty głowy aż w końcu pierwszy atak paniki. I tak właśnie zaczęła się nerwica. Nie pamiętam już nawet dokładnie ale wydaje mi się że po upływie nie tak dużej ilości czasu dostałem DD. Nierealność itd. Jednak wtedy to nerwica była tak okropna że objawy dd były drugoplanowe. Uważam że dd dostałem właśnie od nerwicy, lęków i stresu którego mam pełno cały czas. A bo ja nie nerwicy, to nakręcanie się dd. Dochodzą jeszcze natręty i fobie. Więc stres towarzyszy mi cały czas. Tak jak napisałaś staram się wszystko rozumieć i inaczej do tego podchodzić. Tylko że to już trwa tyle czasu, bez żadnej poprawy a jest tylko gorzej to brakuje mi już na to nadziei i się poddaje. Nie widzę wyjścia z sytuacji. Czuje się mocno ograniczony przez to wszystko, gorszy od innych w obecnej sytuacji. Bo jak wiadomo DD i nerwica mocno ogranicza życie, wiem że można robić wszystko, ale każdy wie że jest ciężko i są sytuacje gdy jednak przez dd nie powinniśmy czegoś robić. W moim przypadku w dd i całej nerwic miesiąc temu zdałem prawo jazdy i jeżdżę ale każdy wyjazd to jest stres i lęk bo uwaga i świadomość jest na poziomie zerowym.
wojteczek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 98
Rejestracja: 17 maja 2016, o 13:46

5 października 2016, o 18:55

Jak dla mnie kolego zacznij od zmiany postawy. Wiem doskonale jak jest ciężko ale zmiana postawy nic cię nie kosztuje i staraj się jak tylko możesz myśleć pozytywnie. To naprawdę daje efekty i pytaj się ludzi. Mi wielu ludzi pomogło (min Marianna) na tym forum zrozumieć z czym mamy do czynienia, i że to pokonamy. Nakręcasz się dodatkowo tą negatywną postawą.
Po drugie nie wstydź się tego bo to nie jest nic wstydliwego. Wiesz jak wiele osób ma podobne objawy? Znalazłbyś nawet wśród swoich znajomych zapewne ale nikt się tym nie chwali. Mama jest twoim wsparciem to jej opowiedz dokładnie to co nam i podejrzewam, że też ci pomoże. Zaburzenie nie jest żadnym wstydem, ja o tym powiedziałem najbliższym i w sumie się okazało, że każdy z nich ma wiele lęków tyle, że nie wpadli w koło nerwicowe bo nie analizowali jak ja.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

5 października 2016, o 19:37

Jak sie juz uspokoisz i wyciszysz to może warto poszukać jednak terapii i popracować nad tym
co w ogóle ten pierwszy atak spowodowało.
Własciwie zawsze to tak wygląda jak opisujesz, jakaś presja, napięcia, niepokój, atak paniki i dalej się już kręci:)
Ohhh oczywiście gdybym ja wiedziała dostająć atak paniki że to nie jest nic groźnego i że wielu ludzi to
ma to oczywiście też nie wpadłabym w lęki potem:)
No ale człowiek musi się sam przekonac i nauczyć wszystkiego.

Te leki które opisujesz nawet przed przejściem z pokoju do pokoju to zupełna normalka w lękach.
Ja sie bałam wszstkiego, włacznie z drzewami i odpływem w zlewie i podejrzeałam że skoro się tego
boję to zwariowałam:)
Wszyscy tak myślą.
Przy takich lękach ooczywiście poczucie wartości spada na samo dno.
Ale to też jest część iluzji lękowej i zmeczenia po prostu, bo człowiek pamięta że jeszcze jakis czas temu
było tak normalnie a teraz boi się własnego cienia.
No ale tak działa po prostu umysł w leku, analizuje jako zagrożenie wszystko.
I jedyne co warto z tym zrobić to przyznać że tak może być i że to przejdzie:)

To samo dotyczy odczucia fobii społecznej, ja też bałam wychodzić i bałam się ludzi, zycia w derealizacji
co też razem z uspokojeniem przechodzi.

Na razie chyba ważne żebyś zrozumiał dobre swój stan, również to odczucie depresji i bólu emocjonalnego
i po prostu dał sobie do tego prawo bo masz stan lekowy.
Akceptacja, przyznanie że czuję się tak i tak bo akurat mam lęki, często bardzo pomaga.

Dla mnie dziś już nie ma takiego czegoś że mam nerwicę wiec czegoś nie mogę,
dla mnie nerwica to nie jest takieś ograniczenie czy choroba ale zespół objawów wywołanych
przez napięcia, presję którą czesto sama sobie robię i moja reakcja na to.
Tak jak zareagowałam na atak paniki.
Teraz moja reakcja na ten atak byłaby juz zupełnie inna, bardziej luzacka i Twoja zapewne też.
Przy każdym leku po prostu dochodzi wreszcie do obycia sie z nim, zaakceptowania, zrozumienia
i wtedy to powoli ustępuje.

Tak do końca nie mogę wyłapać co trzyma Twój stan lękowy na wysokiem poziomie.
Jakiego objawu nie rozumiesz, albo jakiego się boisz jeszcze?
Co przed atakiem paniki wywołało w Tobie napięcie, lęk?

Mogę Cię zapewnić że za jakiś czas sie uspokoisz, umysł zacznie spokojniej pracować
i zaczniesz robisz to co lubisz, to co Ciiebie interesuje z przyjemnością,
I spełnisz swoje plany a samochodem będziesz woził fajne dziewczyny.
Wszystko będzie dobrze, wszystko sie uspokoi i będzie po prostu normalnie.
Troszke pracy, czasu i będzie OK:)
Jeszcze będziesz się z tego śmiał.

A to że zrobiłeś prawko to wielki szacun dla Ciebie!
Gratulacje:) ^^

-- 5 października 2016, o 19:37 --
Tak, dokładnie jest tak jak pisze wojteczek.
Mnóstwo ludzi ma różne lęki, podobne objawy. Ja też przepytałam znajomych i okazało się że wielu z nich
po nocach ma lęki, niepokoje, jakieś ataki paniki, serce ich boli. Maja mnóstwo objawów które ja sobie ostro
rozkręciłam a oni po prostu jakoś z tym żyją albo podpierają się rozmową ze mną bo wiedzą że coś o tym wiem.
Wiedz że poza derealizacją i tym co masz teraz już wiecej nic w nerwicy nie ma.
Derealizacja i takie lęki to juz max co nerwica potrafi i co jest możliwe od lęku.
Żyjemy w trudnych, stresujacych czasach i wiekszość ludzi na nerwice, różne lęki i naprawdę nie muisz się jakoś
samobiczować przez to.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

6 października 2016, o 08:06

@Wojteczek, Marianna
Dzięki za odpowiedzi. Wiecie staram się myśleć pozytywne, a zapewne starałem kiedy czas tego wszystkiego był o połowę mniejszy. Widzę, że trwa to już te 2,5 bez żadnej poprawy a jest nawet gorzej i gorzej. U mnie najlepszym co mnie może spotkać to to, że dzień następny będzie taki jak dzisiejszy. Nie wiem czy dobrze do wyjaśniłem. Po prostu w najlepszym przypadku mogę się czuć następnego dnia tak jak dzisiaj. A ja codziennie czuje się bardzo fatalnie. Nawet codziennie mogą dojśc mi nowe objawy, nawet nie wiem jak je opisać bo są tak dziwaczne. I znowu wątpliwości w dd bo codziennie żeby coś nowego... Choć staram się na to nie nakręcać ale jest ciężko, szczególnie jeśli dopadną mnie te nowe, dziwne objawy które tak często mi się zmieniają i dochodzą nowe. Nie moge tego wszystkiego przeboleć bo w środku czuje ten ogromny ból, cierpienie aż zacząłem sobie myśleć czy nie jestem opętany jakiś. Takie udręki w środku, nie wiem jak to lepiej opisać. Ogólnie często myślę, że na to nie zasłużyłem bo wydaje mi się że jestem dobrym człowiekiem, nadwrażliwy na krzywdę ludzką i nie tylko. Mam bardzo słabe poczucie wartości, wstyd mi aż ale podam przykład. Jeszcze przed zdaniem prawa jazdy jeździłem skuterem często. Jadąc drogą z pierwszeństwem myślałem sobie tak, że ja taki idiota blokuje tylko droge innym i muszą przeze mnie czekać. I że pewnie ci co czekali co sobie o mnie myślą. Najchętniej każdemu usunął bym się z drogi i zawsze to samo czyli że inni marnują czas na takiego jak ja. Jestem młody, i wydaje mi się że za dużo już dostałem od życia. Od nerwicy po stany depresyjne, do tego baardzo silne dd (jak czytam że ludzie mają 3 miesiące i wyszli z tego ale to było piekło to mi się płakać chce) ja mam 2,5 lat a są pewnie ludzie którzy mają to dłużej i 0 poprawy i cały czas gorzej. Natręty, fobie no wszystkie jakieś psychiczne zaburzenie posiadam chyba. Cieżko mi się przestawić na pozytywne myślenie, gdzie cierpie niesamowicie i nie widze poprawy. A to nie jest tak, że nic nie robiłem, bo uczęszczałem na terapie, do psychiatrów próbowałem leków, potem odstawiałem je sam powolutku bo chciałem sam sobie z tym już radzić. Z fobiami wielokrotnie próbowałem ale efekty mizerne, powiem nawet że żadne. Marianna ja odczuwam chyba lęk wolnopłynący i ciągły niepokój. I te codziennie dochodzenie objawów, codziennie walki z fobiami, natręty dają ten lęk - przynajmniej tak bym podejrzewał. Przed atakiem paniki zaczęło mi się robić słabo i to mój główny rozwój nerwicy. Nakręciłem się na to strasznie, nie mogłem sobie wyobrazić że mdleję. Bałem się że jakbym zemdlał to nie odzyskam przytomności i w ogóle co to by było, pewnie by się ktoś śmiał, albo nikt nie pomógł. Długo z tym walczyłem i nieraz nawet obecnie walcze ale spokojnie już troche to mam i jakaś wiedze posiadam, także nie jest z tym tak źle. Nieraz przez siłę przy tej słabości coś robie. I rozumiem już sporo, tak mi się wydaje przynajmniej. W jednym ze swoich tematów Victor napisał, że też wiedzę miał ale jakoś nic z tym nie robił. Pisał też do wszystkich, pocieszając innych i wszystko tłumaczył jak profesor: mechanizmy itp. Ja robie podobnie, dużo osób pocieszam na PW, tłumacze wszystko ale sam tak na prawdę stoje w miejscu. I to nie jest tak że nie chce tego wprowadzić tego w życie, raczej nie wiem jak. Po prostu wydaje mi się tego wszystkiego za dużo, mój młody wiek to mnie dobija i nie radze sobie z tym. Jak na ten wiek to i tak nieraz się pocieszam, że dużo osób starszych ode mnie pisząc że życie jest trudne, ja w duszy mówie sobie: "Człowieku co Ty wiesz o ciężkim życiu". Bardzo Wam dziękuje za wsparcie i zainteresowanie się tematem :) Bardzo to doceniam i cieszę się bo bałem się że nikt się nie odezwie.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

6 października 2016, o 11:55

Proponuje najpierw spokojnie się rozeznać w objawach dd, żeby się nie nakręcać.
Derealizacja to po prostu długitrwały stan lękowy, stan napięcia który ustępuje kiedy przestajemy
się tym nakręcać.
encyklopedia-objawow-derealizacji-deper ... t3473.html

Za mocno bym się nie sugerowała czasem trwania dd u innych bo tak naprawdę wiele osób mogło
pomylić derealizację z duzym stanem lękowym, albo mogła wystąpić część objawów, każdy przezywa po swojemu.
U mnie derealizacja też nie trwała 3 miesiące i objawy i stan lękowy schodziły bardzo powoli.
Póki dokładnie nie wiedziałam na czym polega dd, nie zrozumiałam tego przez wiele wiele miesięcy
pojawiały się przeróżne objawy.
Oczywiście też miałam lęk przed zwariowaniem albo opętaniem, chyba każdy w tym stanie to przerabia.
Jest to taki sam pomysł lękowy jak lęk przed zemdleniem o którym piszesz.
Czyli lęk o siebie po prostu.

Weź pod uwagę też to że w stanie lękowym wszelkie emocje i problemy są na maxa podkręcone.
Każdą emocję przezywa sie mocniej, również samopoczucie, analizy siebie i poczucie wartości
jest postrzeganie trochę nieobiektywnie bo przez stan lękowy.
Wiec i wszystkie Twoje problemy sprzed dd urastaja do wielkiej rangi.
I to też trzeba wziąć po uwagę i trochę wyluzować z analizowaniem siebie ponieważ może to
być w lęku "nieobiektywne".

Co do samego poczucia wartości i takiej postawie "ustepowania" to jest to jak najbardziej
do rozpracowania i niestety w tym temacie każdy musi o sobie zawalczyć sam, ale warto:)
Bardzo czesto takie wyczulenie na zdanie innych, lękliwość, zaniżoną samoocenę mają osoby wychowywane
samotnie przez naopiekunczego rodzica.
Czasem taka sytuacja sprawia że dziecko przejmuje na siebie poczucie odpowiedzialnosci, zbyt szybko
dorasta, nie uczy się wyrażania i rozumienia swoich potrzeb tylko wyczula się na sytuacją i odczucia innych.
To jest temat własnie na terapię, nie wiem czy akurat u Ciebie jest ten problem, być może się mylę
ale spokojnie można nad tym popracować.
Zresztą pisał też o tym Victor w swoich art.
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html

Ale nie wszystko na raz, na poczatek warto się chyba po prostu wyciszyć i dać umysłowi
czas na uspkojneie się.
Czasem objawy ustępują powoli, stopniowo i trzeba cierpliwości.
Ty się tmi objawami chyba jednak mocno przejmujesz co może ten stan przedłużać.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

8 października 2016, o 09:35

Mam jeszcze spory problem jak sobie poradzić z codziennie pojawiającymi się objawami. Nowe/dziwniejsze co budzi zaraz wątpliwości w dd i analize co się zmieniło. Z tym nie wiem jak sobie poradzić i mimo próby akceptacji to schemat jest ten sam. Nowe objawy/wątpliwości/analizowanie/niekiedy lęk. I tak za każdym razem.

Jeśli już tak piszę to zapytam/poradzę się Was w jednej sprawie. Wszystkie codziennie rutynowe rzeczy są dla mnie bardzo ciężkie do wykonania. Mam ich dosyć, nie mogę się w ogóle zmobilizować do ich wykonania. Przerasta mnie to i gdy jest tak źle nie mam najmniejszej ochoty ich wykonywać. Stałem się melancholikiem. W sumie ten problem też już mam od dłuższego czasu ale teraz mnie naszło żeby o tym napisać bo staje się on coraz bardziej uciążliwy. Wszystko jest takie puste i bez sensu. Prosiłbym o jakieś rady i skąd czerpać jakaś motywację żeby to wszystko robić.

-- 8 października 2016, o 09:35 --
I jeszcze mam problem ze słomianym zapałem. Jak mam lepszy nastrój robiłbym wszystko, że aż nie wiem od czego zacząć i w sumie nie robie nic. Dziwne uczucie. Może to kwestia tego, że mam lepszy nastrój a za krótki czas wszystko jest bezsensu i po co to robić. Bardzo częste zmiany nastroju.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

8 października 2016, o 10:51

Poczucie bezsensu, niechęć do robienia czegokolwiek , marazm to normalne.
Trzeba zrozumieć że jak człowiek jest w stanie lękowym to jest po 1 zmeczony juz tym i sie wszystkiego odechciewa
po drugie umysł nie może jednoczesnie analizować stanu samopoczucia, czuć lęku i cieszyć się.
Wszyscy z lękami mają chyba z tym problem, i tak samo jak stan lękowy tak samo ten marzm trzeba zaakceptować
i przeczekać.
Ja też sie z tym długo męczyłam i miałam do tego natretne myśli o sensie życia.
Ale to wszystko kwestia lękowa i mija.
Rób tyle ile możesz, z wyrozumiałością dla siebie i daj sobie czas.
Jak sie powoli uspokoisz to powoli i radość życia i chęć do realizowania się i robienia czegoś wróci.

Jesli chodzi o bjawy to polecam żebys je jasno wypunktował jesli masz z jakimiś problem.
Chociaż wydaje mi się że wszystkie mozliwe są spisane w encyklopedii objawów dd i spisie objawów nerwicy na forum.
Sama też się kiedys tam dopisałam.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

8 października 2016, o 11:13

@Marianna
Bardzo dziękuje za wszelkie wsparcie. Jest to dla mnie bardzo ważne. I masz racje powinienem być dla siebie bardzie wyrozumiały i nawet staram się, lecz ja chyba chciałbym od razu być tak jak inni, robić wszystko, cieszyć się z tego itd. ale tak się nie da. Nie ma co się porównywać do innych osób w obecnym stanie. Tutaj też jest raczej kwestia bliskich mi osób i przyjaciół. Jak widzę że oni tacy są to ja też od razu chciałbym taki być - czyli uwolniony od lęku, objawów, cieszący się życiem. Do tego rodzina nie rozumie do końca że mi się tego nie chce robić i że mam to wszystko itd. Jedyną osoba jest mama który stara się zrozumieć, ale wiem że do końca w głębi tego nie rozumie. Mówi mi a to posprzątaj a to zrób tamto, a ja nie chce po prostu nie mam ochoty, fatalnie się czuje i to wszystko jest tak przytłaczające. Mama niby rozumie że jest mi ciężko, ale mówi mi zaraz że z tego składa się życie, z rutynowych rzeczy i trzeba tak robić. To zaraz budzi we mnie presje że faktycznie ma racje, ale ja i tak nie mam na to siły i to wszystko jest bez sensu i mam to gdzieś . Tutaj zaraz pojawia się egocentryzm bo interesuje mnie tylko to jak ja się czuje. Po co mi sprzątać, co mi to da to jest tak mało ważne w tej chwili, przecież ja się tak źle czuje. I tak jak mówisz dochodzi do tego już przemęczenie tym wszystkim, brak zrozumienia. Musze chyba sam sobie to wszystko poukładać i spróbować dać sobie więcej luzu i dystansu do tego. Jeśli rodzina sądzi inaczej, trudno muszę przestać stawiać sobie tą presję. Nie jestem tacy jak oni, zdrowi bez lęków objawów itd. Im jest łatwiej. Nie stawiam teraz siebie jako cieżko chory ale taki stan nie jest też normalny. Jest bardzo ciężko i trudno to wszystko znosić. Dziękuje Ci bardzo Marianna za uświadomienie, oraz odpisanie w taki sposób, który daje wiele do przemyślenia i poukładania wielu spraw w głowie.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

8 października 2016, o 11:41

Ja w dd i po miałam stany takiej beznadzieii że potrafiłam iść na kawe z kolezanka i się popłakac w trakcie;)
Też patrzyłam na ludzi z zazdrością że w ogóle nie myślą o tym co ja, że czuja się normalnie.
Wydawało mi się że zycie płynie a ja patrze na to wszystko jakoś tak z boku, jako obserwator tylko.
To normalne, to minie.
Każdy człowiek ma w zyciu takie momenty że mu sie po prostu nie chce śmieć, że mu smutno, źle
i każdy ma do tego prawo i nie musi.
Ta cała sprawa z dd da Ci duzo siły potem, nauczy, tylko cierpliwości.
Na razie ważne żebyś sie przestał nakrecac objawami które wszyscy mają/mieli.
Im wiecej spokoju tym wiecej sił do zycia i radości.
Gwarantuje że za jaks czas wyjdziesz ze znajomymi z radością i będziesz sie po prostu cieszył zyciem, robił plany
i wszystko wróci do normy.
I wtedy sobie tez spokojnie popracujesz nad sobą, nad swoim poczuciem wartości, ale juz na spokojnie
z dystansem, bez spiny.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

15 października 2016, o 12:55

Niestety ale musze znowu napisac w tym temacie. Kazdy chyba mysli ze ma najgorzej, i tylko on sie tak czuje. Jednak po czytanych postach i sporym doswiadczeniu uwazam ze ja na prawde mam jeden z najgorszych przypadkow. Wszedzie widze problemy we wszystki. Fobie, nerwica, natrety, stany depresyjne, a najbardziej dd nie daja mi zyc. Sporo wiem, wszystkim odpisuje jak profesor a sam siedze w tym. Nie widze przyszlosci, codziennie czuc sie gorzej i miec nowe objawy to juz dla mnie za duzo od 1-1,5 roku. Calosc trwa 2,5 roku. Probowalem wszystkiego i 0 poprawy. Na przyklad fobie, mam je od 9-10 roku zycia. Mimo nich chodze do szkoly, na miasto czyli walcze ze swoim strachem, tlumacze sobie, prowadze dialogi wewnetrzne i nic caly czas ten sam schemat. Rece mi juz opadaja. Nie umiem chyba uspokoic umyslu. Nie umiem powiedziec co na prawdd czuje, nastroj i nastawienie zmienia sie co chwile. W zadnej z powyzszych kwesti nie ma poprawy. Caly czas zmienia mi sie percepcja i jest gorzej nierealnie a dzisiaj nawet mialem to tak silne ze normalnie czulem sie jak w grze w ktora gram (cs). Jestem strasznie zagubiony jakos w tym swiecie, nie dociera do mnie nic, 0 poczucis jakis bodzcow swiata. Realnie powiem gdzie jestem ale czuje ze to juz jest kwestia czasu az nie bede wiedzial (codzienne pogarszanie sie). Jestem strasznie pusty tak jakbym nic nie wiedzial nie myslal tylko tak siedze sobie i to wszystko mam i jestem obojetny. Ja rozumiem dd, rozumiem wszystko ale jednak moge smialo stwierdzic ze moj przypadek to juz jakas "patologia" z tym wszystkim. Chyba pojde po raz kolejny do psychologa... Czy to dobry pomysl czy wyladuje juz w jakims szpitalu..?
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

15 października 2016, o 15:14

Zapisz się na terapię, musisz stworzyć sobie swoją nową droge w życiu, Twoja psychika jest "zbudowana" na lęku, nie wiem czy przez podłoże genetyczne, czy trudne relacje w dzieciństwie, w sumie to nie istotne, Ty musisz zacząc inaczej postrzegać świat, problemy i życie. Możesz to wypracować na terapii w Twoim przypadku takiej która potrwa kilka lat, najlepiej udaj się do dobrego psychologa, psychiatry, opisz mu cały swój problem i razem znajdziecie odpowiednią terapie pod Ciebie. Zakręciłeś się w tym raz i nadal się kręcisz, fobia społeczna.. ludzie Cie oceniają po tym jak Cie widzą (niestety) gdybyś był pewny siebie, mógłbyś nie mieć rąk, pół twarzy w pryszczach a i tak nikt nic by nie powiedział, fobik zachowuje się w specjalny sposób, zaczyna sie pocić, wykonuje dziwne ruchy, jest zdezorientowany, nie wie co zrobić z rękami itd. Twój stan DD jest podtrzymywany tylko i wyłącznie z powodu lęku, i jest on adekwatny do fobii społecznej bo w obydwóch przypadkach występuje znaczny spadek dopaminy. Myśle że koniecznie powinieneś spróbować leków, i trafić w dobrą dużą dawke która zaktywizuje receptory serotoniny i DOPAMINY, a nie samej serotoniny. I gdy na taki trafisz a czytałem o gorszych przypadkach niż Twój gdzie pod wpływem leków człowiek zaczął chodzić w miejsca publiczne bez strachu, typu plaża, bar itp mimo że wcześniej nie był w stanie wyjść do sklepu po bułkę. Pod wpływem leków gdy się otworzysz zacznij od razu działać, typu siłownia, dieta, witaminy np (Vita-min multiple sport firmy Olimp) WYCHODZENIE DO LUDZI i nawiązywanie z nimi kontaktu mimo że może Ci być na początku ciężko i możesz nie widzieć w tym sensu (po co to robić) , Twój umysł powinien po czasie się przestawić i "załapać". Stan derealizacji i depersonalizacji który Cię dotyczy jest normalny, nie ześwirujesz spokojnie. Co do szpitala, po co Ciebie tam umieszczać? jeżeli chcesz to możesz spróbować dostać się na oddział dzienny zaburzeń nerwicowych, ale to Twoja decyzja. Idź i zbadaj sobie poziom prolaktyny w organizmie.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

15 października 2016, o 16:03

@Kretu
Dziękuje za odpowiedź i wsparcie. Tylko widzisz ja nie żartuje że ze wszystkim mam problemy. Tutaj pojawia się pierwszy - leki. Nie umiem połykać leków, próbowałem wiele razy i nigdy mi się to nie udaje. Brałem dużo leków, które nie dzialały a wręcz pogarszały sytuacje. Wiem, że napisałem że nie umiem a teraz pisze że brałem. Brałem tak jak umiałem, czyli na 2 części a i tak mi się rozpuściły. Od dziecka mam ten problem i nie umiem połykać tabletek. Chyba że taka hydroksyzyna, a nawet połowa to może i tak. Przynajmniej taką tabletkę nauczyłem się połykać. Były takie czasy że miałem brać po 8 tabletek dziennie więc jakoś wuczyłem się połykania takich małych jak hydroksyzyna, choć nie do końca. A reszta tak jak pisałem to krojenie a w efekcie końcowym i tak rozpuszczanie ich. Może w sumie też ich efekt nie był taki jaki powinien przez te rozpuszczanie. Czyli widzisz już mam ogromny 1 problem z tym. I takie mówienie że nic się nie stanie, nie udusisz się nic nie pomaga. Próbowałem ale nie moge. I tak samo brałem dużo różnych leków i nie pomagały one, a wręcz przeciwnie skutki uboczne tylko były. Bałbym się zaczynać z tabletkami od nowa.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1858
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

15 października 2016, o 19:09

Z lekami to ja bym się zastanowiła, tzn. To musi być Twoja decyzja Nowy. Pisze to, bo ja jakis rok temu byłam w podobnym stanie jak Ty, miałam myśli samobójcze. Oczywiście podsylane przez zlękniony umysl. Przeszłam to i odburzylam sie juz w 70% - 80%. Przejscie tego bez lekow dalo mi bardzo duza sile i wiarę w siebie. To mnie nauczylo opierac sie na samej sobie, nieść samej sobie pomoc. Tylko na to wszystko potrzebny jest CZAS. EFEKTY widac na przestrzeni miesięcy. Najważniejsze to rzeczy sie nie poddawać. A na terapie bym poszła na Twoim miejscu, na poczatku na poz-beh.
ODPOWIEDZ