
Ogolnie jestem cierpiaca na depresje, mam 24 lata i od 2 lat sie z nia zmagam, nie jest to stan staly ale taki nachodzacy mnie co jakis czas. Glownie jest to brak checi do zycia i brak jakby wlasnych emocji, czuje pustke w srodku i mam trudnosci z funkcjonowaniem takim codziennym.
Depresje lecze psychiatrycznie u psychologa bylam tylko dwukrotnie. Ogolnie nie byl to u mnie stan jakis mocny bo te moje depresje trwaja krotko i w sumie zalezne sa od mojego stanu zycia.
Powiedziano mi ze tak mam ze wpadam w depresyjne stany.
Ale od paru tygodni dostalam takze nagle leku w sobie, jest to lek ktorego nie potrafie zdefiniowac, po prostu go czuje rano i wieczorem. Psychiatra moj jest na urlopie do konca lutego, dlatego postanowilam podpytac tutaj. Bo oprocz tego leku dostalam troche objawow jak dusznosci gula w gardle, trudnosci w polykaniu, ciagle czuje napiete miesnie i mam czesto dziwne uklucia i gniecenia w klatce piersiowej.
Wiem ze to moze byc nerwowe ale nie rozumiem rzeczy takiej czy nagle majac depresje (bo akurat obecnie mialam znowu stany depresyjne) mozna nagle dostac objawow nerwicowych? Czy to oznacza pogorszenie stanu? Czy tez jest czyms ogolnie spotykanym?
Dziekuje za odpowiedzi z gory
Karina.