Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica Lękowa/Natręctw pomocy

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Mario9000
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 20 listopada 2016, o 17:30

23 listopada 2016, o 13:27

Cześć, od dłuższego czasu borykam się z nerwica, bo już ponad 4 lata (teraz mam 20). Wszystko zaczęło się od tego że zacząłem poszukiwać u siebie choroby i na siłę wyszukiwałem u siebie objawów. Najpierw wkręciłem sobie że mam niedobór testosteronu, wszystko przez to że miałem nadwage i postura również była mało męska, wiecie, taki wkręt w wieku dojrzewania. Później była niedoczynność i nadczynność tarczycy, nowotwór schizofrenia, pasożyty i wmawianie sobie że jak już znajde przyczynę to w końcu będę mógł normalnie zacząć żyć. Oczywiście nie znalazłem a lęk przed tym co mi jest narastał, do tego pojawiło się ciągłe przygnębienie, stany depresyjne, co prawda one mineły ale pojawiły się nowe problemy.
Mianowicie nie dawno zdałem sobie sprawe, że objawy które mi towarzyszyły, (a którę błędnie uznałem za objaw strasznej choroby :shock: ) to prostu skutek ignorowania swoch a raczej wypierania emocji. A było ich sporo, do tego dosyć patologiczne wzorce w rodzinie, które bezmyślnie powielałem. Ojciec alkoholik, mama całkowicie przez niego zdominowana, dwoch starszych braci z czego jeden jest całkowicie zalękniony, drugi jest zupełnym jego przeciwieństwem, odważny, pewny siebie itp itd. Ja jestem jakby po środku, ale raczej brałem przykład z tego drugiego. I myślę że to jest również jedna z przyczyn mojego problemu, coś w stylu podświadomego dążenia do bycia jak brat.
Rozwinę bardziej myśl dlaczego uważam że jest to jeden z głównych przyczyn mojej nerwicy.
Mianowicie nasze relacje do 13 roku były paskudne, on zabierał mi wszystkie pieniądze, szantażował że jeśli powiem mamie to coś mi zrobi, ja się bałem i nie mówilem, chociaż były momenty że wybuchałem i dochodziło do bijatyk. Oczywiście nie wyglądało to tak że kiedy mówił ze mam mu dać swoje kieszonkowe, to odrazu dawałem, często dochodziło do sprzeczek, wyzwisk, szantaży itp itd. Ojciec zawsze służył złotą radą w stylu: musisz być silny i dać mu w mordę, nie możesz dawac mu się dominować) itp itd. Ale wiadomo że kiedy ty masz założmy 9 lat, a on 12 to danie mu w mordę skończy się źle dla Ciebie.
Wszystko potęgowało to że mieszkaliśmy w 5 w kawalerce. Ja miałem pokój z 2 braćmi, ojciec swój własny, a mama spała w kuchni. Ojciec przesiadywał cały dzien w domu, pił, często dochodziło do awantur między rodzicami, byłem zalękniony ze coś może stać się mamie, mimo że ojciec nigdy jej nie uderzył, to wynagradzał to ciągłym darciem się o byle co. Nie mogłeś go o nic spytać, zresztą tak jest do teraz, bo dalej reaguje przesadnym krzykiem.
W szkole podstawowej byłem bardzo niesfornym dzieckiem i raczej nielubianym, ale z nie z tego powodu że byłem jakimś dziwakiem, tylko dlatego że bylem po prostu niegrzeczny, a wiadomo jak jest w podstawówce. Ale ją pominę, bo moim zdaniem jest mało ważna.
Gdy poszedłem do gimnazjum wszystko się zmieniło, w głównej mierze dlatego że kiedy przyszedłem do szkoły, mój starszy brat był wtedy w 3 klasie, raz nie zdał, wszyscy wiedzieli ze jestem jego bratem. Mi oczywiscie imponowało że każdy go lubi, albo boi, a bało się go naprawdę dużo osób, łącznie ze mną.
Próbowałem zakolegować się z chłopakami z klasy, byli o rok starsi, bo raz nie zdali i znali mojego brata. Niestety ja nie byłem taki jak on, on umiał manipulować ludźmi, miał dobre gadane, ja miałem problemy z nawiązywaniem kontaktów, głownie z tego powodu, że rodzice nie pozwalali mi wychodzic na dwór aż do gimnazjum. Do tego byłem raczej, jakby to powiedzieć, nieuważny, leniwy? Coś w tym stylu, do tego często robiłem głupie rzeczy, głównie po to by rozsmieszac innych, np celowo sie wywracałem by inny się smiali i mnie lubili. Wiem wydaje się głupie i takie jest, ale co zrobić. W każdym razie w końcu zdobyłem kolegów, choć pierwsze 2-3 lata znajomości to raczej było naśmiewanie się ze mnie, chociaż mi to nawet nie przeszkadzało, bo mimo wszystko mnie lubili, tylko na swój sposób, byłem taka maskotka, mozna przewrocic, kopnąć, itp itd. Potem to się zmieniło, znalazłem innych kolegów, tzn z tego samego towarzysztwa, tylko inna paczka, która nie trzymała się z tymi którzy najbardziej robili mi krzywdę.
Do tego w domu też nie miałem lekko, bo brat sie wkurzał że robie mu wstyd na osiedlu, itp itd.
W skrócie, przez całe dzieciństwo robiłem glupie rzeczy, by inny mnie lubili.
W między czasie był alkohol, marihuana, amfetamina, mefedron, w tej sprawie też brałem przykład z brata, który lubił szaleć, a ja oczywiście chciałem tak jak on. Do tego byłem bardzo lękliwy w stosunku do kobiet, sam żadnych nie poznawałem, a wszystkie koleżanki to były po prostu dziewczyny kolegów.
Ale teraz przejdźmy do sedna problemu. Mimo że zdałem sobie sprawę, jak wyglądało moje dzieciństwo, w jaki głupi sposób się zachowywałem, ze nie radziłem sobie z emocjami, nie potrafię do tego przekonać swojej podświadomości. Mowie sobie w myślach że przyczyną moich natrętnych myśli są nierozwiązane konflikty wewnętrzne, (zaraz przytoczę jakie), ale mimo wszystko nie potrafię siebie przekonać że to nie jest jakaś choroba, np schizofrenia.
Teraz przejdę do natrętnych myśli które mi towarzyszą 24/7, są ze mną ciągle, i właściwie nie potrafię tego przerwać, bo nawet jeśli nie skupiam się na natręctwach, to skupiam się na tym jak się czuje, analizuje, np swoje dzieciństwo, ale do rzeczy.
Moje natręctwa przejawiają się w ten sposób, że właściwie ciągle siebie krytykuje. Robie najprostsza rzecz, np parze kawę, to w głowie siebie krytukuje np, co za debil, albo natrętnie siebie chwale, dobrze to zrobiłeś, jestem geniuszem, co potęguje u mnie frustracje, bo nie chce sie skupiać na tych myślach tylko na tym co robię i jest błędne koło, bo zamiast koncentrować się na tym co robię, to koncentruję się na myślach, próbując zmienić ich treść, co właściwie nic nie daje bo dalej są natrętne. Albo idę sobie przez ulice, a w głowie myśl, ale brzydal, czy cos w tym stylu. W innej sytuacji, np przybywam w pracy, chce sobie zrobić kawę, wokół są jacyś obcy ludzie i czuję lęk, chociaż nie wiem dokładnie przed czym, ale wydaje mi się że przed krytyką. Kolejną rzęczą która jest chyba solą w oku, wszystkich tych natręctw, są myśli seksualne. A mianowicie, kiedy np myśle o tym że znajdę sobie dziewczynę, pojawia się myśl ze kobiety nie lubią seksu, albo że np związek dwóch mężczyzn jest lepszy bo we dwóch można przenieść szafę, lub że dwóch mężczyzn jest w stanie lepiej sie obronić niż mężczyzna i kobieta. Mimo że zdaje sobie że te myśli są bezsensu, to nie mogę sobie z nimi poradzić i ciągle próbuje udowodnić że to nie prawda i że jest inaczej. Kolejną rzeczą, która odbiera mi chęci do działania, jest płytkość emocjonalna, i niestety, w jedyny sposób jaki potrafie u siebie wywołać szczęście, jest myślenie o tym co będę robił jak już będę zdrowy, ale przecież jak o tym myślę, to nie robię nic w tym kierunku, więc nie posuwam się do przodu, i tu błędne koło się zamyka. Wygląda to tak jakbym był uzależniony od myślenia, nawet jak nie myślę to wtedy odczuwam lęk i niepokój, albo uczucie straconego czasu, jakby myślenie było sposobem na wyjście z nerwicy. Kolejnym przykładem, jest że próbuję ułożyć swoją osobowośc w myślach, to znaczy przykładowo "Teraz niczego się nie będę bał, będę odważny", i ciągle o tym myśle, ale jak tylko pomyśle o czymś innym to odrazu odczuwam lęk, tak jakby ta myśl musiała być ze mną ciągle by to było prawdą. Zupełny obłęd. Kolejną rzeczą którą zauważyłem całkiem niedawno, jest to że nie mam własnego zdania. Np gram w jakąś grę,i wiem że fajna, ale nie potrafiłbym nawet powiedzieć co mi się w niej podoba, ale zdaje mi się że jest to po prostu związane z płytkością emocjonalną o której wspominałem.
W sumie to wszystko co przychodzi mi teraz do głowy, w sumie już czuje ulgę że o tym napisałem, nigdy wcześniej nie mowiłem o tym nikomu. Bardzo bym prosił o jakieś rady, jak sobie radzić z tymi natręctwami i czy ktoś miał tak podobnie. A i zapomniałem napisać, że nie potrafieę odtworzyć wspomnień z młodości, to znaczy przypominam sobie co się działo w jakiejś sytuacji, ale tak jakbym sam nie brał w niej udziału, jakbym był zboku.
To by było wszystko, jak coś sobie jeszcze przypomnę to napiszę. Z góry dzięki za wszystkie komentarze i opinie :).
No i se przypomniałem. Zapomniałem dodać, że zawsze mam myśli lękowe dotyczące pracy, wyobrażam sobie że ktoś mnie o coś opieprzy i często miewam sny, w których np ktoś mnie goni a ja nie mam nóg i nie mogę uciekać, właściwie nigdy nie mam innych snów.
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

25 listopada 2016, o 00:01

Witaj na forum Mario9000 zapoznaj się z artykułami i nagraniami materialy-zaburzenia-lekowe-nerwica-dep ... -f131.html . Do dzieła z zaburzenia się wychodzi tylko trzeba nad tym pracować i iść w dobrym kierunku .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

25 listopada 2016, o 00:01

Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
ODPOWIEDZ