Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica a poczucie utraty sensu, rezygnacja, brak motywacji

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
kaska93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 26 października 2019, o 08:53

28 października 2019, o 08:51

Cześć. Jestem nowym użytkownikiem forum, ale Wasze posty śledzę już od kilku miesięcy i pewnie już nie jeden raz przewinął się tutaj problem, z którym przychodzę. Tak, jestem zaburzona - w sierpniu lekarz psychiatra zdiagnozował u mnie zaburzenia lękowo-depresyjne. Z zaburzeniami lękowymi zmagam się już jednak od prawie 10 lat, do sierpnia tego roku walcząc z nimi sama, na własną rękę. Nie będę opisywała moich historii związanych z atakami lęku panicznego, podejrzewaniem u siebie wszystkich chorób świata czy niejednokrotnego umierania, bo na pewno doskonale to znacie :) W sierpniu nastąpił kolejny "rzut" nerwicy po 1,5 rocznym okresie jej wyciszenia. Nie była to jednak nerwica taka, jaką znałam do tej pory. Nie były to ataki paniki, np. w kolejkach w sklepie itp. (tego typu nerwica przestała z czasem robić na mnie jakiekolwiek wrażenie). Tym razem zaczęło się totalną utratą motywacji, poczuciem braku sensu podejmowanych przeze mnie wszelkich działań, czy to w sferze prywatnej czy zawodowej. W mojej głowie siedziała ciągle jedna myśl: "Jaki sens ma to wszystko, skoro człowiek i tak kiedyś to wszystko będzie musiał zostawić i umrze". Taki stan trwał około 2 tygodni, po czym wywoływało to u mnie obawę, że mam depresję. Bałam się wyjść z domu do pracy, ponieważ w nocy męczyły mnie myśli, że dłużej już sobie nie dam rady z takim poczuciem bezsensu, przytłoczenia, co po chwili powodowało lęk, że wyląduję w szpitalu psychiatrycznym, że może byłabym w stanie zrobić sobie krzywdę, np. popełnić samobójstwo. Doszła do tego cała gama objawów somatycznych. Przejęłam się konkretnie, ponieważ taki stan kłócił się z moim dotychczasowym podejściem do życia - mimo lęków napadowych, starałam się nie ograniczać. Powiedziałam sobie w końcu STOP i udałam się na wizytę do psychiatry. Zdecydowałam się na leczenie farmakologiczne, chociaż mam wrażenie, że za szybko się poddałam. Do zdecydowania się na leki popchnął mnie lęk, że mam depresję i że bez leków nie będę w stanie normalnie funkcjonować, tym bardziej że bałam się chodzić do pracy i nie widziałam dla siebie innego rozwiązania. No i obecnie jest ok, ale tylko pod względem objawów somatycznych, które zniknęły pewnie na skutek leków. Niestety, poczucie utraty sensu wszystkich moich działań, przygnębienia doskwiera mi wciąż mniej lub bardziej. Mam więc do Was pytanie, czy moja nerwica przeistoczyć się w tego typu myśli? Czy mam traktować to jako myśl natrętną, myśl, która nie pochodzi ode mnie tylko to kolejny wybryk mojej koleżanki nerwicy? Momentami wolałabym zmagać się jak kiedyś z lękiem napadowym, który miał mnie w garści przez chwilę i w końcu odpuszczał, niż mieć takie okropne myśli rezygnacyjne, powodujące demotywację. Ciągle boję się, że to rozwijająca się depresja, że znajdę się w stanie, w którym nie będę miała siły nawet wstać z łóżka. Co więcej, z tyłu głowy pojawiają się myśli o samobójstwie. Nie są to jednak wizje mojego samobójstwa, nie planuję tego. Jest to tak jakby obawa, że może w końcu tego dokonam, bo przecież takie poczucie bezsensu wywołuje u mnie mega przytłoczenie. Tego typu myśli skutecznie rujnują mi dzień :) Czasami mam wrażenie, że ja sama nakierowuje się na te myśli. Na przykład, siedząc w pracy nagle łapie się na tym, że pojawia się u mnie chęć analizy, w jakim teraz jestem stanie. No i analizuję, czy odczuwam poczucie bezsensu czy mam motywację czy jej nie mam. Po czym, dochodzę często do wniosku, że poczucie sensu nie wróciło (haha, zdaję sobie sprawę z tego, jakie to jest absurdalne). W środę rozpoczynam psychoterapię - mam nadzieję, że pomoże mi ona choć trochę się odburzyć. Podsumowując, moje lęki napadowe przeistoczyły się w myśli rezygnacyjne, powodujące demotywację oraz lęki, że mam depresję, co pewnie doprowadzi mnie do zrobienia sobie krzywdy (najgorsze, że czasami mam już taki chaos myśli, że wydaje mi się, że chciałabym rzeczywiście to zrobić, też tak mieliście?). Jeśli ktoś chciałby mnie wspomóc dobrym słowem i podzielić się swoimi doświadczeniami w moim powyżej opisanym stanie to byłoby super - liczę na to i z góry dziękuję :)
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

28 października 2019, o 11:50

Hej, witamy :) Odpowiadając na Twoje pierwsze pytanie - TAK ! Do tej pory doświadczałaś nerwicy lękowej, teraz twoja nerwica próbuje atakować inaczej i niestety już jej się to udało. Na pewno słyszałaś o nerwicy natręctw zresztą sama o natręctwach w tym poście wspominasz. Teraz ewidentnie atakuje Cię nerwicą natręctw, lękowa również bo jak dla mnie one są nierozłączne tak na prawdę. Na drugie pytanie odpowiedź brzmi - TAK ! Dokładnie sama to pięknie napisałaś, jest to wybryk Twojej koleżanki nerwicy i traktuj to jako myśli natrętne bo one po prostu takimi są. Nie są groźne, nie są niebezpieczne tylko bardzo uciążliwe i potrafią solidnie uprzykrzyć życie. Widzisz napisałaś coś bardzo cennego, że wolałabyś się zmagać z atakami paniki niż z tym, ale Twoja koleżanka nerwica doskonale wie że tam już pożywki dla niej nie ma, że tam już nic po prostu nie ugra u Ciebie, więc co jest zostało ? Ano uderzyć z totalnie innej strony, z takiej której jeszcze nie znasz, nie doświadczyłaś. Pamiętaj że spryt nerwicy jest tak ogromny, jej zagrywki tak silne i różnorodne że ciężko to nieraz ogarnąć. Powiedz jak czułaś się, żyłaś przed tym "rzutem". Czy dobrze funkcjonowałaś, byłaś w miarę szczęśliwa, sprawiało Ci coś radość ? Jak było przedtem ? Ja tutaj nie widzę raczej depresji co raczej strach przed nią. Nawet gdyby była to depresja to nie bój się jej bo z tego się wychodzi jak z każdego innego zaburzenia. To nawet nie było by nic dziwnego dostać depresji w Twoim przypadku, czemu ? No 10 lat to kawał życia, żyjąc tyle lat z nerwicą z tym wszystkim no jest wiadomo bardzo ciężko, cierpienie jest ogromne, wieczne przeżywanie codziennych ataków paniki, objawów somatycznych, psychicznych itd. No nie może się taki człowiek czuć dobrze, nikt by się nie czuł. Nawet w bardzo krótkim czasie może się pojawić depresja w zaburzeniach lękowych, natręctw - to jest bardzo naturalne. Ciągłe ataki, ograniczanie się, życie w piekle nikt by tak nie chciał. Depresja jest zawsze jakby tutaj efektem ubocznym nerwicy lękowej/natręctw lub obu naraz. Aby pozbyć się jej należy pozbyć się czynnika który ją wywołuje czyli w przypadku Twoim nerwicy natręctw, lękowej właśnie. Teraz jesteś w błędnym kole lęku. Masz natręctwa, boisz się ich. Obsesyjnie myślisz, analizujesz, zamartwiasz się - nerwica natręctw. Boisz się bardzo tego wszystkiego, depresji, że sobie coś zrobisz, że to już tak będzie i milion innych myśli - nerwica lękowa. Jest wysyłane zagrożenie do podświadomości no oczywiście że tak. Dlatego czujesz się teraz tak jak się czujesz.

Co zrobić w takim razie teraz ?
Moim zdaniem masz na forum wszystko co potrzebne czym są natręctwa, jak z tego wyjść, oraz oczywiście nagrania na youtube chłopaków. Wpisz sobie divovic i tam poszukaj odpowiednich nagrań. Co Ci to da ? No przede wszystkim wiedzę co czym jest, jak działa, jak z tego wyjść. Wiedza co się z Tobą teraz dzieje to podstawa. Jak będziesz miała już tą wiedzę to wdrażaj ją w życie oczywiście. Nie bój się tego co się teraz z Tobą dzieje, nie ograniczaj się. W nagraniach jest wszystko przedstawione jak na tacy, także słuchaj, działaj i będzie wszystko dobrze :) Dobrze by było raz na zawsze zakończyć u Ciebie temat nerwicy, uciąć to wszystko i wrócić do całkowitego wyzdrowienia niż dalszego życia z tym wszystkim i żyć zupełnie jak dawniej przed dziesięcioma laty. Być zupełnie wolną na zawsze od zaburzeń lękowych. Możesz oczywiście to zrobić, pytanie czy chcesz. Wierzę oczywiscie bardzo w Ciebie i życzę udanej pracy nad sobą, zmianą siebie. Oczywiście pisz na forum, udzielaj się, pytaj - zawsze jesteśmy. Pozdrawiam :)
kaska93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 26 października 2019, o 08:53

28 października 2019, o 12:27

Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi - podnoszą na duchu :) Tak, jak pisałam, w czasie 1.5 rocznej przerwy od nerwicy żyłam zupełnie normalnie (wcześniej zresztą też). Miałam chyba to szczęście, że nigdy nie dałam się w pełni ograniczyć przez nerwicę. W ciągu tych 10 lat skończyłam szkołę, studia, staż plus zaliczyłam pracę w dwóch firmach. Temu wszystkiemu towarzyszyły oczywiście lęki, ataki paniki, ale nigdy myśli rezygnacyjne, utrata sensu i motywacji, co najwyżej lekko obniżony nastrój i zmęczenie tym, co się ze mną dzieje. I dokładnie w sierpniu moja nerwica zawładnęła moimi myślami - typowe cierpienie psychiczne. Wtedy wydawało mi się, że to początek depresji, ale taki stan pojawił się z dnia na dzień, a wydaje mi się, że początki depresji są bardziej rozłożone w czasie. U mnie wyglądało to tak, jakby ktoś z dnia na dzień odciął mi wtyczkę z czerpaniem radości z życia, pracy i motywacją :) Niestety, powodem nawrotu nerwicy mogła być moja poprzednia praca pełna stresu i presji. W lipcu zmieniłam pracę na spokojniejszą i chyba pojawił się efekt bomby z opóźnionym zapłonem. Puścił mnie stres, wyluzowałam się, że zmieniłam pracę na lepszą, więc nerwica stwierdziła, że czuję się zbyt szczęśliwa i skutecznie uprzykrzy mi znowu życie 💁‍♀️
Słoneczko1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 3 października 2019, o 13:50

28 października 2019, o 20:54

Cześć! Jakbym czytała o sobie - mam nerwicę od 5 lat, to mój drugi nawrót. Zaczęło się od kancerofobii w 2014 roku, trwało to 2-3 miesiące, maksymalnie 5 miesięcy. Potem początek 2017, pogorszony nastrój, znowu kancerofobia, trwało to też mniej więcej pół roku. No i teraz, wakacje 2019 - uderzyła derealizacja i depersonalizacja, myśli egzystencjalne, a wszystko jak obuchem w głowę zaczęło się od myśli: a co, jeśli to wszystko nie ma sensu? Ach, i Ty zmieniłaś pracę, a ja miałam długi urlop ;)
Pierwszy raz doświadczyłam DD, a także somatów (przyspieszone bicie serca, napinanie ciała) - wcześniej jako tako somatów nie miałam, może lekkie hipochondryczne pobolewania. Wszystko było takie mocne, że też poszłam do psychiatry, wykupiłam leki, ale postanowiłam ich nie brać - chociaż momentami czułam się źle. Nie chcę Cię zniechęcać do leków, bo mogą pomóc; ja byłam pod opieką psychoterapeutki, a właściwie jestem od 2017 roku, więc szybko po ataku się z nią umówiłam; leczy też czas, pomaga forum, bo czujesz, że nie jesteś jedyny, nie odkryłeś prawdy o życiu, są ludzie, którzy też tak mają/mieli - i z tego wychodzą/wyszli.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

2 listopada 2019, o 18:35

Witaj

Mialem niemal identycznie. Najpierw nerwica zaatakowala mega silnymi lękami egzystencjalnymi. A po ponad roku zupelnej poprawy dowalilo wlasnie takie nagle: demotywacja zanik emocji: i tych zlych i dobrych po miesiacy poprawa a po ponad roku wlasnie takie stany depresyjne demotywacja brak energii wszystko było takie szare bez kolorów. Ten dziadowski stan trwał bardzo długo bo z 8 miechów. Pogorszylo sie wtedy w ciagu chyba tygodnia albo kilku dni a poprawialo się przez miesiąc stopniowo. Prawdopodobnie wyjscie z tego spowodowalo odciagniecie od tego uwagi.
kaska93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 26 października 2019, o 08:53

2 listopada 2019, o 19:16

Hej, dzięki za wypowiedź.
To właśnie dla mnie było najdziwniejsze, że wpadłam w taki stan z dnia na dzień. Na chwilę obecną jest ok. Zmienia się to u mnie jak w kalejdoskopie, bo w ubiegłym tygodniu wszystko było bez kolorów, tak jak to ująłeś, i ciągle miałam poczucie bezsensowności wszystkiego co robię. W chwili, gdy nie mam stanu tego typu nie mam też lęków, że np. mogłabym sobie coś zrobić. No cóż, raz na wozie a raz pod 🙂
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

2 listopada 2019, o 22:11

Wiesz jak sie nad tym zastanowie też mi sie to troche zrobilo z dnia na dzień ;)
Pamietam że to bylo 11 listopada 2016 roku. Mialem impreze w pracy tego dnia i czulem sie tego dnia wrecz zaje...fajnie jak w bajce.... wtwdy popilem wrocilem do domu nast dnia rano wstałem w swietnym wrecz cudownym nastroju i tego dnia nagle bylo jakieś dziwne jeb ze wieczorem pamietam ze czulem sie koszmarnie mialem jakiegos doła i ten dół nasilal się az do grudnia i trwal z okresowymi napadami paniki trwal az do czerwca 2017. Zaczęło przechodzić jak zmienilem pracę.
Ale też wtedy wierzyłem że to nie psychika tylko uszkodzony mózg...
kaska93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 26 października 2019, o 08:53

3 listopada 2019, o 08:08

Niestety ja byłam przekonana, że to rozwijająca się depresja, chociaż psychiatra stwierdził, że to moje zaburzenie lękowe, które po prostu przyjęło nową postać. I zdecydowałam się na leki, czego teraz żałuję. Jestem na lekach od sierpnia i pewnie je jeszcze chwilę pobiorę, chociaż mam ochotę je rzucić w cholerę już teraz. Spękałam i tyle 🙂 Mam nadzieję, że jakoś się odburzę do momentu odstawienia leków i pożegnam nerwicę, chociaż wiem z mojego prawie 10-letniego doświadczenia, że to droga przez płotki.
Słoneczko1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: 3 października 2019, o 13:50

3 listopada 2019, o 16:44

kaska93 pisze:
3 listopada 2019, o 08:08
Niestety ja byłam przekonana, że to rozwijająca się depresja, chociaż psychiatra stwierdził, że to moje zaburzenie lękowe, które po prostu przyjęło nową postać. I zdecydowałam się na leki, czego teraz żałuję. Jestem na lekach od sierpnia i pewnie je jeszcze chwilę pobiorę, chociaż mam ochotę je rzucić w cholerę już teraz. Spękałam i tyle 🙂 Mam nadzieję, że jakoś się odburzę do momentu odstawienia leków i pożegnam nerwicę, chociaż wiem z mojego prawie 10-letniego doświadczenia, że to droga przez płotki.
Kaśka, nie traktuj brania leków jako porażki - zaburzenie bywa tak nagłe i uderza z taką siłą, że nic dziwnego, że miałaś taką reakcję. Ja byłam o krok od brania leków, zniechęciło mnie to, że na rezultaty miałabym czekać 3 tyg + byłam już pod opieką psychoterapeutki, która nie odwodziła mnie od leków - powiedziała, że to moja decyzja, ale równolegle wspierała mnie terapeutycznie, więc stan się poprawiał (zobaczyłam przyczyny tego wybuchu paniki), a nerwica z czasem puszczała. Pamiętaj, żeby schodzić z leków pod opieką psychiatry. Trzymaj się :)
ODPOWIEDZ