Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
dota22
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 83
Rejestracja: 12 września 2014, o 19:48

19 września 2014, o 08:57

Pysia26 nie piszesz o niczym,czego nie znamy,przechodzisz po kolei wszystkie etapy nerwicy i bardzo bardzo Ci współczuję,ale ja z tym już tyle lat się borykam i żyję,nie poddaję się,szukam i czytam jak najwięcej ,żeby poznac mechanzmy powstwania strachu i sposoby na akceptację nieustannie towarzyszącego mi lęku,to pomaga i nie poddawanie się mi pomaga,wychodze i robie swoje w najczarniejsze dni,kiedy nie śpię,nie jem,umieram po raz pięćdziesiąy na zawał czy udar,ale moja nerwica wie,że choćby nie wiem jak mnie przeczołgała ja i tak będę żyć,ja się w domu nie dam zamknąć,ja nie pozwolę zniszczyć życia mojej rodzinie,nie pozwolę jej naznaczyć moim ciepieniem.,to jest możliwe uwierz w to,czyta,znajdź sobie jakąś metodę relaksacji dobrego psycholoa a wszystk zacznie wyglądac lepiej zobaczysz,mocno Cię ściskam i trzymam kciuki :)
inke
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 29 lipca 2014, o 23:24

19 września 2014, o 19:40

Za każdym razem kiedy nasila się ten mój niepokój uciekam do domu..
Witaj Pysia. To jest pierwsza sprawa, z którą trzeba pracować - NIE UCIEKAĆ przed tymi odczuciami. Uciekanie do domu to prosta droga do agorafobii.

Malaimruczek super, że zdecydowałaś się na terapię. Trzymam kciuki :P
bezbarwna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 21 września 2014, o 23:04

22 września 2014, o 02:34

Mam 23lata
Nie wiem jak to wszystko ubrać w słowa, ale w ostatnim czasie zaczęłam zauważać że dzieją się ze mną dziwne rzeczy i psychicznie i fizycznie. Kiedyś już przez to przechodziłam dobrych kilka lat temu ale wyglądało to bardziej „delikatnie” w moim życiu wtedy zaszło trochę zmian i dziwne zachowania uważałam po prostu za hmm cechy charakteru…w ostatnim czasie zaszły również wielkie zmiany- chodzi mi tutaj o okres kilku miesięcy między innymi zakończenie 7letniego związku które ciężko przeszłam w tym czasie praca która była ogromnym stresem, następnie wplątanie się w „relację”-toksyczną gdzie chłopak mnie prześladował i nie mogłam się uwolnić przeżyłam ogromny stres, próby podjęcia jakiejkolwiek pracy i teraz mogę nazwać to fobiami-np.lękiem przed kontaktami z ludźmi-nie potrafię zacząć rozmowy(analizuję-najlepiej zapisać na kartce później długo się mierze z zamiarem wykonania podejścia) – dzwonienie do klientów powodowało taką panikę+trzęsące się ręce…że po trzech telefonach zrezygnowałam z pracy. Mogę tak naprawdę wymieniać bez końca-sytuacje z przeszłości stresy które się nałożyły- nadmierny perfekcjonizm …krótko mówiąc mam same lęki ataki paniki kończące się płaczem – potrafię płakać bardzo długo, czyjaś krytyka powoduje tak niewyobrażalną złość(czasami jest to krytyka-która w ogóle nie ma racji bytu, osoba która tak naprawdę nic o mnie nie wie) z rozładowaniem emocji na przedmiotach martwych, do tego stopnia nigdy tak nie miałam, wystąpiły objawy fizyczne towarzyszące szczególnie lękom kłucie w klatce, czasami okropne, bóle żołądka, głowy…itd. No i myśli najczęściej to są myśli typu „nie dasz rady” ostatnio pojawiła się osoba na której mi zaczęło zależeć to są to myśli typu”woli kogoś innego od Ciebie” „lepiej odejść przynajmniej nie będę cierpiała za jakiś czas”itp. Jeśli chodzi o prace „nie dasz rady” wizje rozmaitych sytuacji jak się nie udaje we wszystkim o czym pomyślę „nie umiem tego zrobić” +Fobia społeczna lęk przed odebraniem telefonu od obcej osoby lub osoby mało mi znanej-paniczny strach. Praktycznie wszystkiemu towarzyszy- nie zwykły stres tylko przeraźliwy lęk szczególnie przed nowymi rzeczami, nieznanymi i to „nie potrafię” „nie dam rady” „powinnam nauczyć się jeszcze tego i tego zanim zrobię to i to” Przejmowanie się ludźmi np. „co on sobie pomyśli” „pewnie pomyśli że jestem taka i taka” –mam obsesje na punkcie wyglądu. Te lęki są tak silne że sprawiają ból szczególnie to kłucie w klatce towarzyszy mi nawet jak o tym piszę. Są czasami momenty że czuję się normalnie uśmiecham się tak jak zwykle a za chwilę taki „atak” I straszne wybuchy gniewu o tzw pierdoły- nie poznaję sama siebie już patrzę w lustro jak na kogoś innego. Czytam i różne wątki i książkę nawet zaczęłam „Umysł ponad nastrojem” ale te wszystkie informacje mnie przerastają i proszę kogoś o to aby mi doradził jak to ogarnąć. Szczególnie te myśli, te lęki. Myśli pojawiają się też na takiej zasadzie że są wciąż analizowane z każdej strony w efekcie wyciągam coraz gorsze dla mnie wnioski z analizowanej rzeczy. Kontakty z ludźmi w tej chwili ograniczam do minimum. A tak poza tym to chętnie popiszę z osobami o podobnych odczuciach bo razem raźniej : -)
MALAIMRUCZEK
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 12 sierpnia 2014, o 18:45

25 września 2014, o 17:26

na terapię dostałam się od listopada:) aciprex łykam już dwa i pół tygodnia...uboczne skutki minęły ,czuje się nie zle,,,ale niestety dławienie i przeszkoda w gardle zostały...oczywiście zaczynam sie zastanawiac,że może to nie nerwicowe skoro nadal to jest,a inne dolegliwości po znikały ,sama nie wiem...
Kulian
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 20 czerwca 2014, o 21:15

2 października 2014, o 10:13

Witam forumowiczow :P ,
U mnie bylo tak
-tuz po porodzie,8 miesiecy temu,okay mam 2 dzieci teraz i co dalej,jakos tak bezsensu,probuje zahaczyc sie na jakies zajecia dla matek,chodze ze starsza corka na kursy dla dzieci
-4 miesiac po urodzeniu dziecka lek,taki z nikad,ze nuda,ze brak planu na dzisiaj
-lek wolnoplynacy,strach,ze choroba psychiczna,zaczynam palic papierosy,analiza,doszukiwanie sie omamow,zaburzen widzenia
-wizyta u psychologa,odradzila leki w moim przypadku,bo daje rade,opiekuje sie dziecmi
-slabniecie leku,niepokoj,malo DD,proces odburzeniowy przy pomocy formum i nagran DivoVica
-przeczytanie artykulu o dystymii.Teraz nie wkrecam sobie schizofrenii tylko depresje,chociaz nie jestem pewna,moze i ta depresja jest.
Takie samopoczucie pamiętam już z lat liceum.Dziwna sprawa,ze jest to falowe,w wiekszosc dni obniżenie nastroju mija po południu.Moze dlatego,ze corka i maz wracają do domu,a do południa siedze sama z kilku miesięcznym dzieckiem.Te godziny przedpołudniowe sa najgorsze.Przebywam za granica,nie mam tu przyjaciol,rodzicow.Wiem,male dziecko spacerki itd.,ale one jakby nie maja dla mnie treści,ciekawsze wydaja mi się dni,kiedy dostaje moja wyplate i wprost przepuszczam je na ciuchy i inne duperele:-).Wtedy nie mysle o tym,ze ze mna cos nie tak.Potem pojawia się lekki kac moralny,ze kasy nie ma a te wszystkie zakupy tak naprawdę szczęścia nie daja.
Bylam na terapii 2 razy,ale jakos w to nie uwierzyłam.chce do niej wrocic,bo mam nowe spostrzeżenia.Od kilku tygodni lek i nerwica ustapily miejsca uczuciu wewnętrznej pustki,jakby wlasnie bezcelowości moich dzialan,okay dzieci ogarniam,ale co ja wlasciwe robie żeby się rozwijać,poznawac ludzi.Takie myśli mnie oslabiaja i odganialam je.
Ostatnio wizyta u psychiatry, powiedział,moze pani czekac na znalezienie pracy (czekam az mniejsza corka skończy rok i pojdzie do zlobka) i się katować ale ja bym radzil tabletki.Wg niego jeśli wahania nastroju zdarzają się często,tzn codziennie w ciągu dnia to nalezaloby je brac.Jestem sceptyczna do tej diagnozy,jako,ze dwoch poprzednich specjalistow psychologow optowalo,ze nie trzeba mi tego.Przeczytalam ulotke,od cholery efektow ubocznych,wlaczajac omamy,spiaczke w najgorszych przypadkach.
Mam duza nadzieje,ze jak znajde prace po 4 latach siedzenia w domu to będzie po prostu lepiej.Fajki, pale b dużo,przy dzieciach to szczególny wstyd i poczucie winy,z drugiej strony mam głupie poczucie ze one mnie jakos trzymają.Ze jak się wkurze,jak się boje albo czuje niepewnie to mogę zapalić.Z drugiej strony przy fajce dumam i rozdzielam włos na czworo i mnie doluja.
Czy nuda i brak konkretnego zajecia umyslowego moga doprowadzac do depresji i stanow nerwicowych?
Pozdrawiam cieplo.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

2 października 2014, o 10:45

Po ciazy i w trakcie wychowywania na poczatku dziecka, czasem kobiety popadaja w roznego rodzaju wachania nastrojow. Moze to byc spowodowane wieloma czynnikami, jednym z nich moze byc takze rutyna,z miana nagle zycia o duzy stopien, nuda w sensie braku wlasnego rozwoju a takze brak jakis kontaktow z przyjaciolmi znajomymi.
Jezeli chodzi o leki to juz chyba standardem na forum jest mowienie ze do ciebie nalezy decyzja, bo to rzeczywiscie taka jest prawda. Na pewno nie ma co sugerowac sie ulotka bo zawsze na tych ulotkach jest taki spis objawow.
Ale tez trzeba miec na uwadze ze rzadko naprawde zdarza sie aby isc do lekarza psychiatry i nie dostac recepty ;)

Cos pisalas o liceum ze pamietasz takie stany. Wydaje mi sie ze mozesz miec w trudnych chwilach takie problemy, a teraz wlasnie z uwagi na rutyne, duzo myslalas, duzo dolowalas sie swoim zyciem, pytaniami co dalej ze rozchwialo cie.

Po pierwsze powrot na terapie to dobry pomysl ale tez proba znalezienia sie w tej sytuacji, dziecko wiele zmienia, ale no niewatpliwie jest to sprawa ktorej trzeba podolac i w zasadzie dostosowac sie do niej. Na reszte spraw przyjdzie czas.
I bardzo bardzo ale to bardzo fajnie by bylo jakbys miala jak najwiecej zajecia wlasnie umyslowego, abys nie miala czasu tak bardzo tego wszystkiego analizowac.
amamm
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 14 października 2014, o 08:02

16 października 2014, o 08:07

Jak teraz analizuje moją historie to stwierdzam ze wszystko zaczęło w czasie studiów zagranicą, gdzie pierwszy atak paniki miałem wywołany zjedzeniem ciasta z marihuana ktore podali mi koledzy a ja nie wiedziałem co jest w srodku. Po zjedzeniu dostałem strasznego ataku paniki z drgawkami, wręcz przyjechało pogotowie zeby mnie uspokoic. Po tym incydencie po jakims czasie w okresie intensywnej nauki zaczely mi doskwierac rozne mrowienia, uczucie guli w gardle, bóle serca itp. Ale jakos sobie z tym poradziłem i po jakims czasie przeszło. Szczesliwie po duzym wysiłu fizycznym i psychicznym czesto zaniedbujac diete skonczylem szczesliwie studia w Niemczech. Po powrocie do PL siedzac przy stole z rodzicami dostalem ataku paniki z derealizacją. Nie wiedzialem co mi jest. Myslalem o najgorszym w tym momencie. Po jakims czasie mialem jeszcze takie 2 ataki i ten drugi atak pozostawił we mnie przewlekłe dolegliwości: drętwienie i mrowienie twarzy(straszne upierdliwe) dusznosci itp. Natychmiast po tym zacząłem się badać wzdłuż i wszerz. Wszystko przebadałem ( borelioze, Mri głowy, cała morfologie, tsh,pth, celiakie, pasozyty itp.) wszystko w normie. Nastepnie udałem się do neurologa który mnie popukał i stwierdził ze mam TĘŻYCZKE.zrobiłem specjalistyczne badanie i diagnoza została potwierdzona ze to tężyczka utajona. Wiec zaczalem sie faszerowac magnezem itp. Jakoś czas leciał, ataków zbytnio nie miałem ale dolegliwości przewlekle w formie dretwienia i mrowienia głowy (24 h) i dusznosci pozostały. Przyszły po pewnym czasie lęki i psychiatra przepisał mi seroxat. Zaczalem brac malutka nawet nielecznicza dawke 10 mg i objawy przeszły. Tak zylem przez 3 lat i sukcesywnie lek odstawilem. Po okolo roku , okolo miesiac przed moim slubem, w pracy( prowadze wlasna działalnośc-duzo stresu,) dostałem ataku nieopisanego leku ktory pozostawił we mnie dolegliwosci w formie pieczenia dretwienia i mrowienia calego ciała:(:( Katastrofa. W tym czasie mialem mase stresu,bo slub,bo firma bo nowe mieszkanie itp. Wrociłem do swojego leku, do tej malej dawki i po 2 miesiacach wrocilem do formy. Potem lek odstawilem i ponowny atak z podobnymi dolegliwosciami. i caly proces odnowa. Przyznam ze nie wiem co mam juz robic, dawka leku ktory biore jest bardzo mały i biore go bo mi rozluznia miesnie i nie czuje tak tego pieczenia dretwienia w nogach,rekach, na plecach itp. WIEM ZE ta tablekta dziala doraznie,nie usunie problemu, ale bez niej nie funkcjonuje w ogole. Ja nie mam leku przed wychodzeniem z domu,przed ludzmi itp. Mam taki niesprecywoany lęk…dziwne.. Gdybym umiał sie pozbyc tego dretwienia i pieczenia skory praktycznie całego ciała było by całkiem niezle..Pozdrawiam
MALAIMRUCZEK
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 12 sierpnia 2014, o 18:45

16 października 2014, o 12:25

seroxat nie jest lekiem doraznym-zaczyna działac po 2-3tygodniach i trzeba go brac co najmniej pół roku,za wcześnie odstawiony-(np.odrazu po poprawie samopoczucia)daje odwrotne skutki-tzn nawrót dolegliwości

-- 16 października 2014, o 12:21 --
no i 10mg to nie dawka terapeutyczna-zresztą to już wiesz,ale skoro Ci pomaga-to może byc ala takie placebo...wiesz ,że to lek na takie objawy jakie masz i pomaga Ci nawet nie terapeutyczna dawka-

-- 16 października 2014, o 12:25 --
idz do psychiatry i opowiedz mu to- skoro sama myśl o tym,że bierzesz lek na nerwy Ci pomaga-to może znalazło by się dla Ciebie jakieś lepsze wyjście:) myśle,że nie jest zle z Tobą,ale jak sam będziesz sobie brał i odstawiał takie leki to może byc gorzej niestety...wiem o jakich mrowieniach,drętwieniach i paleniach ciała mówisz -nie jest to przyjemne
whyisthat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1027
Rejestracja: 28 września 2013, o 23:45

16 października 2014, o 14:29

To i ja się wpiszę :D
Od dziecka byłem strachliwym chłopakiem w głębi duszy, jednak nigdy nie miałem problemów w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, byłem otwarty komunikatywny dobrze się uczyłem ale pierwszy atak paniki był w zerówce.. w sumie ataki bo się okropnie bałem tam być. Później jakoś to przezwyciężyłem. Jednak zawsze miałem lękowe rozkminy, myślałem, że to normalne - w końcu byłem dzieckiem.
Jak byłem mały to bawiłem się strzykawkami wyjętymi z kosza na śmieci na podwórku, a że bardzo szybko umiałem czytać i pisać ( już w wieku 4-5 lat , bo mi się nudziło to się nauczyłem :D ) to czytałem książki do biologii starszych kuzynek, i tam było napisane, że od strzykawek zarażasz się HIV ( chodziło o brudne zakażone igły) ale nie mogłem tego zrozumieć. Mówiłem mamie o tym ale się uśmiechnęła i mówi nie synku nie jesteś chory od tego. Jak szedłem z nią przez miasto to widziałem wszędzie napis ' poradnia wenerologiczna' i zawsze lęk. Wkręcałem sobie poza tym różne choroby później, miałem epizody depresji i myśli egzystencjalne ( co też myślałem, że tak musi być) przerwałem szkołe muzyczną, z płaczem - bo nie widziałem sensu w tym wszystkim, bo po co grać i się uczyć ? Nie chcieli mnie puścic ze szkoły bo dość dobrze mi szło ale przecież nie mogłem powiedzieć tym nauczycielom i dyrektorom ' nie widzę sensu w graniu'
W gimnazjum problemy z orinatcją..
ALE TO WSZYSTKO TO LEKKA ZAPOWIEDŹ TEGO CO STAŁO SIĘ POTEM.

w 3 gimnazjum miałem zapalenie pęcherza, a bałem się chodzić do tych obskurnych kibli i byłem ' w kiblu ' :D myślałem, że to rak .. badania ok wszystko ok. minęlo, ale c było pozniej, okropne ataki paniki non stop maksymalny lęk przez 2- 3 miesiące az przyszly natrety dotyczące zabijania kogos lub siebie, wtedy lęk no... sparaliżował mnie( nie dosłownie) byłem u lekarza/psychiatry , chciłem umrzec chcialem zeby mnie zamkneli .. a psychiatrzy - to nerwica, a ja ze nie .. to musi byc cos gorszego. mialem taka depresje i dd i lęk i panikę non stop że nie wiedzialem co sie ze mna dzieje. dostalem duze dawki benzo i ssri i po tyg - dwoch lezenia w lozku i trzepania sie z zimna i lęku i potu poszedlem do liceum , jak ręka odjąl wszystko ok ale co pol roku wracalo, psychiatrzy mowili ze psychoterapia nie dziala - zadna ( mieli po 80 lat ) i bralem leki kilka lat - z 5 lat. zmienilem lekarza i dostalem zje bke za leki i zostalem wyslany na terapie , znalazlem to forum i sie probuje odburzyc, super jes wiedziec c ci sie dzieje choc nie jestem odburzony ale wierze ze mi sie uda,
sorki za bledy stylistyczne lub ortograficzne ale nie mam czasu i pisze szybko ,
Pozdro :)
Reap what you sow!
amamm
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 14 października 2014, o 08:02

16 października 2014, o 14:44

Hej Whyisthat.no to troche chłopie przeżyłeś w tak młodym wieku.bierzesz dalej leki?poszedles na terapie???
whyisthat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1027
Rejestracja: 28 września 2013, o 23:45

16 października 2014, o 17:48

biore jeszcze 1 tbl paroksetyny. benzo nie biore nawet doraznie. to juz dlugo, beh poznawcza - na ta chodzilem . pomogla mi z atakami paniki dosc baaardzo. ale nie jestem odburzony ale wszystko idzie mam nadzieje w dobrym kierunku
Reap what you sow!
Awatar użytkownika
April
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 704
Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47

21 października 2014, o 13:40

Jestem tutaj od jakiegos czasu wiec moze napisze cos o sobie :)

Nerwice mam wlasciwie chyba od dziecka, zawsze bylam bardzo wrazliwa, balam sie sama spac w nocy, zreszta do teraz czuje sie nieswojo i martwilam sie doslownie o wszystko, poza tym bylam bardzo niesmiala, mialam koszmarnie niskie poczucie wlasnej wartosci i zawsze czulam sie gorsza od innych. Spora w tym zasluga moich rodzicow, a wlasciwie mojej mamy, ktora zawsze mnie o wszystko obwiniala, ciagle mnie porownywala z innymi i faworyzowala moja starsza siostre, poza tym mnie bila, reka, scierka, kablem, co tylko miala pod reka, dopoki w wieku nastu lat nie powiedzialam dosc. Moj ojciec jest alkoholikiem, gdy bylam dzieckiem wlasciwie codziennie wracal w pracy pijany (byl nauczycielem, zeby bylo smieszniej) i chociaz nigdy nie podniosl reki ani na nas ani na mame, nie urzadzal tez awantur to nieziemskie awantury urzadzala mu matka, a dla mnie to byl koszmar po prostu, bo siostra jakos zupelnie sie tym nie przejmowala. Jakos po paru latach ojciec przestal sie upijac, zmienily sie czasy, ojciec zmienil szkole w ktorej uczyl i sie skonczylo, ale do tej pory popija po kryjomu, codziennie musi wypic pare piw i wydaje mu sie, ze nikt tego nie widzi. Ja wprawdzie juz od lat z nimi nie mieszkam, ale ciagle wysluchuje zali mojej matki na niego i odwrotnie, czasem nawet juz nie chce mi sie do nich dzwonic :/ Moja matka tez ma nerwice, ale nigdy wlasciwie o tym ze soba nie rozmawialysmy i kazda radzi sobie sama, zreszta reszta w moim rodzinnym domu nie poruszalo sie nigdy takich tematow, zawsze tylko gadki szmatki, a z problemami kazdy musial radzic sobie sam. Moje nastoletnie lata to okres ciaglych nakazow i zakazow, zadnych dyskotek, zadnych chlopakow, kompletnie nic nie bylo mi wolno, oczywiscie chodzilam tu i tam, ale musialam oszukiwac na kazdym kroku, jednoczesnie w szkole musialam byc wzorowa uczennica, bo albo obrywalam albo wysluchiwalam. No i ciagle oczywiscie bylam gorsza, brzydsza, mniej zgrabna itp. niz moje kolezanki, ze nie wspomne o mojej idealnej siostrze. Po skonczeniu liceum zdawalam na studia, wybralam sobie dosc ambitny kierunek, ale postanowilam sprobowac, pamietam, ze jak jechalam na egzamin to moja mama powiedziala "Po co jedziesz, przeciez i tak nie zdasz", naprawde wspaniala motywacja. No coz, nie zdalam, za rok probowalam znow i znow mi sie nie udalo (matka motywowala mnie ciagle tak samo), wiec postanowilam isc za studia zaoczne i w miedzyczasie pracowac, rodzice zgodzili sie na taki uklad, a matka miala mi dac pieniadze na pierwsza rate. Ale jak to ona, w dniu, w ktorym mialam jechac skladac papiery powiedziala, ze jednak nie dostane pieniedzy, no coz, cala ona. Poszlam wiec do jakiejs szkoly policealnej, a pozniej do swojej pierwszej pracy. Moja samoocena sie nie zmienila, problemy w domu ciagle te same, wiec kiedy po jakims czasie dowiedzialam sie, ze pracodawca zamierza mnie zwolnic (nie ze wzgledu na jakosc mojej pracy, ale ze wzgledu na oszczednosci) cos sie stalo. Pewnego dnia w pracy poczulam sie zle, zrobilo mi sie slabo, oblalam sie potem itp., szef zawiozl mnie do domu gdzie poczulam sie lepiej, ale kolejnego dnia i przez nastepne bylo podobnie, w pracy ciagle zle sie czulam. W momencie gdy dostalam wypowiedzenie, doslownie pierwszego dnia bez pracy cos we mnie peklo i zaczelo sie pieklo jednoczesnie depresji i nerwicy, przez kilka miesiecy jedyne do czego bylam zdolna to siedziec w swoim pokoju i plakac. Zycie nagle stracilo dla mnie jakikolwiek sens, dobrze, ze caly czas wspieral mnie mpoj chlopak, a obecny maz, bo nie wiem jak by sie to skonczylo. A potem doszly wszelkie mozliwe objawy nerwicy, codzienne ataki paniki, agorafobia i caly wachlarz roznych fizycznych dolegliwosci. Wizyty u lekarzy i badania, ktore oczywiscie niczego nie wykazywaly. Trwalo to okolo roku w takiej ostrej formie, potem bylo zdecydowanie lepiej, bo jednak nie zamknelam sie w domu, ale caly czas probowalam zyc w miare normalnie. Po paru miesiacach znalazlam nowa prace i jakos wszystko sie toczylo, caly czas zle sie czulam, ale objawy byly do zniesienia, ataki paniki ustaly, agorafobia sie zmniejszyla na tyle, ze moglam dojechac do pracy i z pracy, chociaz oczywiscie zawsze ktos mnie wozil, bo jednak nie bylo mowy, zebym wsiadla do autobusu. No ale przez kilka lat nikt sie nie zorientowal, ze cos ze mna jest nie tak ;) W miedzyczasie zamieszkalam z chlopakiem, ale pech chcial, ze w ktoryms momencie wyjechal do Niemiec do pracy. Gdy zostalam sama nastapil kolejny kryzys, zaczelo sie pieklo derealizacji. W tamtych czasach, kilkanascie lat temu wlasciwie nie bylo dostepu do internetu i pojecia nie mialam co sie ze mna dzieje, bylam pewna, ze zwariowalam i zastanawialam sie jak to mozliwe, ze nikt tego nie widzi :DD Ale jakos zylam i pracowalam w tym piekle. Wrocilam do rodzicow, bo nie chcialam mieszkac sama, ale dd dalej trwalo sobie w najlepsze. Minelo samo po mniej wiecej 2 latach, a ja w miedzyczasie wyszlam za maz, chociaz slubu balam sie jak ognia, bo nie bylam pewna czy naprawde mam zamiar wyjsc za maz i czy to w ogole ja? :DD Ale dd minelo jakos przed, teraz wiem, ze bylam tak zajeta praca i przygotowaniami, ze po prostu o tym nie myslalam. Bylam pewna, ze wszystko juz za mna, bo przez kilka lat czulam sie naprawde dobrze. Jednak pozniej zaszlam w ciaze, urodzilam corke i po kilku miesiacach znow sie zaczelo, tym razem nie w postaci atakow paniki itp, ale koszmarnej hipochondrii, jeden zupelnie niewinny bol i male odchylenie od normy w badaniach doprowadzily mnie na skraj przepasci. Ciagla badania, placz, ze mam raka, ze umieram, kazdy kto to przechodzil wie o czym mowie, koszmar. Po kilku miesiacach ciaglego leku o moje zdrowie bach, znow dopadla mnie okropna derealizacja, teraz juz wiem, ze to musialo w koncu nastapic, moj umysl mial dosc. Tym razem, dzieki Bogu za internet, od razu wiedzialam co to jest, ale sama wiedza nie zmienila mojego stanu, bo ciagle nie wiedzialam jak z tego wyjsc. Moj maz w tym czasie wyjechal za granice, a ja po kilku mesiacach dolaczylam do niego razem z corka, nie zmienilo to niestety mojego stanu, dd trwala w najlepsze. I tak to sie w sumie toczy wszystko od tamtej pory, dd po paru miesiacach zeszlo, bo wkrecilam sobie nowego raka, potem znow mnie dopadlo i tak w kolko. Od 8 lat mam na przemian okresy ostrego leku o moje zdrowie i wtedy nie mam dd, a jak lek o zdrowie znika to pojawia sie dd. Chociaz musze przyznac, ze najgorsze byly te 2 pierwsze epizody, te kolejne mialy juz duzo mniejsze natezenie. Niestety teraz od 1.5 miesiaca mam kolejny, tym razem gorszy niz poprzednie, zapewne dlatego, ze pojawilo mi sie sporo roznych problemow, z ktorymi totalnie sobie nie radze, pewnych decyzji nie umiem podjac, wiec wole o tym po prostu nie myslec :roll: Ale tym razem tez pojawilo sie dla mnie swiatelko w tunelu, bo znalazlam to forum, ktore jest kompletnie rozne od innych o tej tematyce, wsparcie tutaj jest niesamowite, a ogrom wiedzy jaka tutaj zdobylam daje mi nadzieje, ze moje zycie sie jeszcze nie skonczylo. Trzymajcie wszyscy kciuki za to, zeby mi sie udalo odburzyc, bo zupelnie bez sensu stracilam 17 lat zycia na walke z tym g... Ufff to moja historia w duzym skrocie, bo gdybym chciala opisac ze szczegolami to zajeloby to pewnie dobre kilkanascie stron ;)
MALAIMRUCZEK
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 12 sierpnia 2014, o 18:45

24 października 2014, o 18:48

April rozumiem Cię doskonale-też od dziecka z tym g...walczę:) inke biorę leki ten aciprex już półtora miesiąca po 4 tygodniach było już prawie idealnie...nawet jezdziłam po mieście:)i zrobiłam rezonans 40 minut w tubie:)teraz od około tygodnia coś się znowu pogorszyło...dziś miałam pojechac w dane miejsce i niestety dotarłam tylko do połowy i wróciłam:( słabo mi było,jak bym miała zemdlec swiatło mnie raziło,jak bym była jakaś chora jakaś grypa żołądkowa .potem w domu wcale mi nie przeszło a było gorzej...złapałomnie takie palenie skóry,głowy ,rąk klatki,nóg-wszystkiego chyba,że jeszcze nigdy tak nie miałam...takie palenie ale jakby zimnem,albo jakby krew mi się gotowała....wybiegłam na dwór i ten mrozik niby mi pomógł ale trwało to z jakieś 10 minut-jak by wiecznośc...serce waliło,myslałam,że zemdleje-umre.....ale tak się nie stało....czułam jakby coś mnie opętało...jakbym nie była w swoim ciele,jakbym płoneła żywcem(tylko nie wiem czy gorącem czy zimnem) zmartwiłam się bo myślałam,że leki już działają bo w sumie ostatnio tak dobrze się czułam...a tu taka niespodzianka...i to z podwojoną siłą...chciałam skontaktowac sie z moim psychiatrą ale dopiero we wtorek będzie...teraz myśle co to do diabła było...czy leki mi juz nie pomagają czy ja w końcu wyląduje w jakimś psychiatryku...nienawidzę tego...cała moje życie to wieczna męczarnia-od małego wieczny strach i złe samopoczucie...teoretycznie wszystko wiem-reakcja walcz i uciekaj-jak sobie z tym radzic-tylko dlaczego tak ciężko wprowadzic to w życie
rafal3net
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 153
Rejestracja: 11 września 2014, o 19:09

26 października 2014, o 04:47

jest ciezko, bo gdyby bylo latwo to nie byloby tego forum;p
ale starajmy sie uwierzyc ze to tylko lek, ze jestesny zdrowi i bedzie dobrze.
mobilizujmy sie nawzajem i wszyscy bedziemy wolni od tego gowna;)
Surowy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 21 października 2014, o 00:39

31 października 2014, o 00:05

Witajcie
Moja nerwica, bo taką mam nadzieję że to "tylko" nerwica t bardzo dziwny temat. Mam różne okresy w ciągu roku, lęk towarzysy mi od zawsze jednak co jakieś 4 miesiące mam kumulacje wszystkich lęków która trwa przez następne 2-3 miesiące. Odechciewa mi się wszystkiego, nagłe ataki paniki które za dnia paraliżują moje życie prywatne stają się nie do zniesienia.
Najgorzej obawiam się kontaktu z najbliższymi, bądź osobami z którymi chcę mieć większy kontakt - strach któy mi towarzysz przed tym jak wypadnę bądź przed tym co powiedzieć paraliżuje mnie, oczywiście próbuję się temu przeciwstawiać ale odnoszę wrażenie że nie jestem do końca sobą w rozmowie i że druga osoba to widzi....
Dochodzi do tego również derealizacja, okropna derealizacja oraz pisk w uszach....
Oczywiście miałem różnego rodzaju badania i oczywiście wszystko w porządku.
Czasami analizując siebie mam wrażenie jakby wyobrazania sobie rozmów w mojej głowie, wyobrażam sobie co bym do kogoś powiedział nie robiąc tego jednak blokując się bez wytłumaczenia... Zastanawiam się czy to normalne.
Chcę być sobą i jak się na tym skupiam to jest jeszcze gorzej...
Gdy przychodzi lęk zapominam całkowicie o tym że walczę że powinienem brać to luzem, tak jakbym żył tylko i wyłącznie tym lękiem, to jest nie do zniesienia
Czy taki niewytłumaczalny lęk to norma ?
ODPOWIEDZ