Przepraszam za chaos...
Cieszę sie ze tutaj trafiłam.
Mam 34 lata. Lęk towarzyszyl mi od zawsze, mniej lub bardziej nasilony. W przeszlosci zdarzaly sie lęki np strach przed samotnym. Spaniem, zawsze zapaline światło i radio. Gdy bylam juz dorosła zdarzyło sie wylądować w szpitalu bo bolal mnie brzuch, bo moze jestem w ciąży... Szpital mnie uspokajał...
Mam meza i lek zaczal aie nasilac w zwiazku z jego choroba.. Po pieewszy jego wypadku wyladowalam na doraźnej i relanium bo w klatce bolalo... Potem juz jakos sobie radzilam... Przynajmniej tak mi sie wydawalo... Apogeum nastapilo 13 lipca zwykly dzien... Siedze oglądam tv i nagle dziwny lek ze cos mi sie stanie, ból z tylu głowy, nakrecilam sie i maz zawiozl mnie na dirazna tam krzyczy łam ze zaeaz umre ze maja mi pomoc bo glowe mi rozsadza i ściska... W szpitalu na sor pelen spokoj, wykonane bad to punkcja plynu, tomograf z amnio, przeplywy tetniic i morfologia. Wiedzieli ze trafil aie nerwus bo to noe pierwszy moj raz... Czyli w systemie mnie maja.. Juz nocy neurolog stwierdziła ze nerwy i bad ok, dawali mi atarax... Wyciszina spałam nic mnie nie obchodzilo. Ze szpitala wyszzlam chora... Lezalam z osobami chorymi na sm... Oni mi rego na pewno noe zdiagnozowali...
Wyszlam ze szpitala umowilam sie do psychologa. Diagnoza nerwica lekowa klasyk...
2 tydz po wyjsciu ze szpitalw pojawily sie natretne myśli ze pewnie sobie cos zrobie bo ktos tak skończył... Zaczelam sie bac pociągów i torow ze jakas sila mnie tam pchnie...
Kiolejny tydzien wieczne rozmyślanie, analizowanie, mysli, mysli o tym ze cos sobie zrobie wróciły jeszcze 2 razy. Potem nastąpiły dwa silne ataki puls wysoki, ucisk w klatce cala sie trzeslam tel do psycholog... Uspokoilo sie.
Zaliczyłam tez psychiatrę ktory tez zdiagnozowal nerwice lekowa i wyjde z tego..
W miedzy czasie a dok od 15 sierpnia zaczal sie jadłowstręt i gorsze samopoczucie, bezsennosc
Przepisal lek Elicea... Zaczal sie koszmar
.. Zaczelam brac 2 tyg 5mg...poty, bezsennosc, mysli samobójcze, jesc nic nie moglam, apatia, rozkojarzenie straszne, nie moglam ogarnąć swoich planów, funkcjonowalam jak robot... Majac meza i dziecko ciezko bylo gdy oni patrzą jak zycie ze mnie uchodzi...
Po drodze naczytalam sie o chad.... Pewnie pierwszy epizid depresji...
Teraz przyszedl czas na schzizofrenie... Bo ujawnia się w polowie trzeciej dekady.... Wsztstkie objawy... Zapowiadające schizę... Budza mnie jakies koszmary ze od szumu mi leb rozsadza, ze cos mi puka, a WCZORAJ w pracy szlam korytarzem i normalnie zobaczyłam otwierające sie na mnie drzwi... Nawet sie chyba uchylilam i pomyslalam o Boże co to było... Omamy czy co... Czy moje wycieńczenie.... Brak snu.. Bezsennosc... Oslabiebienie... Czy sie naczytalam o sygnałach prodromalnych schozofreni...
Schudlam z 5kg w przeciagu 3 tyg... Kiepsko wygladam...
Wcziraj na wizycie u psych stwierdzila ze nie zly kabaret tez sie usmialam jak to mowilam... Ale no te drzwi juz mnie naprawde zaniepokoiły... Nie wiem czy jak szlam to pomyślałam o nich bo czesto ktos stamtąd wychodzi i mozna oberwac klamka czy co ale bylo to dziwne...
Teraz przechodze na 10mg elicei, zaczelam jesc, pracuje i w zasadzie nawet dobrze sie czuje, drobne rozkojarzenie..
Czy ja ksiazkowo przechodzę nerwice?
Ostatnie 2 tyg nuc mnie nie cieszylo, przestałam robic pyszne obiady, przegladac neta a powrot do pracy od wrzesnia byl straszna wizja... Bo widac ze ze mna zle... Bo oewnie bede musiala sie zwolnic bo oszaleje bo wariat bo zrobie komus krzywde.. Dalam rade, jest o niebo lepiej.
Czuje duzy nie pokoj kazdy szmer czy stuk oblewa mbie strachem czy to bylo czy mi sie przesłyszało a moze przewidziało... Straszne
Jestem wrazliwa, czasem nie smiala, zakomoleksiona, latwo mnie zranić, w rodzinie nikt nie chorował... Skłonności nerwicowe mama a taki choleryk troche... Ma btc tak jak on chce. W szkole ciezki czas... Raczej byłam obiektem m so wysmiewania i dokuczania. Nie mam piczucia wlasnej wartosci, nie uwazam sie za kogos oh i ah.. W pracy sie bardzo spełniam. Meczy mnie analiza mojego zycia, doszukiwanie sie chorob... Wszystkie moje zachowania przypisuje sibie chorobie... Bo wrazliwa... Bo reaguje tak i tak na rozne sytuacje... Ehh zdarzylo mi sie pare razy zdenerwowac jak kazdej kobiecie ale wsztstko kojarzy mi sie z chorobami psychicznymi, ze zdradzalam chłopaka, ze na studiach pracowałam co chwile gdzies indziej. Wiem za dużo czytam... To jest straszne, jestem wykończona, chciałabym cieszyc sie zyciem. Teskbie za radoscia i te zdania jak paeudonerwicowe poczatki schiz czy inne co sie naczytalam mnie wykanczaja....
Blagam pomozcie