Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica - nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Adam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 209
Rejestracja: 27 marca 2010, o 01:18

10 lipca 2012, o 16:30

Witaj, przejdzie ci to na pewno zobacz sobie ten temat czy to czasem dd cie nie zlapalo po trawce, spanikowales po trawie i zlapal cie lęk i byc moze dd.
viewtopic.php?f=14&t=7 a w tym w ogole dziale wiekszosc osob ma rozne takie objawy po trawce viewforum.php?f=14
szymon117
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 225
Rejestracja: 7 marca 2012, o 00:22

11 lipca 2012, o 16:16

heheh :D dokładnie jak u mnie też mam 16 lat. też mało paliłem i za 3 razem bum. bylo to we wrześniu i mam to do dzisiaj :(
mariusz87sk
Gość

24 grudnia 2012, o 14:53

Witam wszystkich :)
Jestem od niedawna na tym forum i dowiedzialem sie tutaj bardzo duzo ciekawych rzeczy odnosnie pewnych zaburzen ktore posiadam.Do niedawna myslalem ze to co mam to cos bardzo dziwnego, odosobnionego ale widze ze nietylko ja borykam sie z tymi dolegliwosciami.Zaczeło sie wszystko jakies niespelna 3 miesiace temu.Najpierw skok cisnienia pozniej kolatanie serca...pojawilo to sie nagle i udalem sie odrazu do lekarza.Wykonalem mnostwo badan zanim trafilem do psychoterapeuty.
Dlugo przed pierwsza wizyta pojawila sie depersonalizacja i derealizacja ktora trwa do tej pory.Wtedy podjalem decyzje ze musze szukac pomocy gdzies indziej pozniewaz zdalem sobie sprawe ze moje dolegliwosci nie sa spowodowane czynnikami organicznymi tylko raczej zwiazane z psychika.Na pierwszej wizycie u psychoterapeuty dowiedzialem sie ze mam zaburzenia leku.Mialem rowniez wizyte u psychiatry ktory potwierdzil mi moje zaburzenia i przepisal lek Servenon.Obecnie biore go 15 dzien.Wchodzac na to forum uswiadomilem sobie dopiero ile osob cierpi na to samo co ja.Czytajac posty staram sie zrozumie to co mi dolega i jak z tym walczyc ale jak u innych tak i u mnie sa gorsze i lepsze dni.Zastanawiam sie tylko czy te dolegliwosci kiedys mina czy uda mi sie z tym wygrac, wrocic do normalnego zycia takiego jakie kiedys prowadzilem.Pozdrawiam wszystkich z tego forum i trzymam kciuki za szybkie wyzdrowienie. Mariusz
123_mala_mi
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05

7 stycznia 2013, o 14:16

Cześć,
postanowiłam dołączyć do Waszego grona, tym razem aktywnie.
Na wstępie dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za to, że, choć nieświadomie, mi pomógł. Z nerwicą męczę się krótko, bo od początku grudnia i zdążyłam poznać wiele jej oblicz. Pomogliście, gdy czułam się samotna i zobaczyłam, że nie ja jedna cierpię na takie zaburzenia. Pomogliście, gdy pojawiła się derealizacja, która zatruła mi sporo dni. Pomogły mi też wpisy osób, którym objawy minęły. To daje wiarę :)

Wydaje mi się, że powoli radzę sobie z moją nową "przyjaciółką". Niedługo zaczynam psychoterapię, a dotychczas udało mi się zwyciężyć z derealizacją i przynajmniej częścią objawów nerwicy (kołatanie serca już nie jest w stanie mnie przerazić, podobnie jak atak paniki, coraz rzadziej myślę o tym, czy moje serce nadal bije ;) ). Miałam to szczęście, że trafiłam do lekarzy (gł. kardiologa), którzy szybko mnie przekonali, że mój stan ma podłoże tylko psychiczne - może to ułatwiło sprawę.

Wciąż walczę z natrętnymi myślami - o śmierci, o tym, czy przeziębienie może dać mi powikłania mające wpływ na całe moje życie.. takie katastroficzne myśli, co jakiś czas kończące się jeszcze mini-atakiem. Trudno, z tyloma rzeczami dałam sobie radę, dam radę i z tym :) nawet jeśli będzie kosztowało mnie to dużo czasu.

Chętnie podzielę się z Wami, w jaki sposób walczyłam o siebie w ostatnim miesiącu, mam nadzieję że przyjmiecie jeszcze jedną.. znerwicowaną :)

Pozdrawiam Was ciepło!
123_mala_mi
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05

7 stycznia 2013, o 14:53

Witajcie,
jestem nowa na forum, chciałabym się podzielić swoją historią.
Na początku grudnia miałam pierwszy atak paniki. Dorwało mnie w pracy, później (dzień po dniu) ataki się powtarzały. Kardiolog obejrzał serce, EKG i stwierdził.. że jestem zdrowa - fizycznie. I że zaleca mi wizytę u psychiatry bo najprawdopodobniej moje ataki są związane z lękiem/ ze stresem. Pewnie bym mu nie uwierzyła gdyby nie fakt, że większość objawów jak się pojawiła, tak zniknęła (chwilę wcześniej nie byłam w stanie wejść na pierwsze piętro, tak mi serducho waliło!!!). Uwierzyłam, zapisałam się do psychiatry i poszłam do domu. Koszmar się nie skończył, ale przynajmniej wiedziałam że nie grozi mi zawał ;)
Po tygodniu pojawiła się derealizacja. Dopadła mnie podczas spaceru i już ze mną została. Bałam się tego, bo nie miałam pojęcia co mi jest. Świat przewijał się jak w filmie, miałam wrażenie, że nie jestem w stanie chodzić bo nie czuję nóg, moje uszy i oczy były nadwrażliwe. Ponieważ byłam na zwolnieniu, przestałam wychodzić z domu, a każda wizyta przyjaciółki była dla mnie wielkim wyzwaniem. Każde wyjście (czasem jednak wyjść trzeba) było koszmarem - miałam wrażenie że zemdleję, jak z kimś szłam to zaczynałam wątpić, czy aby na pewno idę z tą osobą (pytania: "A co jeśli gadam do siebie i wszystko mi się wydaje???", "A co jak się zaraz przewrócę?" itp itp), że nie jestem w stanie chodzić, świat był taki.. dziwny, bajkowy. Nazywałam to "klosz na głowie".
W końcu wizyta u psychiatry. Psychiatra stwierdził, że nie ma sensu przepisanie mi leków, dopóki jestem w stanie względnie normalnie funkcjonować, natomiast zalecił mi psychoterapię. Trochę podniosło mnie to na duchu, tym bardziej że po rozmowie uświadomiłam sobie co mogło być przyczyną ataków. Mimo wszystko wciąż żyłam w zawieszeniu. Tak naprawdę dobrze czułam się tylko w domu i to tylko wtedy jak byłam sama.
Tygodnie mijały. Ataki paniki pojawiały się co jakiś czas, derealizacja była coraz silniejsza (a może coraz bardziej mnie męczyła?). W końcu dorwałam książkę "Oswoić lęk". Podczas świąt (które były dla mnie gehenną - pół godziny wśród bliskich wykańczało mnie bardziej niż bieg na 10 km) przeczytałam ją z silnym postanowieniem zastosowania się do wszystkiego co jest w niej napisane. Książka pomogła - kolejny atak lęku został opanowany zanim się rozwinął :) to był mój pierwszy wielki sukces. Najgorzej było z derealizacją, bo ta odpuścić nie chciała. Pojawiły się też natrętne, katastroficzne myśli (często dotyczące śmierci mojej i moich bliskich..). Derealizacji się pozbyłam (w dużej mierze), pomogło mi to forum oraz znalezione blogi osób, które miały podobny problem. Katastroficzne myśli odpędzam jak się pojawią (bo już powoli jestem w stanie to robić).
Nie uważam się za zdrową, ponieważ zdarza mi się, że na nietypowe sytuacje (choroba, ból) reaguję najpierw katastroficznymi myślami, a potem atakiem paniki (choć jestem w stanie sobie z nim szybko poradzić, to jednak się pojawia co jakiś czas), bywa też że jeszcze czuję się nieswojo, jak jestem u znajomych czy na koncercie. Drętwieją mi czasem ręce, czasem zakłuje serducho. No, i czekam wciąż na psychoterapię. Z perspektywy czasu widzę że jest coraz lepiej. Jednak widzę także, jak wiele wewnętrznych walk stoczyłam zanim się do czegoś przełamałam. Jest we mnie ogromna determinacja. Sporo czytam o tym, co mnie spotkało, uczę się treningu autogennego, stosuję się do rad ze wspomnianej książki i przełamuję niechęć i lęk. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej i lepiej.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

7 stycznia 2013, o 16:20

A więc witaj na forum i czuj się jak yyy w domu :) ale wynos sie stad tez jak najszybciej :)) czyli slowem wyzdrowiej ;)
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

7 stycznia 2013, o 16:37

123_mala_mi pisze:Witajcie,
jestem nowa na forum, chciałabym się podzielić swoją historią.
Na początku grudnia miałam pierwszy atak paniki. Dorwało mnie w pracy, później (dzień po dniu) ataki się powtarzały. Kardiolog obejrzał serce, EKG i stwierdził.. że jestem zdrowa - fizycznie. I że zaleca mi wizytę u psychiatry bo najprawdopodobniej moje ataki są związane z lękiem/ ze stresem. Pewnie bym mu nie uwierzyła gdyby nie fakt, że większość objawów jak się pojawiła, tak zniknęła (chwilę wcześniej nie byłam w stanie wejść na pierwsze piętro, tak mi serducho waliło!!!). Uwierzyłam, zapisałam się do psychiatry i poszłam do domu. Koszmar się nie skończył, ale przynajmniej wiedziałam że nie grozi mi zawał ;)
Po tygodniu pojawiła się derealizacja. Dopadła mnie podczas spaceru i już ze mną została. Bałam się tego, bo nie miałam pojęcia co mi jest. Świat przewijał się jak w filmie, miałam wrażenie, że nie jestem w stanie chodzić bo nie czuję nóg, moje uszy i oczy były nadwrażliwe. Ponieważ byłam na zwolnieniu, przestałam wychodzić z domu, a każda wizyta przyjaciółki była dla mnie wielkim wyzwaniem. Każde wyjście (czasem jednak wyjść trzeba) było koszmarem - miałam wrażenie że zemdleję, jak z kimś szłam to zaczynałam wątpić, czy aby na pewno idę z tą osobą (pytania: "A co jeśli gadam do siebie i wszystko mi się wydaje???", "A co jak się zaraz przewrócę?" itp itp), że nie jestem w stanie chodzić, świat był taki.. dziwny, bajkowy. Nazywałam to "klosz na głowie".
W końcu wizyta u psychiatry. Psychiatra stwierdził, że nie ma sensu przepisanie mi leków, dopóki jestem w stanie względnie normalnie funkcjonować, natomiast zalecił mi psychoterapię. Trochę podniosło mnie to na duchu, tym bardziej że po rozmowie uświadomiłam sobie co mogło być przyczyną ataków. Mimo wszystko wciąż żyłam w zawieszeniu. Tak naprawdę dobrze czułam się tylko w domu i to tylko wtedy jak byłam sama.
Tygodnie mijały. Ataki paniki pojawiały się co jakiś czas, derealizacja była coraz silniejsza (a może coraz bardziej mnie męczyła?). W końcu dorwałam książkę "Oswoić lęk". Podczas świąt (które były dla mnie gehenną - pół godziny wśród bliskich wykańczało mnie bardziej niż bieg na 10 km) przeczytałam ją z silnym postanowieniem zastosowania się do wszystkiego co jest w niej napisane. Książka pomogła - kolejny atak lęku został opanowany zanim się rozwinął :) to był mój pierwszy wielki sukces. Najgorzej było z derealizacją, bo ta odpuścić nie chciała. Pojawiły się też natrętne, katastroficzne myśli (często dotyczące śmierci mojej i moich bliskich..). Derealizacji się pozbyłam (w dużej mierze), pomogło mi to forum oraz znalezione blogi osób, które miały podobny problem. Katastroficzne myśli odpędzam jak się pojawią (bo już powoli jestem w stanie to robić).
Nie uważam się za zdrową, ponieważ zdarza mi się, że na nietypowe sytuacje (choroba, ból) reaguję najpierw katastroficznymi myślami, a potem atakiem paniki (choć jestem w stanie sobie z nim szybko poradzić, to jednak się pojawia co jakiś czas), bywa też że jeszcze czuję się nieswojo, jak jestem u znajomych czy na koncercie. Drętwieją mi czasem ręce, czasem zakłuje serducho. No, i czekam wciąż na psychoterapię. Z perspektywy czasu widzę że jest coraz lepiej. Jednak widzę także, jak wiele wewnętrznych walk stoczyłam zanim się do czegoś przełamałam. Jest we mnie ogromna determinacja. Sporo czytam o tym, co mnie spotkało, uczę się treningu autogennego, stosuję się do rad ze wspomnianej książki i przełamuję niechęć i lęk. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej i lepiej.
Napisze dosyc krotko na Twoj post.
Twoj poczatek nerwicy wygladal zupelnie tak samo jak moj, atak w pracy, objawy fizyczne, potem lekkie uczucie ciaglego oszolomienia (bo derealizacji nie mialam choc byc moze inbaczej interpretowalam objawy, jak pustka w glowie itp) i ciagly okropny lęk.
Tylko ja od poczatku zrobilam jeden olbrzymi blad, ktory mi na forum i w rozmowach z innymi chorymi wytykano ze sto razy ale nie sluchalam.
A mianowicie ja po wizycie pierwszej i pierwszych badaniach nie uwierzylam ze te wszystkie objawy to moze byc nerwica.
Po prostu ciagle watpilam i mialam watpliwosci.
Ty z tego co piszesz przyjelas nerwice taka jaka jest i nie doszukiwalas sie az tak chorob.
Ja natomiast na kazdy objaw reagowalam tak ze wkrecalam sobie rozne choroby. Najbardziej na poczatku na serce, ja zrobilam okolo 70 razy ekg...do poradni mnie nie chcieli wpuszczac.
Jednym slowem poddalam sie panice.
I to byl blad, te watpliwosci powoduja ze ciagle zataczamy sie w lęku, i ciagle doszukujemy sie innej choroby i nie wierzymy ze to wszystko to moze byc nerwica.
A im dluzej w tym twkimy i sie tak krecimy tym gorsze mamy nasilenie objawow i tym gorzej sie czujemy, i tym bardziej wzrasta uczucie bezsilnosci.
I tak sie kolo nerwicowe toczy a my ciagle zdychamy. (tez nie moglam wejsc po schodach na 1 pietro)
Ty uwierzylas i chwala Ci za to ze na poczatku to zrobilas, moim zdaniem, wiem na swoim przykladzie, ze nie da sie wyleczyc z nerwicy dopoki w pelni nie uwierzymy ze to ona powoduje te wszystkie straszne objawy ktore trudno nawet wyjasnic. Nie da sie zaczac czegos leczyc skoro nie wierzymy w pelni ze na to chorujemy!
Dopieweo w ktoryms miesiacu kolejnych mąk postanowilam powiedziec dosyc!
A tez najlepiej sie czulam w domu choc chodzilam do pracy, przy czym czesto uciekalam wczesniej do domu bo nie wyrabialam. I zaczelam jak to wszyscy prawie tu mowili akceptowac nerwice, przyjac ja do siebie i uwierzyc w nia,z e to ona jednak te objawy powoduje i tylko ona.
Powtorzylam ostatni raz niektore badania i sobie odpuscilam, zapisalam sie tez na psychoterapie i coz moge powiedziec po w sumie 4 miesiacach zapomnialam co to lęki, palpitacje czy ataki paniki. Ja uwazam ze mozna z nerwicy wyjsc calkiem prosto ale trzeba przestac ta nerwica zyc i przestac sie doszukiwac innych ciagle chorob.

Wedlug mnie masz naprawde duza szanse dosc szybko sie tego pozbyc i sobie dalej radzic tak dobrze jak to robisz do tej pory.
Ja bylam glupia ze od razu tego nie zrobilam, ale to zawsze czlowiek sie potem z tego smieje.
123_mala_mi
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05

7 stycznia 2013, o 18:06

Aneta pisze: Napisze dosyc krotko na Twoj post.
Twoj poczatek nerwicy wygladal zupelnie tak samo jak moj, atak w pracy, objawy fizyczne, potem lekkie uczucie ciaglego oszolomienia (bo derealizacji nie mialam choc byc moze inbaczej interpretowalam objawy, jak pustka w glowie itp) i ciagly okropny lęk.
Tylko ja od poczatku zrobilam jeden olbrzymi blad, ktory mi na forum i w rozmowach z innymi chorymi wytykano ze sto razy ale nie sluchalam.
A mianowicie ja po wizycie pierwszej i pierwszych badaniach nie uwierzylam ze te wszystkie objawy to moze byc nerwica.
Po prostu ciagle watpilam i mialam watpliwosci.
Ty z tego co piszesz przyjelas nerwice taka jaka jest i nie doszukiwalas sie az tak chorob.
Ja natomiast na kazdy objaw reagowalam tak ze wkrecalam sobie rozne choroby. Najbardziej na poczatku na serce, ja zrobilam okolo 70 razy ekg...do poradni mnie nie chcieli wpuszczac.
Jednym slowem poddalam sie panice.
I to byl blad, te watpliwosci powoduja ze ciagle zataczamy sie w lęku, i ciagle doszukujemy sie innej choroby i nie wierzymy ze to wszystko to moze byc nerwica.
A im dluzej w tym twkimy i sie tak krecimy tym gorsze mamy nasilenie objawow i tym gorzej sie czujemy, i tym bardziej wzrasta uczucie bezsilnosci.
I tak sie kolo nerwicowe toczy a my ciagle zdychamy. (tez nie moglam wejsc po schodach na 1 pietro)
Ty uwierzylas i chwala Ci za to ze na poczatku to zrobilas, moim zdaniem, wiem na swoim przykladzie, ze nie da sie wyleczyc z nerwicy dopoki w pelni nie uwierzymy ze to ona powoduje te wszystkie straszne objawy ktore trudno nawet wyjasnic. Nie da sie zaczac czegos leczyc skoro nie wierzymy w pelni ze na to chorujemy!
Dopieweo w ktoryms miesiacu kolejnych mąk postanowilam powiedziec dosyc!
A tez najlepiej sie czulam w domu choc chodzilam do pracy, przy czym czesto uciekalam wczesniej do domu bo nie wyrabialam. I zaczelam jak to wszyscy prawie tu mowili akceptowac nerwice, przyjac ja do siebie i uwierzyc w nia,z e to ona jednak te objawy powoduje i tylko ona.
Powtorzylam ostatni raz niektore badania i sobie odpuscilam, zapisalam sie tez na psychoterapie i coz moge powiedziec po w sumie 4 miesiacach zapomnialam co to lęki, palpitacje czy ataki paniki. Ja uwazam ze mozna z nerwicy wyjsc calkiem prosto ale trzeba przestac ta nerwica zyc i przestac sie doszukiwac innych ciagle chorob.

Wedlug mnie masz naprawde duza szanse dosc szybko sie tego pozbyc i sobie dalej radzic tak dobrze jak to robisz do tej pory.
Ja bylam glupia ze od razu tego nie zrobilam, ale to zawsze czlowiek sie potem z tego smieje.
Cześć,
dziękuję za odpowiedź i słowa otuchy. cóż, może miałam szczęście i trafiłam na bardzo przekonywującego lekarza ;) swoją drogą ostatnio na konsultacji u psychologa doszłyśmy z babeczką do wniosku że cała ta sytuacja pozwoliła mi zwolnić i zastanowić się nad paroma rzeczami. Grunt to optymizm ;)

Podziwiam, że chodziłaś w tym stanie do pracy.. ja przez pierwszy tydzień czułam się jak rozgotowany brokuł.
ProstaNazwa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 18 stycznia 2013, o 04:50

18 stycznia 2013, o 08:08

Witam! :) ja na wesoło, bo dopiero dziś poczułam ulgę na którą czekam od urodzenia, ale zacznę od początku... i przepraszam, za błędy, chaotyczny język, ale to zmęczenie. A rozpisałam się tak, bo właśnie stwierdziłam, że mam obsesje jasności i tłumaczenia się przesadnie tak jak w tym momencie. (można czytać od drugiego akapitu wszystko będzie zrozumiałe) do rzeczy...

...ta ulga to poczucie zrozumienia, którego nie potrafiłam znaleźć przez 19 lat życia. Czytam forum już od 4 godzin i w końcu jest decyzja: zakładam konto. (Wcześniej milion myśli o tym czy się zaaklimatyzuję itp.) Czyli w skrócie: dzieciństwo trochę zachwiane od zawsze nieśmiałość, analiza myśli, poczucie 'inności' i mało wsparcia psychicznego, a jedynie fizyczne, bo tak samo zostali wychowani moi rodzice. Czyli jeszcze żyłam w nieświadomości, dopiero kiedy poszłam do technikum wszystko zaczęło się komplikować, duża szkoła, masa ludzi, brak swobody... wstyd się przyznać rok wagarowałam, bo bałam się dużych skupisk (wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam). Szukałam wtedy powodów dlaczego mam 'alergię' na szkołę, chodziłam do lekarza z milionami badań (teraz rozumiem, dawały mi ulgę i poczucie spokoju) przez kilka miesięcy czekałam na wizytę u specjalisty z myślą, że mam niedoczynność tarczycy, więc zachowanie tłumaczyłam hormonami. Zamieszkałam z chłopakiem, bo zauważył, że zachowanie mamy dobijało mnie mimo tego, że chciała dobrze. Aż w końcu dzień wizyty u endokrynologa i? to nie tarczyca, ale zaczynam z pustym kontem nowa szkoła, otoczenie, więc jest stan 'uśpienia'... prawie jak w bajce. Zaczyna się to samo mam świetnych znajomych, ale znów czuję się być 'osaczona'. Dochodzi kilka innych problemów m.in. odwróciła się ode mnie przyjaciółką, którą znałam całe życie i ZAWSZE była (niestety mam problem z indywidualnością, w grupie 3 przyjaciół czuję się 'na boku'). Zmieniam lekarza rodzinnego. Jest diagnoza: nerwica, dostaje lek asertin. Po 3 miesiącach stosowania lekarz rodzinny mówi, że mam iść dla pewności poprawy po opinię psychiatry... niestety mój tok myślenia był inny: 'jest dobrze, po co ulepszać', a lepiej nie było tylko wmówiłam sobie działanie tableteki.Do psychiatry nie poszłam. Błąd, bo lekarz po 6 miesiącach odmawia mi wypisania recepty na asertin, bo 'więcej nie mogę!' powód: brak opinii psychiatry... poczułam się 'zdradzona' bo oczekiwanie na najbliższa wizytę to 2 msc. Mimo próśb żeby przepisać jeszcze 2 razy, by nie mieć przerwy w stosowaniu-odmówiła. Kolejny semestr przesiedziałam w domu, stając się całkiem antyspołeczna, kolejny rok szkoły w plecy. Ale znów jest chwila 'uśpienia', wraca przyjaźń i po raz kolejny idę na nowo do szkoły, nawet tej samej, bo uznałam, że to wina przerwania zażywania tabletek.


No i w grudniu znów zaczynam myśleć, wspominać, gdybać i kumulować w sobie, aż 'wybucham' 10-ego stycznia. Atak paniki i napędzanie się strachem. Prawie 7 dób nie spałam i nie jadłam, każdy gest w moim chłopaku mnie drażnił i prowadził do kłótni wszystko powodowało uczucie bezradności. Właściwie mój atak trwał 7 dni bez minuty przerwy, snu. Bałam się, że z braku regeneracji i ciągłego analizowania siebie samej mój mózg eksploduje. Totalny amok.(wczoraj spałam cały dzień) dzisiaj całą noc czytam forum i dopiero zaczynam dochodzić do tego co mi jest, ale nie znika mi uśmiech z twarzy bo brakowało mi wiedzy, a do tego są ludzie, którzy wiedzą co czuję. Jeszcze jedna rzecz może taka trochę wariacka... no ale kto jeśli nie Wy ma to zrozumieć ;) w momentach największego szału, kiedy bałam się, że zrobię sobie lub komuś krzywdę wyładowywałam żale do notatnika w komputerze, co teraz stwierdzam jako plus, bo znów analizuję, ale tym razem widzę jakie to wszystko schematyczne i działa jak reakcja łańcuchowa, którą można pokonać. Być może opublikuję gdzieś, kiedyś, fragmenty, które będą mogły pomóc zrozumieć sposób myślenia w czasie ataku paniki lub po prostu utwierdzą nas, że to w ogóle to. Ja do wczoraj, żyłam z myślą: 'mam nerwicę, nerwica=szybciej się denerwuję, denerwuję się=bezdech'. Dlatego wpadłam w błędne koło na tydzień, bo nie rozumiałam swojego stanu, nie ufałam swoim zmysłom, nie wiedziałam co to atak paniki... Teraz dopiero rozumiem w jakiej nieświadomości żyłam. Fragment notatnika:

'A co by było gdyby... czyli gdybanie, mamrotanie, użalanie i nic sensownego'
Może rzeczywiście ja się mylę, a oni mają rację... więc nie mam problemów tylko ja sama nim jestem. Dziwne... jakoś nie potrafię wierzyć w tą wersję, ale skoro większość osób tak twierdzi, a ja wszystko sobie potrafię 'ubzdurać' i walczę sama ze swoją psychiką to może nie powinnam sobie ufać.

I tu powinnam zakończyć, a nie zaczynać wątpić w swoje zmysły i sama się nakręcać... Ale teraz przynajmniej wiem jak to działa i jak przeciwdziałać rozwojowi błędnego koła ;ok zbyt długo już się męczę bez pomocy lekarza, ale wiem na czym stoję i mam chęć działania! A to już połowa sukcesu :)
Mam nadzieję, że ktoś przez te moje wypociny przebrnął :pp a tak poważnie to mam nadzieję, że będziemy mogli pomóc sobie nawzajem. Czasami wsparcie i zrozumienie wystarcza by zdziałać cuda :D
123_mala_mi
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 7 stycznia 2013, o 14:05

18 stycznia 2013, o 12:03

przebrnęęęęłam ^^

no cóż, faktycznie przełom :) wielokrotnie spotykałam się z opinią, że podstawą jest uznać za pewnik fakt, że się ma nerwicę. wierzę w to. ciekawy pomysł z tym notowaniem podczas ataków, czy gorszych dni. Wspominałam na innym wątku, że ostatnio byłam chora i moja nerwica zmieniła tę chorobę w istne piekło... Podejrzewam, że gdybym wszystkie swoje myśli przelała na "papier", a potem przeczytała, to bym miała jeszcze pełniejszy obraz tego, co się dzieje..

W gruncie rzeczy optymistyczny ten Twój post :) życzę Ci, żeby siła i wola walki zostały z Tobą tak długo, jak to będzie potrzebne. Nawet jeśli czasem nerwica Cię zdołuje, nie poddawaj się w walce. Niech nigdy nie będzie silniejsza od Ciebie i Twojego dążenia do.. "normalności".

Trzymaj się ciepło :)
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

18 stycznia 2013, o 15:38

Ja szczerze nie przebrnąłem :)) ale serdecznie witam ;p
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
ProstaNazwa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 18 stycznia 2013, o 04:50

19 stycznia 2013, o 01:43

[123_mala_mi] Cześć :)
Szczerze to ja jeszcze nie wiem w co wierzę, ale kształtuję wszystko tak, żeby jakoś to w głowie poukładać nie odchodząc od zmysłów. Faktycznie jednak pogodzenie się z nerwicą jest podstawą by móc zacząć działać i dążyć do 'wolności' :hercio: Co do tych zapisków to pierwsza rzecz, która odciągnęła moja uwagę od niepotrzebnych myśli. Zgadzam się z Tobą po opadnięciu napięcia, które utrzymuje się przy podsycaniu myśli, tak jak i u Ciebie w czasie choroby, jest moment uspokojenia i stwierdzenia: 'to było głupie, nawet bezmyślne'. Mi nie zdarza się wracać do DANEJ myśli, która uaktywnia ataki paniki, lęku czy czegokolwiek. Coś jak wyrwana kartka z kalendarza.
Ja Tobie również życzę wytrwałości w dążeniu osiągnięcia oazy :)

Odświeżam temat z nadzieją, że ktoś skorzysta z tego :
viewtopic.php?f=40&t=2447&p=17142#p17142

[ddd] Witam :)


[ddd] [123_mala_mi]
Na jakim etapie oboje jesteście? :)
kasia24
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 21 stycznia 2013, o 13:01

21 stycznia 2013, o 13:10

Witam weszłam na tą strone bo juz sobie sama nie radze... Cały czas tylko czytam nowe informacje w internecie dotyczące chorób w szczególności raki, białaczki...ciągle mi coś dolega, badania ok lekarze juz poprostu ignorują moje dolegliwości. Najlepiej się czuje kładąc się spać to jest mój jedyny moment dnia z którego się cieszę a najgorzej jest rano kiedy otwieram oczy i zastanawiam się co mnie dziś czeka. Ostatnio coraz częściej mam napady leków i drżenia całego ciała wpadam wtedy w panike krzycze ze umieram i nikt nie jest w stanie mnie uspokoić. Strasznie się tego boje mam 24 lata jestem 4 miesiące po ślubie a mam dość życia z tą chorobą....Chciałabym z kimś o tym porozmawiac ale każdy mówi "gadasz głupoty i weź się do roboty..." ale ja nie dam rady. Juz idac na jakies badania mysle zeby to był niedobór jakiejś witaminy wtedy bede zazywac tabletki i mi przejdzie a okazuje sie ze wyniki sa dobre:(.
mariusz87sk
Gość

21 stycznia 2013, o 13:33

Czesc :)
To co Ci dolega to nerwica i to wszystko...niemasz zadnej choroby tego mozesz byc pewna...
Lekarzem do ktorego powinnas sie wybrac jest psychiatra on postawi Ci diagnoze i wytlumaczy jak to wszystko dziala stwierdzi czy potrzebne sa leki czy tylko terapia...
Kazdy z nas przerabia badz przerabial to co Ty takze spokojnie...najwazniejsze w tym wszystkim jest to zeby sie nienakrecac bo lek sie zwieksza i jest gorzej...
Ja mam nerwice od konca pazdziernika tamtego roku i powiem Ci jedno...poczatek jest ciezki ale pozniej jest juz tylko lepiej ale wazne jest to zeby dac cos tez od siebie.
Nienalezy czekac z wizyta u psychiatry tylko wybrac sie jak najszybciej a i polecam pic melise 3x dziennie bardzo uspokaja...Takze niemartw sie odnosnie zadnych chorob bo ich niemasz...jedyne co Ci dolega to nerwica ale z tego da sie wyjsc :)

Pozdrawiam
kasia24
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 21 stycznia 2013, o 13:01

21 stycznia 2013, o 13:58

Dziękuje bardzo własnie takie słowa podnoszą człowieka na duchu i dodają motywacji do działania:) 31 stycznia mam pierwszą wizyte..obym tylko powiedziała wszystko bo tych objawów jest mega dużo:) Dziękuje jeszcze raz
ODPOWIEDZ