Wiem ,że nie powinienem ale tak jakoś mnie to kusi czasami, czytam różne fora o schizofrenii, przyczyny, przebieg, leczenie. Kiedyś wyczytałem, że schiozofrenia głównie jest chorobą dziedziczną, co mnie uspokoiło bo w rodzinie nie ma takiego przypadku. Wczoraj znowu wszedłem na te schizowe fora i dowiedziałem się, że schizofrenia może wystąpić od tak tzn. bez czynnika odziedziczonego po rodzinie, a w dodatku ktoś przeczytał "o jedną książkę za dużo", co dodatkowo mnie przeraziło bo lubię sobie czasem poczytać. Przerażony zacząłem analizować, doszedłem do wniosku że muszę się z tym pogodzić że schiza mnie nie ominie. Masakra, czytałem posty forumowych administratorów, słuchałem DivoVica pomogło, uspokoiłem się. Gdy lęk spadał zacząłem czuć się prawie normalnie przyszła myśl - "już trace świadomość i krytycyzm, to schiza na 100%". Cały zlany potem, jakby ktoś wylał na mnie wiadro wody, spanikowany bałem się wyjść z domu. Chodzę na terapię w nurcie psychodynamicznym nie pomaga, odnosze wrażenie że psychoterapeutka ma "dobrą beke" ze mnie

Dodam jeszcze że poczucie własnej wartości bardzo spadło, zero motywacji, w ostatnim czasie totalnie w siebie nie wierze, próbuje ale z marnym skutkiem. Jak myślicie, czy to też od nerwicy?
Z góry dziękuje i przepraszam ze błedy. Pozdrawiam